Citroen zrezygnuje z modelu C5 X, gdyż "ten segment nie istnieje". Czyżby?
Klasyczna "klasa średnia" niebawem zniknie na dobre. Citroen C5 X, czyli bardzo specyficzny przedstawiciel segmentu D, szykuje się do emerytury.
- Citroen C5 X nie zyska następcy
- Francuska marka chce skupić się na mniejszych modelach
- Spostrzeżenia szefa Citroena mogą być mocno zaskakujące
"Klasa średnia", czyli szeroko pojęty masowy segment D, niegdyś królował na rynku. Samochody pokroju Forda Mondeo, Opla Vectry/Insigni, czy Toyoty Avensis, dosłownie zalewały drogi. Teraz takich aut w zasadzie nie ma, a na rynku pozostali jedynie nieliczni gracze. Wśród nich jest nieco wyrośnięta Toyota Camry i między innymi Citroen C5 X.
Jego dni są jednak policzone. Francuski crossover nie zyska następcy, a marka skupi się na mniejszych modelach. Ta decyzja poparta jest dość zaskakującymi stwierdzeniami.
Citroen C5 X nie zyska następcy, gdyż "jego segment praktycznie nie istnieje"
Przeciętna sprzedaż tego auta argumentowana jest przede wszystkim niewielkim zainteresowaniem ze strony klientów. Ci wybierają głównie SUV-y, co akurat jest prawdą. Zresztą wielu producentów podkreśla, że bez SUV-ów ich wyniki finansowe byłyby po prostu tragiczne.
W przypadku C5 X problemem jest też inna kwestia, o której Francuzi rzecz jasna nie mówią głośno. Chodzi oczywiście o wygląd auta, a także o gamę jednostek napędowych. Stylistyka tego samochodu jest bardzo kontrowersyjna i łączy cechy liftbacka oraz kombi. Specyficzna linia nie przypadła do gustu wielu osobom.
Drugim problemem jest gama jednostek napędowych. Klasa średnia faktycznie "skurczyła się" do raptem dwóch-trzech modeli. Lider w wybranych krajach, czyli Camry, zyskuje dużo za sprawą wydajnego napędu hybrydowego, który doceniają klienci.
Tymczasem Citroen skupił się na dwóch skrajnościach. Z jednej strony jest jednostka 1.2 (teraz 1.2 MHEV), która oferuje mało mocy i średnio radzi sobie z tak dużym samochodem. Z drugiej jest hybryda plug-in, która nie ma wybitnego zasięgu na prądzie, ale za to dużo pali i sporo kosztuje.
Złoty środek, w postaci silnika 1.6 Turbo (swego czasu popularnego w autach z tego segmentu, vide Opel Insignia czy Ford Mondeo), wycofano w ekspresowym tempie. Gdzie sens, gdzie logika?
Citroen chce się skupić na mniejszych samochodach
I tu akurat widzę dobry kierunek. Czasy, w których ta marka mogła aspirować do modeli z wyższej półki, są już dawno za nami. Uważam, że tu problemem było oderwanie DS-a i stworzenie z niego osobnego bytu. Z jednej strony dostajemy to, co oferują Citroeny (jedynie w nieco lepszym opakowaniu), a z drugiej ciężko jest te auta przyrównać do producentów premium - Audi, BMW czy Mercedesa.
Auta z "szewronem" na masce będą więc obracać się głównie wokół segmentu B i C. Co ciekawe wykluczono tutaj powrót do segmentu A z autem, które wpasowałoby się pomiędzy model Ami i C3. Tutaj akurat powodem są regulacje unijne i kwestia wymaganych systemów bezpieczeństwa.
Koszty stają się na tyle wysokie, że produkcja małych aut po prostu przestała się opłacać. Ich cena byłaby niewiele niższa od aut z segmentu B, a marża producenta utrzymywałaby się na znikomym poziomie. To jeden z powodów, dla których wiele firm porzuciło takie samochody.