Czerwone oznacza "stój". Wiedzą to przedszkolaki, ale nie kierowcy
Dzieci w wieku przedszkolnym wiedzą, że czerwone światło oznacza, że trzeba się zatrzymać. Jak widać kierowcy mają z tym problem (albo są daltonistami), gdyż system Red Light w Polsce zanotował blisko 10% więcej wykroczeń.
Niech kamień rzuci ten, kto nigdy nie przejechał na czerwonym świetle. Mniej lub bardziej świadomie zrobiło to większość kierowców. Niezależnie od powodu i miejsca jest to skrajnie głupie, a teraz także może dużo kosztować. W wielu miejscach działa system Red Light, który rejestruje przejazd "na czerwonym" - nie tylko na skrzyżowaniach, ale także na przejazdach kolejowych. W zeszłym roku zanotował rekordową liczbę wykroczeń - a wydawać by się mogło, że czerwone światło jest tak oczywistą informacją dla kierowcy.
Jak widać niekoniecznie - czerwone światło dla niektórych jest umowne. A to kosztuje bardzo dużo
System Red Light w Polsce zanotował 1 090 232 wykroczeń. To o 9,6% więcej niż przed rokiem. Duża w tym jednak zasługa nowych lokalizacji, w których działają kamery Red Light. Znajdziemy je na dużo większej liczbie skrzyżowań i przejazdów kolejowych.
Paradoksalnie to właśnie na tych drugich pojawia się bardzo dużo "przejazdów na czerwonym". Migające światła na rogatkach, nawet przy otwartych szlabanach, zabraniają wjazdu. Dla niektórych jest to jednak jedynie sugestia, która kosztuje bardzo dużo.
Przypomnijmy: mandat to 2000 złotych, a na konto kierowcy wpada aż 15 punktów. Do tego, wydawać by się mogło, wielki i piekielnie ciężki rozpędzony pociąg powinien budzić respekt. Tak jednak nie jest.
Na przykład w samym Radomsku system Red Light zanotował 587 przejazdów przez tory kolejowe po włączeniu sygnalizacji świetlnej. Tym samym ten jeden przejazd samodzielnie zarobił blisko 1,2 miliona złotych w mandatach. Istna żyła złota!
GITD planuje dalszą rozbudowę systemu RED LIGHT
To część systemu CANARD, na który składają się także fotoradary i odcinkowe pomiary prędkości. Niebawem te ostatnie pojawią się na wielu drogach, takich jak chociażby autostrada A1. Tu będzie jeden z najdłuższych fragmentów OPP w Polsce, na fragmencie pomiędzy Piotrkowem Trybunalskim a Kamieńskiem. Ten ruszy jeszcze w tym roku i według GITD ma być batem na kierowców, którzy osiągają wysokie prędkości na tym odcinku.
W planach jest także rozbudowa o odcinek Kamieńsk-Radomsko, a wyżej od węzła Łódź-Wschód do węzła Łódź-Górna.


