Skoda Superb Combi 1.8 TSI DSG Platinum
Klasyczne kombi o przestronności Mercedesa Klasy S. Wysoka jakość materiałów. Pod maską turbodoładowana benzyna spięta z 2-sprzęgłową skrzynią DSG. Alcantara, podgrzewane wszystkie fotele, asystent parkowania, biksenony. Klasa Premium? Nie, to Skoda Superb.
Trudno zerwać z etykietą producenta tanich i popularnych aut. Magia znaczka ma dla większości fundamentalne znaczenie. Przekonało się o tym wielu producentów. Renault Safrane, Citroen C6, Peugeot 607, Fiat Croma czy Alfa Romeo 166 - nigdy nie zdobyły takiego uznania klientów, jak zakładali ich twórcy. O sukcesie finansowym nie wspominając. Czy z modelem Superb czeski producent porywa się z motyką na słońce?
Niekoniecznie. Papierkiem lakmusowym była poprzednia generacja Superba, która może nie zrobiła oszałamiających wyników sprzedaży, ale pokazała, że Skoda potrafi. Cel był jeden - wysondować, jak rynek przyjmie Skodę aspirującą do klasy, gdzie króluje Volkswagen Passat.
Kolejna generacja najbardziej luksusowej Skody to już śmielszy atak. Choć nikt o tym nie mówi głośno, to nowy Superb, z racji swoich gabarytów i możliwości konfiguracji wnętrza, a także palety silników, staje się zagrożeniem dla klasy Premium! Nie żartuję. Oczywiście, nie dla tych, którzy mają do wydania po 300-400 tys. zł na najbardziej wypasione wersje Audi A6 czy BMW 5. Jednak osoby, które wahają się nad zakupem podstawowych modeli prestiżowych niemieckich marek, mogą dać się skusić Skodzie. I nie będą tego żałować, gdy wybiorą odmianę kombi.
Kombi jak się patrzy
Z pewnością znajdą się amatorzy wyglądu Superba w wersji sedan. A dokładniej sedano-liftbacka, bowiem oryginalnym patentem z otwieraniem tylnej klapy Czesi nieco namieszali w klasyfikacji. Ja nie będę się bawić w konwenanse. Superb w tym nadwoziu to maszkara jakich mało. Nie przemawia do mnie ten odwłok w kształcie rozdeptanej żaby. Stylista linii bocznej auta z pewnością nie wie, co to lekkość formy i proporcje. O egzaminach z rysunku na ASP nawet nie wspominam. Oblałby z kretesem. Za to kombi?
Okazuje się, że wystarczy wydłużyć nieco linię dachu i ujmując to w skrócie - powstała całkiem zgrabna bryła rodzinnego samochodu. Co zadziwiające - nie zmienił się żaden parametr wielkości nadwozia w stosunku do odmiany sedano-liftbacka. Jakby producent od początku założył, że wersja kombi była bazą, a dopiero z niej wycięto tę hybrydę o wątpliwej urodzie. Nie drażnią mnie już zachwiane proporcje. Dostrzegam spójny, spokojny projekt. Można tu nawet dopatrzyć się podobieństwa do Audi A6 Avant poprzedniej generacji. Ta Skoda po prostu mi się podoba. Może jest zbyt zachowawcza stylistycznie i pudełkowata. Jednak akurat w nadwoziu kombi to duża zaleta, bo to zapowiada solidne i przestronne wnętrze.
Rekordzista
O wielkości wnętrza nowego Superba krążą już legendy. Nie inaczej jest w najbardziej rodzinnej odmianie czeskiego auta. Łatwo zgubić jedno z trójki dzieci. Dlatego przed opuszczeniem kabiny sprawdź, czy wszystkie pociechy rzeczywiście opuściły "pokój" za tylnymi fotelami. Ilość przestrzeni, jaką oferuje drugi rząd siedzeń, należałoby wpisać do księgi rekordów Guinnessa. Odsuwałem maksymalnie fotel kierowcy i zajmowałem miejsce za nim. Fenomenalna ilość przestrzeni na nogi. Zacząłem się zastanawiać - po co więc tak dużo tego miejsca? Może lepiej, gdyby bagażnik miał kilkadziesiąt litrów więcej?
Po otwarciu elektrycznie sterowanej klapy (standard wersji Platinum, dopłata 1,8 tys. zł w niższych wersjach) dylemat zniknął. Więcej się nie da, bo żeby coś włożyć głębiej, trzeba będzie wczołgiwać się do kufra. Genialna pojemność przestrzeni bagażowej wynosząca ponad 630 litrów jest bezkonkurencyjna w klasie. Wyjazd wakacyjny z rodziną Superbem Combi to czysta przyjemność.
Wspomnę także o ilości miejsca z przodu, którego nie braknie nikomu. Do tego elektrycznie sterowane fotele z pamięcią ustawień i niezłym trzymaniem bocznym, które pokryto miłą w dotyku alcantarą, pozwolą poczuć się bardzo komfortowo nawet w dalekiej trasie. Skoda nie dyskryminuje nikogo, dlatego ogrzewanie wszystkich siedzeń należy do standardu odmian Elegance i Platinum.
Powiew luksusu
Jeszcze żadna Skoda nie oferowała tak wielu opcji wyposażenia. Już bazowe wersje są lepiej niż przyzwoicie skonfigurowane. Jednak powiew klasy Premium można poczuć dopiero w topowej odmianie Platinum. To jednak tylko powiew luksusu - niestety, cuda się nie zdarzają. Skoda, choć nie tak droga jak auta z najwyższej półki, delikatnie, ale jednocześnie zauważalnie odstaje od nich jakością wykonania.
Oczywiście, nie ma tu mowy o tandecie, ale pewne detale, jak choćby twarde plastikowe wykończenie części boczków drzwi czy tunelu środkowego, nie licują z najwyższą półką tego segmentu. Ogólne wrażenia zapachowo-dotykowe także. Główną wadą wnętrza Superba w najbogatszej odmianie jest dla mnie to, że nie różni się istotnie jakością od topowej odmiany Octavii.
Jak jednak wspomniałem, Superb nie chce konkurować z dwukrotnie droższymi modelami, ale próbuje uszczknąć kawałek tortu, przyciągając do siebie klientów, których stać na podstawowe wersje drogich niemieckich marek. Dla nich jakość wykonania z pewnością nie będzie zawodem. Bo i być nie może. Spasowanie wszystkich elementów wnętrza stoi na wysokim poziomie. Podczas jazdy nie słychać także, by coś wydawało niepożądane dźwięki. Ergonomia jest świetna, nie trzeba "uczyć się" auta, bo wszystkie instrumenty posiadają logiczną i intuicyjną obsługę.
Świetne wrażenie robi skórzana, trójramienna kierownica. Doskonale leży w dłoniach, a jej gruby wieniec i wyprofilowanie wnosi nieco sportowego ducha. Poza tym, przyciskami w niej ulokowanymi można sterować niemal wszystkimi urządzeniami pokładowymi, łącznie z głosowym wybieraniem numerów telefonu. Sam system bluetooth to kopia rozwiązań znanych z aut Volkswagena i Audi, więc nie miałem najmniejszych zastrzeżeń do jego działania i obsługi.
Najwyższe noty należą się biksenonowym reflektorom z funkcją AFS, która w zależności od prędkości tak ustawia światła, by optymalnie oświetlić drogę. Przy prędkościach od 15 do 50 km/h wiązka światła zostaje rozszerzona tak, by zapewnić lepsze oświetlenie krawędzi drogi. Do tego funkcja doświetlania zakrętów i jazda krętą trasą zyskuje nową jakość. Przy wyższej prędkości (powyżej 90 km/h) doświetlony został także lewy pas. Pomyślano także o specjalnym ustawieniu do jazdy podczas deszczu, które ogranicza odbijanie się światła od kropel wody. Kto raz posmakuje tak zaawansowanej technologii i wsiądzie do auta z tradycyjnymi światłami, zrozumie, że do tej pory jadąc nocą widział 30 proc. tego, co oferuje Superb. Nie ma co prawda modnych diodowych lampek, ale są wbudowane w zderzak światła dzienne, które "zwalniają" ksenony od ciągłej pracy. Tanio i skutecznie.
Szkoda, że w topowej odmianie zabrakło w standardzie nawigacji. Trzeba niestety dopłacać sześć lub dziesięć tysięcy złotych (system Columbus) do bardziej rozbudowanych zestawów GPS. Na pocieszenie dodam, że podstawowy i podobno niezły system nawigacji o nazwie Amundsen kosztuje zaledwie dodatkowo 900 zł.
W tak dużym aucie jak Superb ważna jest skuteczna wentylacja. Niestety, efektywność pracy dwustrefowego Climatronica pozostawia sporo do życzenia. Mimo dodatkowych nawiewów na tylną kanapę, w upalne dni, jakich dostarcza nam tegoroczne lato, długo zajmuje klimatyzacji osiągnięcie zaprogramowanej temperatury we wnętrzu. Poza tym "klima" robi sporo przeciągów, a temperatura w kabinie obniża się w żółwim tempie. Te same zastrzeżenia miałem do układu wentylacji podczas testu Octavii Combi. Tu Czesi muszą trochę popracować albo wywalczyć u kuzyna z Ingolstadt zgodę na skopiowanie ich patentów na schładzanie wnętrza.
Czas na doznania...
...towarzyszące jeździe. Tu nie ma niespodzianek. Skoda prowadzi się bardzo neutralnie i przewidywalnie. W ciasnych zakrętach trudno sprowokować, by przednia oś napędowa uciekała na zewnątrz łuku. Po pierwsze - nie nastraja do tego charakter auta, czyli obszerne, rodzinne kombi. Po drugie - dba o to cała masa doradców-asystentów (elektronicznych), których liczby nie powstydziłby się typowy minister polskiego rządu. Przedstawiam po kolei ośmiu panów: ABS, EBV, MSR, ASR, HBA, EDL, ACS, DSR. Jedni dbają o utrzymanie toru jazdy, inni "podpowiadają" właściwe ruchy kierownicą, kolejni pomagają ruszyć pod górę czy optymalnie dozować siłę hamowania. Na szczęście wszyscy pracują społecznie i nie trzeba wypłacać im żadnych pensji, w przeciwieństwie do panów z ministerstw.
W dziedzinie komfortu czeskie auto nie wyznacza nowych ścieżek. Auto jest "po niemiecku" sprężyste i sztywne. Mnie to pasuje, ale wiem także, że niektórzy być może spodziewali się bardziej harmonijnego tłumienia nierówności. Tylna oś potrafi poza tym akustycznie poinformować o swojej pracy, gdy zawieszenie dobije po wpadnięciu kół w "polską" studzienkę. Za to podczas szybkiej jazdy autostradą docenić należy precyzję działania układu kierowniczego, który koresponduje ze sztywną charakterystyką pracy zawieszenia, co w duecie daje wrażenie pewnego wyczucia auta.
Dla każdego coś miłego
Rozsądny wybór stanowi doładowana jednostka benzynowa o mocy 160 KM i pojemności 1,8 litra (taki wariant przyszło mi właśnie testować). Sprzęgnięta z 7-stopniowym automatem DSG (dopłata 9,8 tys. zł) wydaje się być parą optymalną. W takiej konfiguracji Superb przyspiesza do pierwszej setki w 8,6 sekundy, czyli minimalnie szybciej niż ten sam motor z manualną przekładnią. Wielokrotnie przyszło nam już na łamach aG pisać o tym silniku. Jest cichy, dynamiczny i pracuje niemal bezwibracyjnie. Zachwyca siłą ciągu już od najniższych obrotów silnika. Nie ma mowy o zadyszce czy zwłoce w przyspieszaniu, gdy maksymalny moment obrotowy dostępny jest w zakresie 1,5-4,5 tys. obr./min. Tym bardziej że skrzynia DSG w trybie "sport" robi to błyskawicznie. Silnik wkręcany wysoko zaczyna nawet miło pomrukiwać. Nie jest to bulgot, ale całkiem miłe doznanie dla uszu.
Czasy, gdy "automaty" paliły dwadzieścia procent więcej paliwa od tradycyjnych skrzyń, odchodzą powoli do lamusa. Podczas testu Superb spalał w mieście ok. 11 litrów, a w trasie średnio 7,1 litra benzyny.
To co nowe w Superbie, to fakt szerokiej gamy silników. Zakres mocy waha się od 125 KM w motorze 1.4 TSI do aż 260 KM we flagowym modelu z jednostką V6 o pojemności 3,6-litra z napędem 4x4. Ten ostatni winduje cenę Skody w rejony, gdzie czeska marka nigdy wcześniej nie odważyła się startować.
Znaczek
To najbardziej kontrowersyjna sprawa, bo Skoda kojarzy się większości z produkcją przystępnych cenowo aut. Superb nie jest jednak zwykłą Skodą. To naprawdę świetne auto, które nie ustępuje jakością Passatowi, a w najdroższych wersjach kosztuje tyle, co najtańsze i prawie "gołe" wersje prestiżowych konkurentów. Trzeba więc odpowiedzieć sobie na pytanie, co dla kogo jest synonimem luksusu. Jazda podstawowo wyposażonym Audi A6, czy wypasioną Skodą Superb, która oferuje naprawdę sporo, włącznie z rekordową ilością miejsca w kabinie. Nie ma co prawda tak wyrafinowanego zawieszenia jak bardziej renomowana siostrzana marka i odstaje nieznacznie jakością wykonania, ale poziomem wyposażenia, jakie dostaje się w tej samej cenie, jest poza konkurencją.
Testowany model Superb Combi 1.8 TSI DSG w wersji Platinum kosztuje niespełna 120 tys. zł. Doposażony o kilka dodatków (m.in. lakier metalik, rozbudowany system audio, podgrzewaną przednią szybę, łopatki do zmiany biegów przy kierownicy, rolety szyb bocznych, 18-calowe felgi) kosztuje już ponad 140 tys. zł. Podchodząc do tego bez emocji, jakie towarzyszą stereotypowym ocenom znaczka na masce, Superb wyceniony został za rozsądne pieniądze. Malkontentom polecam cofnięcie się w czasie o 25 lat i przypomnienie, że Audi nie było wówczas uznawane za konkurenta BMW czy Mercedesa. Co prawda Skodzie to raczej nie grozi, z racji chociażby polityki koncernu, do którego należy. Warto jednak na chwilę pozbyć się uprzedzeń i na chłodno ocenić produkt z Mlada Boleslav. Naprawdę warto.
I jeszcze mały szczególik na koniec, który świadczy o dbałości czeskiej firmy o klienta. Parasolka, która znajduje się w bocznych drzwiach tylnych drzwi znana jest już Octavii, ale nadal cieszy, gdy ulewa zaskoczy w najmniej oczekiwanym momencie. Teraz Skoda dorzuca niezwykle praktyczną latarkę, która jest jednocześnie oświetleniem bagażnika. Sprytny mechanizm ładowania pozwala zapomnieć o bateriach i wykorzystywać latarkę, gdy przyjdzie ku temu okazja.