To jeszcze nie jest bunt maszyn. Chiński elektryk "uciekł" na targach i ranił kilka osób
Spokojnie, to jeszcze nie jest bunt maszyn, ale ta sytuacja pokazuje, że czasami każdy szczegół jest bardzo ważny. W Chinach doszło do przedziwnego wypadku - podczas lokalnych targów jeden z samochodów elektrycznych "ruszył" ze stanowiska i potrącił kilka osób. Jak do tego doszło?
W tle jeszcze nie trzeba puszczać motywu z serialu "Z Archiwum X", aczkolwiek pasuje on tutaj doskonale. Podczas targów Nanjing International New Energy pojazd o nazwie Extreme Krypton X (cóż za nazwa!) wyruszył w dziką podróż i opuścił swoje stanowisko. Po drodze potrącił kilka osób, a wycieczkę zakończył na innym samochodzie. Jak to możliwe, że samochód "odjechał zupełnie sam"? Odpowiedź jest prostsza, niż by się mogło wydawać. Spokojnie, bunt maszyn to odległy temat.
To nie bunt maszyn, ludzki błąd i niedopatrzenie. Oto przykład na to, że szczegóły są bardzo ważne
Extreme Krypton X może i brzmi jak służbowy samochód Supermana, ale w praktyce jest Zeekrem X z inną nazwą. Geely w ten sposób reklamuje ten samochód na lokalnym rynku. Podczas wystawy Nanjing International New Energy była to jedna z gwiazd stanowiska tej marki. Problem pojawił się w momencie, w którym ten samochód postanowił opuścić wyznaczone miejsce, wjeżdżając w ludzi zwiedzających stanowisko marki.
Wbrew pozorom nie jest to jednak efekt pozyskania samoświadomości przez maszynę. Każdy pojazd wystawiany na targach powinien być ustawiony w specjalny "tryb pokazowy". To ograniczenie dla elektroniki, która uniemożliwia uruchomienie samochodu i wrzucenie biegu.
Tutaj tego nie dopilnowano. Co więcej, kluczyki samochodu były bardzo blisko samego pojazdu. W efekcie jeden z oglądających bez większego problemu nie tylko "odpalił" napęd, ale też wrzucił bieg i ruszył z miejsca, w którym wystawiono samochód.
W efekcie pięć osób zostało rannych. Dwie osoby wymagały wsparcia medycznego ze strony lekarzy.
Zeekr, jako "właściciel" marki Extreme Krypton, wydał oficjalne oświadczenie, w którym potwierdził, że za tym wypadkiem stoi głupia pomyłka. Co więcej, marka grupy Geely rozpoczęła dochodzenie, które ma wyjaśnić co pozwoliło na uruchomienie pojazdu bez obecności kluczyków w kabinie. Pewne jest to, że taki problem raczej nie powróci, gdyż stosowna łatka w oprogramowaniu ma uniemożliwić podobne działania. I bardzo dobrze - raczej nikt nie chce zobaczyć odjeżdżającego na targach samochodu.