Ciężarówką z Norwegii do Dubaju. Świetny film Scanii z 1976 roku to obowiązkowa pozycja na wieczór
Dubaj w 1976 roku był jeszcze małym miastem, liczącym nieco ponad 200 000 mieszkańców. Już wtedy jednak miejsce to stanowiło ważny punkt w światowej siatce logistycznej. I o dziwo pewne towary dowożono tam drogą lądową - z Norwegii.
Prosty scenariusz - ogromny statek transportowy psuje się w drodze do Zatoki Perskiej. Do naprawy potrzebna jest unikalna część, która powstaje w Norwegii, a musi dotrzeć do Dubaju. Teraz najprawdopodobniej wybrano by drogę powietrzną i wysyłkę samolotem transportowym. W 1976 roku nie było to jednak tak oczywiste, a najlepszym sposobem na dowiezienie niezbędnego elementu do celu była wyprawa ciężarówką. Scania doskonale wykorzystała to do promocji marki.
W 1976 roku ekipa filmowa zrealizowała materiał z takiej wyprawy
Głównym bohaterem tego filmu jest człowiek o wyjątkowo polsko brzmiącym imieniu i nazwisku - Jan Dąbrowski. Jest on pracownikiem firmy Johan Evensen & Sønner, która specjalizowała się w tamtych czasach w trudnych transportach. W 1975 roku po 106 kursach zakończyła stałe połączenie logistyczne z Bandar Abbas w Iranie. Kiedy więc rok później pojawiło się tak trudne zlecenie, był to jedyny operator z odpowiednim doświadczeniem na tak wymagającej trasie.
A był to kawał podróży. Jan Dąbrowski i jego Scania musiały przejechać z Norwegii do Dubaju przez całą Europę, cieśninę Bosfor, Irak, Arabię Saudyjską i Katar, aby finalnie dotrzeć do Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Nie było to lekkie wyzwanie. Wówczas drogi prowadzące głównie przez pustynię nie były jakkolwiek oznakowane. Nawet lokalni kierowcy potrafili się tam zgubić, a rocznie około 14 osób nigdy nie wracało ze swoich samochodowych podróży. To były także czasy, gdzie kluczowym elementem była znajomość mapy, świetna orientacja w terenie i wytrzymałość. Pomiędzy Dohą a Dubajem nie było z kolei utwardzonej i wyasfaltowanej trasy.
Bez luksusów
Scania nie oferowała wtedy zbyt wielu udogodnień, które wspierałyby kierowcę podczas tak długiej podróży. Klimatyzacja? Tak luksusowe wyposażenie nie było standardem w ciągnikach siodłowych. Do tego kierowcy byli zdani na swoje zdolności. W razie awarii musieli poradzić sobie z poważnymi naprawami, a w krytycznych sytuacjach kluczem do sukcesu było opanowanie. Najlepszy przykład stanowi pokazana w filmie sytuacja, gdzie jednocześnie przebite zostały dwie opony, a ciężarówka utknęła w piachu.
Dubai Road Express był nietrafionym pomysłem
Przede wszystkim nie było uzasadnienia dla utrzymywania takiej trasy. Wyprawa odbyła się więc tylko jeden raz. Firma transportowa podkreśliła także problem dotyczący samotności kierowcy. Cały przejazd trwał kilkanaście tygodni, a operator trasy przez większą część drogi nie miał żadnego kontaktu z szoferem. Jedną szansą na komunikację były postoje w większych miastach, takich jak chociażby Doha, gdzie tankowano i sprawdzano auto.
Tak długie trasy są już rzadkością
W większości przypadków zastąpiono je samolotami lub transportem morskim. Ewenementem jest np. słynny już kierowca z Iranu, który od dziesiątek lat pokonywał trasę ze swojego rodzimego kraju do Polski wożąc rodzynki. Jego powrót do kraju wciąż jest niepewny, a poszukiwania samochodu, który spełni wymagania ograniczeń narzuconych na ten kraj wciąż trwają.