Za Chiny się tego nie spodziewaliście, ale Chiny zaczynają rządzić w Polsce. Liczby nie kłamią
Chiny przejmują polski rynek samochodowy. Sprzedaż samochodów z Państwa Środka rośnie, a ich udział w rynku jest naprawdę duży. Liczby robią wrażenie.
Październik i listopad 2023. MG i Omoda/Jaecoo wchodzą na polski rynek, ogłaszając ambitne plany. Padają duże liczby, gwarancje rozbudowy sieci sprzedaży i zapowiedzi ciekawych modeli. Wszyscy spoglądają na mówców z lekkim zdziwieniem, uśmiechając się pod nosem w nieco ironiczny sposób. Nikt nie zakładał, że chińskie marki przebiją się w Polsce do czołówki. W końcu metka "Made In China" zawsze budziła negatywne skojarzenia i sprawiała, że wiele osób omijało takie produkty szerokim łukiem - nawet jeśli de facto Chiny dostarczały im rzeczy, z których korzystali na co dzień.
Wielu największych graczy także delikatnie bagatelizowało debiut Chińczyków. Nikt nie dawał im szans na wielki sukces. Tymczasem nieco ponad półtora roku później marki z Chin mają już 7,3% udziału w rynku motoryzacyjnym w Polsce. Do klientów trafiło blisko 14 000 aut "zza muru". Co więcej, niektóre marki sprzedają więcej niż gracze, którzy kiedyś rozdawali karty w Polsce.
Chiny zgarniają polski rynek. MG rządzi, cztery marki są tak naprawdę najważniejsze
Prym wiedzie tutaj oczywiście MG, które należy do grupy SAIC. Widać to zresztą na ulicach. Nowy HS jest częstym widokiem, podobnie jak i mniejszy ZS. Ta marka w maju przeskoczyła Forda w liczbie zarejestrowanych egzemplarzy, a od początku tego roku przebija tę markę o blisko 20 aut. Niby niewiele (zwłaszcza w perspektywie coraz skromniejszej gamy "błękitnego owalu"), ale robi to wrażenie.
Drugie miejsce na podium zajmuje Omoda, która póki co oferuje tylko jeden model - 5 i E5 (elektryczne wydanie). W drodze jest jednak duży SUV 9 z bardzo mocnym napędem i z atrakcyjną ceną. W ślad za nim pójdzie nieco mniejsza Omoda 7. Tutaj może więc dojść do pewnych przetasowań.
Trzecie miejsce zgarnęło Jaecoo z liczbą 2137 sprzedanych aut w Polsce. Piękna liczba, imponujące osiągnięcie. Jak widać ten SUV, dostępny z dwoma silnikami do wyboru, idealnie wpisuje się w oczekiwania klientów.
Czwarte miejsce, tuż za podium, zajął BAIC z liczbą 1629 sprzedanych aut. Różnica względem MG czy Omody jest więc duża i nie spodziewałbym się tutaj wielkich roszad w przyszłości.
Zaskakuje mnie za to pozycja numer pięć, czyli BYD. Ta marka sprzedała w tym roku 1225 samochodów
BYD jest ciekawym bytem, gdyż oferuje zarówno wydajne elektryki, jak i bardzo nowoczesne hybrydy. Nie jest to marka "budżetowa" - ceny są tutaj wyższe, ale i standard też jest lepszy, niż w autach z pierwszych czterech pozycji rankingu.
Całkiem nieźle wypadł też Forthing (czego nie mogę zrozumieć, gdyż tutaj jedynie U-Tour ma jakiś sens) i nowy Leapmotor. Jestem ciekaw jak ten ranking będzie prezentować się pod koniec tego roku.
Wróćmy jednak do tej metki "Made In China". Jakim cudem ludzie przekonali się do samochodów z Chin?
Mam wrażenie, że jest to temat, który powinni poruszyć socjologowie i psycholodzy. W zaledwie kilka miesięcy marki, na widok których wiele osób kręciło nosem, przeszły do pozycji "wzorców" dla szeregu osób. Śledząc opinie w internecie zauważyłem, że Chiny stają się "krajem, który nie chce nikogo oszukać". Przeważają komentarze o tym, że oferują dobre wyposażenie w odpowiedniej cenie i nie próbują wycisnąć z portfeli klientów każdej złotówki.
Chiny rozdają karty
Wiadomo - wchodząc w ten temat odkryjemy genezę niskich cen, aczkolwiek nie da się ukryć, że są one naprawdę kuszące. Teraz pozostaje tylko poczekać na pierwszy poważny sprawdzian dla większości z tych samochodów, czyli na ocenę ich stanu (mechanicznego i blacharskiego) za 2-3 lata.
Swoją drogą, niektóre marki (BYD, Xpeng, Chery) będą niebawem produkować swoje auta w Europie (Węgry, Austria, Hiszpania). Zobaczymy jak zmiana lokalizacji wpłynie na ceny samochodów i czy faktycznie uda się utrzymać tak atrakcyjne kwoty.
Chińczykom po części przysłużył się... Stellantis. W ten sposób mogli szybciej rozbudować sieć sprzedaży
Jak być może pamiętacie, za czasów Carlosa Tavaresa doszło do ostrego cięcia sieci sprzedaży grupy Stellantis. Wielu dealerów dostało niekorzystne warunki lub straciło autoryzacje. Mając dobre i nowoczesne obiekty pozostali na lodzie. I tu właśnie weszli Chińczycy, którzy zadomowili się w tych salonach. Wcale mnie to nie dziwi - grzechem byłoby nie skorzystać z takiej oferty.
Dokładając do tego fakt, że za sprzedaż MG czy BYD odpowiadają duże grupy dealerskie, a Omoda i Jaecoo szybko wskoczyły do tego pociągu, dostępność tych aut stała się po prostu ogromna.