Daewoo zrobiło Mercedesa Klasy A przed... Mercedesem. To samochód, o którym zapomnieliście
Wiecie, że Daewoo zrobiło "Mercedesa Klasy A" na kilka lat przed... Mercedesem? W połowie lat dziewięćdziesiątych badali już podobną koncepcję.
W połowie lat 90. Daewoo intensywnie eksperymentowało z formą "iidealnego samochodu przyszłości". Efektem tych prac były dwa prototypy, które łączył bardzo odważny design i zaskakująco nowatorskie rozwiązania techniczne. DACC-2 zadebiutował na pierwszym Seoul Motor Show w 1995 roku. Z kolei No.2, pokazano w tym samym roku jako rozwinięcie wcześniejszych koncepcji. Była to zapowiedź kierunku, w którym Daewoo chciało podążać w segmencie niewielkich pojazdów miejskich.
Daewoo szukało nowej formy. Idea "minivana" była idealna
DACC-2 wyróżniał się nadwoziem o nietypowej linii przypominającej kształt firmowego logo. Jedna, płynna krzywizna łączyła przód, dach i tylną szybę, tworząc aerodynamiczną bryłę. Szeroki pas oszklenia przechodził bez załamań od maski aż po tył auta. Cały dach pokrywały z kolei panele solarne, które miały wspierać systemy pokładowe.
Na krawędziach przedniej szyby umieszczono po czternaście miniaturowych lamp z włókien światłowodowych. Choć były malutkie, to oferowały dużą jasność. Z tyłu znalazły się pionowe lampy zespolone oraz neonowe światła umieszczone bardzo wysoko, tak aby poprawić widoczność. Wzmocniona struktura tylnej części nadwozia zwiększała bezpieczeństwo.
Prototyp Daewoo miał minimalne zwisy i maksymalnie wydłużony rozstaw osi. To poprawiało stabilność i komfort jazdy, jednocześnie zwiększając ilość przestrzeni w kabinie. Sylwetka w kształcie klina podnosiła z kolei tylną część wnętrza.
Tylne fotele umieszczono wyżej niż przednie, dzięki czemu pasażerowie mieli lepszą widoczność i wrażenie jazdy z perspektywy kierowcy. Ponoć projekt zainspirował układ antycznego amfiteatru. Drzwi otwierało się za pomocą przycisku, bez tradycyjnych klamek.
Kabina wyróżniała się sporą wysokością, ułatwiającą wsiadanie i wysiadanie. Wnętrze łączyło ergonomię z wysokiej jakości materiałami i formą charakterystyczną dla popularnych w tamtym czasie projektów typu cab-over.
W Daewoo No.2 palce maczali Włosi. To widać
Rok 1995 przyniósł także kolejny prototyp, czyli Daewoo No.2. Projekt powstał we współpracy z włoskim I.De.A Institute, pod kierunkiem Justyna Norka. Tego człowieka przedstawiać nie trzeba: wspierał projekty Fiata Tipo i Tempry, a także Taty Nano.
Prototypowe auto mierzyło 4,13 m długości oraz 1,90 m szerokości. Wyróżniało się obłymi powierzchniami oraz odważnym podejściem do proporcji. Pionowe reflektory z dziesięcioma wiązkami światłowodów umieszczono pomiędzy maską a błotnikami, a z tyłu pojawiły się aż trzy światła stopu LED. Było to rozwiązanie niezwykle rzadkie w 1995 roku. Tradycyjne lusterka zastąpiły kamery boczne.
Wnętrze stawiało na zapewnienie maksymalnej widoczności dla wszystkich w kabinie. Dwa tylne, indywidualne fotele ustawiono wyżej niż przednie, co poprawiało bezpieczeństwo przy uderzeniach bocznych i umożliwiało wszystkim pasażerom niezakłócony widok na drogę. Przestrzeń kabiny można było przekształcić dzięki fotelom obracanym o 180 stopni, a panele solarne na dachu zasilały klimatyzację podczas postoju.
Daewoo No.2 wykorzystywało aluminiową ramę, która zmniejszała masę i poprawiała zwrotność. Pod maską pracował 2,5-litrowy, sześciocylindrowy silnik rzędowy z nowej gamy jednostek Daewoo, projektowanej w wariantach od trzech do sześciu cylindrów oraz pojemnościach 0,8–2,5 litra. Konstrukcja umożliwiała montaż różnych układów napędowych, w tym rozwiązań hybrydowych, podobnie jak poprzedni DACC-2.
Z prototypów nic nie zostało, ale idea takiego samochodu była zalążkiem dla Daewoo Tacumy
Tacuma, znana też jako Rezzo, była minivanem koreańskiej marki, czerpiącym garściami z tych prototypów. Co prawda futurystyczna forma przepadła, ale na szczęście zachowano praktyczność na wyższym poziomie.


