To Bugatti możesz postawić na stole. Odmierzy Ci czas i wyczyści portfel
Bugatti Calandre porusza się w dość standardowym tempie: 60 sekund na minutę. Ale wciąż kosztuje blisko milion złotych. I jest dziełem prawdziwych mistrzów w swoim fachu.
Francuska marka przyzwyczaiła już nas do tego, że od czasu do czasu wchodzi we współpracę z twórcą zegarków. Zazwyczaj, tak jak i tym razem, jest to Jacob&Co, manufaktura która słynie z naprawdę drogich zegarów z rozbudowanymi komplikacjami. Zazwyczaj jednak są to zegarki naręczne. Tym razem, jest to Bugatti Calandre, zegar stołowy. Rzecz w zasadzie już niespotykana. Ale, ze względu na producentów, to małe dzieło sztuki, które będzie ozdobą każdego domu.
No, każdego z 99 domów, w których może stanąć, produkcja Calandre jest bowiem ściśle limitowana.
Bugatti Calandre jest tworem marek Jacob&Co oraz Lalique
Lalique to uznany francuski producent szkła. Firma została założona przez francuskiego jubilera i twórcę szkła z epoki secesji, Rene Lalique. Francuz znany był w swojej epoce między innymi z ozdobnych flakonów perfum, ale także modnych ornamentów na maski samochodów. Jego związki z motoryzacją są więc jasne.
Tymczasem Calandre to bardziej rzeźba niż zegarek. Głównym elementem jest srebrna atrapa w kształcie podkowy, tak charakterystyczna dla firmy z Molsheim. W środku znajdziemy zegarek z tourbillonem, w sam raz pasujący do najnowszego modelu Bugatti. Za jego wykonanie odpowiada oczywiście Jacob&Co, które od dawna współpracuje przy czasomierzach inspirowanych tymi ekskluzywnymi samochodami.
Całość zwieńczona jest ramą od Lalique, przedstawiającą dwa słonie ze szkła. Jeśli zastanawiacie się, skąd słonie w Bugatti, to spieszymy z wyjaśnieniem.
To nawiązanie do Rembrandta Bugatti, brata Ettore i rzeźbiarza. Rembrandt (Bugatti, nie ten Holender) zasłynął z rzeźb zwierząt wykonanych z brązu. Poza tym, te tańczące słonie były wyróżnikiem Bugatti Type 41 Royale.
Podstawę zegara twórcy wykonali z białego marmuru. Oczywiście tego najlepszego, czyli z Carrary.
Stołowy zegar Bugatti Calandre nie jest "aż taki drogi", biorąc pod uwagę, że zegarki inspirowane nowym modelem Tourbillon wyceniono na 320 000 Euro. Stołowym jednak nie można się będzie pochwalić na spotkaniu biznesowym.
Być może właśnie dlatego cena jest "tak niska". Przy czym, ta limitowana rzeźba pokazująca upływ czasu, wciąż kosztuje tyle co dobry samochód. Dobry, czyli taki, za którego musicie zapłacić 240 000 USD.