BMW iX pod kontrowersyjnym nadwoziem skrywa genialnego elektryka - TEST
Tak, możecie kręcić nosem na te wielkie nerki i specyficzny design. Czasami warto jednak ukryć uprzedzenia. To najlepszy przykład, gdyż pod tym kontrowersyjnym wizualnie nadwoziem kryje się naprawdę fantastyczne elektryczne auto, które imponuje mnogością zastosowanych tutaj rozwiązań. W moje ręce trafiło BMW iX w wersji xDrive50.
Doskonale pamiętam premierę tego auta. Zdjęcia zamaskowanego egzemplarza oraz pokazywane wówczas samochody koncepcyjne sugerowały wprost, że postawiono tutaj na odważny design, ale finalny efekt zaskoczył wiele osób. Niemcy, mówiąc kolokwialnie, pojechali po bandzie. I choć efekt końcowy dla niektórych może być szokujący, to jednak w tym szaleństwie jest bardzo dużo rozsądku. BMW iX to nie "tylko" elektryk, tylko "aż" elektryk. Flagowiec, który wprowadza markę w nową erę pod kątem wielu rozwiązań. I jeśli faktycznie przymkniecie oko na design nadwozia, to znajdziecie tutaj wyjątkowo udane i przyjemne w użytkowaniu auto.
BMW iX jest specyficzne, to trzeba przyznać
Choć muszę podkreślić, że na żywo wygląda zupełnie inaczej, niż na zdjęciach. Fotografie moim zdaniem gdzieś zaburzają proporcje tego samochodu. Przy osobistym kontakcie zwrócicie zapewne uwagę na masywność tego nadwozia i solidne wymiary, które plasują go niemal na równi z BMW X5.
To kawał solidnego SUV-a i te wielkie nerki wbrew pozorom mają sens. Co prawda nie są wlotami powietrza, a jedynie osłonami całego zestawu kamer i radarów, ale jednak nawiązują do historii marki. Przy okazji stanowią też swego rodzaju "oświadczenie". To auto nie ukrywa swojej marki i robi to w dość odważny sposób. I za to należą się BMW ukłony.
Dużo lepiej wypada tył, który nawet przypadł mi do gustu. Lubię spoglądać na to auto także z profilu, gdyż widać tutaj kilka detali będących "puszczaniem oczka" do aut sprzed lat. Na przykład mocno podcięty front ma w sobie coś ze starych dobrych rekinów. Zwężająca się ku tyłowi linia szyb nawiązuje w pewnym sensie do kultowego podcięcia Hofmeistera i także może wpadać w oko.
Tutaj dodatkowo odważny design podkreślony jest kontrastem czerni i bieli w kolorystyce nadwozia. Unikalnym elementem są także białe klosze tylnych lamp, które mogą być również w kolorze czerwonym - wszystko zależy od preferencji.
W przypadku BMW iX najważniejsze jest jednak wnętrze
Przed otrzymaniem kluczyków wysłuchałem prezentacji przygotowanej przez markę, w której podkreślono mnogość materiałów z recyklingu. To właśnie one "budują" wnętrze i łączą się tutaj z naturalną skórą (choć garbowaną klasyczną oliwą) i z drewnem.
Widziałem ten samochód podczas targów w Monachium, jednak wtedy nie miałem okazji dokładnie zapoznać się z kokpitem. Teraz, korzystając z nadmiaru czasu i dłuższej podróży za kierownicą, dokładnie wymacałem całe wnętrze.
Muszę przyznać, że jest ono naprawdę imponujące. To coś zupełnie nowego, czego wcześniej ta marka nie oferowała. Idea wychodzi gdzieś z koncepcji BMW i3, ale wyniesiona jest na całkowicie nowy poziom. Świetny dobór kolorów, ciekawe w dotyku tworzywa (świetnie spasowane i miękkie) oraz nietypowe fotele i towarzysząca im wisząca konsola środkowa tworzą unikalny zestaw.
Wsiadanie za kierownicę to czysta przyjemność. Fotel jest osadzony blisko krawędzi drzwi, a do tego wygląda jak domowa kanapa. Niech Was jednak nie zwiedzie ta "płaskość" siedziska. Byłem zaskoczony faktem, że w zakrętach nie pływacie tutaj pomiędzy drzwiami, niczym w starym amerykańskim samochodzie.
Sam komfort oferowany przez fotele imponuje. Są wygodne i zdają się być doskonałe w długich podróżach. Myślę, że pokonywanie nawet tysiąca kilometrów w ciągu dnia nie będzie stanowiło tutaj większego problemu.
To samo tyczy się tylnej kanapy. Jest równie płaska, ale i bardzo szeroka. Efekt? Miejsca starszy nawet dla trzech osób, a zajęcie miejsca ułatwia idealnie płaska podłoga. 500-litrowy bagażnik pozwoli z kolei na wygodne załadowanie bagaży.
Jeśli miałbym się tutaj do czegoś przyczepić, to byłby to brak dobrego miejsca na kable. Przydałby się chociażby frunk (którego nie ma) lub dodatkowy schowek na przewody. Można je wcisnąć pod podłogę, ale nie jest to najwygodniejsze rozwiązanie.
W BMW iX debiutuje także system iDrive 8.0
Na prezentację tego auta pojechałem swoim poczciwym BMW E60 z 2007 roku. Obecny w nim iDrive to nieco poprawiona wersja pierwszej generacji tego rozwiązania. Działa powoli, ale wciąż sprawdza się w swojej roli. Do tego obsługa pokrętłem to jedna z najwygodniejszych metod, pozwalająca na sterowanie wszystkim bez rozpraszania uwagi.
Czternaście lat później iDrive wciąż jest na swoim miejscu, choć w zupełnie innej formie. Pokrętło leży pod ręką, towarzyszą mu podstawowe przełączniki, ale poza nimi mamy także dwa duże ekrany, w tym jeden zakrzywiony i dotykowy. To on stanowi centrum dowodzenia i to tutaj nowe oprogramowanie może pokazać swoje możliwości.
Przede wszystkim od razu oczy cieszy wysoka rozdzielczość ekranu i przyjemna dla oka grafika. Obsługa też nie jest zagmatwana, o ile damy sobie chwilę na zapoznanie się ze wszystkimi nowinkami. Jest ich dużo, ale łatwo się w tym wszystkim połapać. Do tego możliwość stworzenia wygodnych skrótów pozwala na uproszczenie obsługi.
Oczywiście mamy tutaj także możliwość sterowania głosem i podłączenia Android Auto i Apple CarPlay. Każdy znajdzie więc coś dla siebie.
BMW iX ma także nowe zegary
A konkretnie nową grafikę zegarów. Posiada ona znacznie większe możliwości indywidualizacji wyświetlanych danych, co jest plusem. Do wad zaliczę jednak odrobinę zbyt skomplikowaną obsługę komputera pokładowego - najwygodniej steruje się nim z poziomu widgetu lub zakładki w systemie multimedialnym.
BMW iX xDrive50, czyli 523 KM robiące przeciąg
W moje ręce trafiła obecnie topowa wersja tego auta, która wyposażona jest w abstrakcyjnie dużą baterię o pojemności 105,2 kWh netto (111,5 kWh brutto). Przekłada się to na ogromny zasięg, który według normy WLTP sięga 630 kilometrów. Oczywiście realnie jest to nieco mniejsza wartość, ale pokonanie 500 kilometrów będzie możliwe - o ile nie wciskamy zbyt mocno gazu.
A to kusi, gdyż 523 KM i 765 Nm sprawia, że auto katapultuje się do setki w 4,6 sekundy i bez problemu osiąga 200 km/h. Wszystko to odbywa się w cudownej ciszy, którą zaburza jedynie generowany przez głośniki "kosmiczny" dźwięk silnika.
BMW ma się czym tutaj chwalić. Przede wszystkim jedną z największych zalet tego auta jest zastosowanie nowego silnika elektrycznego, który jest autorskim projektem marki. Ma on aż 93% sprawności i kompaktowe wymiary, co przekłada się na niższą masę i większą łatwość ulokowania go w aucie.
A jak się jeździ?
Tyle z teorii, przejdźmy do jazdy. Z Konstancina wybrałem się w podróż w kierunku Garwolina i dalej trasą S17 do Warszawy. Zaliczyłem więc drogi wojewódzkie, krajowe i kawałek trasy ekspresowej.
Co zrobiło na mnie wrażenie? Zacznijmy od prowadzenia i zwrotności tego samochodu. Tylna skrętna oś sprawia, że BMW iX chętnie zawija się w ciasnych zakrętach i jest wygodne w operowaniu. Układ kierowniczy jest precyzyjny i ma dobrze dobraną moc wspomagania. Do tego przełożenie, dość krótkie, ułatwia przyjemne pokonywanie zakrętów.
Resorowanie i wybieranie nierówności, pomimo dużych felg, jest tutaj bardzo dobre. Pomaga w tym względnie przyzwoita masa jak na elektrycznego SUV-a, gdyż jest to nieco ponad 2500 kilogramów. Takie wyniki osiągają niektóre spalinowe auta. BMW odrobiło lekcje i wykorzystało najlepsze komponenty, w tym włókno węglowe i technologię CFRP.
Dzięki temu dobrze wypadają także właściwości jezdne. Auto w zakrętach jest niezwykle posłuszne i zadziwiająco zwinne. Nie czuć w nim "otyłości" i ociężałości, typowej dla wielu elektrycznych SUV-ów. Te geny BMW jednak gdzieś się ostały i sprawiają, że za kierownicą można się nawet nieco zabawić.
Kiedy jednak przejdzie nam chęć na szaleństwa, BMW iX zamienia się w przyjemny salon na kołach. Cichy, wygodny i zadziwiająco oszczędny, gdyż przy prędkości 120 km/h zużycie energii to około 22,5-24,5 kWh. To bardzo dobry wynik, który przy tej pojemności baterii oznacza możliwość swobodnego pokonania ponad 400 kilometrów.
W mieście iX także jest dość oszczędny. Wynik w przedziale 19-23 kWh to bardzo dobra wartość, która zasługuje na uznanie.
Ładowanie może być szybkie, może być także praktyczne
Maksymalna moc ładowania w przypadku tego auta to 200 kW, czyli w około 40 minut baterię "zatankujemy" prądem od niemal zera do blisko 100%. Warto jednak pomagać sobie wbudowaną nawigacją, aby ten proces przyspieszyć. Jak to działa? Otóż jeśli za punkt docelowy wybierzemy szybką ładowarkę, to auto samo zacznie "dogrzewać" baterię w trasie, aby podczas ładowania mogła wykazać się pełną efektywnością.
Kolejnym plusem jest dołączony do auta kabel do ładowania. To niby zwykły przewód, ale ma jedną ciekawą cechę. Wystarczy wymienić w nim końcówkę z klasycznej "gniazdkowej" na siłową, a tenże element staje się klasycznym wallboxem, umożliwiającym ładowanie auta z mocą 11 kW. Tym samym nie ma konieczności instalowania takiego urządzenia w garażu - wystarczy jedynie gniazdo siłowe.
Świetna jest także rekuperacja, która bazuje na przednim radarze. Działa sprawnie, jest bardzo skuteczna a wyczucie sposobu jej działania staje się intuicyjne. Jedyną wadą jest fakt, że w przypadku wykrycia auta jadącego przed nami nie jest w stanie wyhamować samochodu do zera, tak jak miało to miejsce na przykład w BMW i3.
Premium kosztuje
Ten samochód w wersji xDrive50 kosztuje wyjściowo 455 700 zł. To jednak dopiero rozgrzewka, gdyż lista opcji jest tutaj naprawdę długa. Mamy na niej chociażby audio Bowers&Wilkins (absolutnie fenomenalne), pakiet sportowy, unikalny dach SkyLounge (ściemniany elektrochromatycznie) czy szereg innych opcji, z laserowymi światłami na czele. To wszystko winduje cenę do poziomu 599 900 zł za ten egzemplarz.
Sporo? Owszem, ale wciąż mówimy o "flagowcu", a konkurencja nie jest tańsza. Poza tym BMW mówi wprost - kolejka klientów ustawiła się już dawno, a auta sprzedają się jak świeże bułeczki.
Ostatnie słowo nie zostało też powiedziane, gdyż już w przyszłym roku zadebiutuje model iX M60, czyli 619-konny potwór, który setkę osiągać będzie w nieco ponad 3 sekundy. Wyścig "na przyspieszenie" nie dobiegł więc końca i przepychanka na tym polu będzie trwała dość długo.
Mam też jeszcze jedno przemyślenie
Pamiętacie ten moment, kiedy na rynek trafiło BMW E65 i później E60? Era Chrisa Bangle'a wzbudziła wiele kontrowersji, a jego projekty uznawano za paskudne. Lata mijają, a obecnie te auta wciąż cieszą oczy i stają się poszukiwanymi rarytasami.
Myślę, że tak też będzie w tym przypadku. BMW iX xDrive50 wyprzedza nieco swoje czasy, ale za kilka lat stanie się projektem uznawanym za odważny i naprawdę atrakcyjny. Potrzeba jedynie czasu - to on gra tutaj pierwsze skrzypce.