Chińczycy składają Rosjanom Citroeny. Stellantis może się tylko przyglądać

Wygląda na to, że Chińczycy znaleźli kolejny sposób, jak napychać sobie portfele rosyjską walutą. A Rosjanie, jak zdobyć samochody z Europy.

Wojna to koszmar i tragedia. Ale dla niektórych to okazja do kombinowania i biznesu. Z tego założenia najwyraźniej wyszli Chińczycy, którym jak wiadomo, zawsze musi się zgadzać pełen portfel. Dlatego obecnie zdominowali już objęty sankcjami rynek rosyjski (mają go już 56%) i planując kolejne posunięcia.

Z kolei Rosjanie mają sporo "niezagospodarowanych" fabryk firm, które wycofały się z rynku agresora. Wszystkich nie są w stanie "zasiedlić" krajową myślą techniczną, a Chińczycy niekoniecznie chcą też produkować aż tyle samochodów na miejscu.

Chińczycy "przejmują" Stellantis

Jak donosi Agencja Reutera, poza pośrednictwem w imporcie "zachodnich" marek do Rosji, Chińczycy poszli o krok dalej.

Chińczycy

W dawnych zakładach koncernu Stellantis, o wydajności na poziomie 125 tysięcy sztuk, ruszyła produkcja. To nie globalna firma wróciła na tamten rynek. To jej chiński kooperant, czyli Dongfeng. Z fabryki w Kałudze, skąd dotychczas wyjeżdżały Citroeny, Peugeoty i Ople, właśnie "wyszło" kilkadziesiąt testowych C5 Aircrossów. Komponenty oraz wiedzę dostarczył właśnie Dongfeng, który produkuje auta tej marki w Państwie Środka.

Masowa produkcja ma ruszyć jeszcze w tym roku. Jak donoszą informatorzy Agencji Reutera, nie jest pewne pod jaką marką pojawią się Citroeny. Na pewno koncern Stellantis nie przyłożył do tego ręki. I nie wydał zgody, aby Chińczycy zaopatrywali Rosjan. A Ci albo korzystają z części oryginalnych, albo już mają fabrykę "podrabianych Citroenów", które mogą wysyłać do Rosji na ostateczny montaż. Nie zdziwiłbym się, jakby przez granicę na Amurze trafiła też technologia i materiały, które pozwolą w przyszłości produkować więcej modeli światowego koncernu.

Sprawa ruszyła przy tym bardzo szybko. Stellantis utracił bowiem kontrolę nad swoimi zakładami (w tym w Kałudze) 31 grudnia 2023 roku. W ciągu półtora miesiąca udało się więc zorganizować "produkcję zastępczą".

Dongfeng póki co odmawia komentarza. Chiński koncern oczywiście należy do państwa i jest trzecim z "Wielkiej Czwórki" chińskich potentatów motoryzacyjnych (pierwsze są odpowiednio SAIC i FAW Group). Do marek w portfolio Dongfenga należy m. in. obecny częściowo na polskim rynku Voyah oraz gros światowych producentów, dla których firma produkuje modele w Chinach (m.in. Nissan, Honda, Renault i właśnie Stellantis).