DS 4 Crossback 1.2 PureTech 130 Be Chic
Typowy Francuz, czy odejście od „miękkości”? Czy w DS 4 da się wytrzymać 11 godzin za kierownicą? I co znaczy tak naprawdę Crossback w nazwie. Zapraszamy.
Już pierwsze kilometry będą determinować całą podróż. Dlatego doceniam to, jak wyprofilowany jest fotel oraz łatwość ustawienia go, aby znaleźć idealną pozycję za ogromną kierownicą. Udaje mi się, choć mam wrażenie, że coś jest nie tak. Póki co ruszam na miasto, by za chwilę zmierzyć się z długą trasą.
Częste zatrzymania, ruszania, tory tramwajowe, kocie łby i inne miejskie atrakcje utwierdzają mnie w przekonaniu, że DS jest stuprocentowym "Francuzem". Kompakt "połyka miasto" bezproblemowo i bez nadmiernego informowania swoich pasażerów o nierównościach. Mimo prostego układu zawieszenia oraz braku hydropneumatyki (ale ponoć koncern ma wrócić do tego rozwiązania, na szczęście), samochód jest mięciutki, choć nieco mniej rozbujany niż na przykład testowany przeze mnie w zeszłym roku Citroen C4. Nie oznacza to oczywiście, że samochód jest sztywny. Przy ostrym hamowaniu, albo np. szybkim pokonywaniu ronda odczujemy miękkość DS-a – samochód nurkuje i wychyla się.
Jeśli zaś chodzi o samo hamowanie, nie ma powodów do obaw. "Czwórka" zatrzymuje się sprawnie, siłę hamowania dozuje się dość dobrze i nawet gwałtowne zwalnianie z prędkości autostradowych nie wytrąca jej z rytmu i nie pogarsza sprawności hamulców przy kolejnych użyciach środkowego pedału.
Nie jest zresztą do takich szybkich manewrów zbudowany. Prowadzi się dość dobrze, choć daleko mu do precyzji i neutralności najlepszych w segmencie. Układ kierowniczy pracuje lekko, nie jest jednak zupełnie pozbawiony czucia. Na miasto jest idealny, w trasie nieirytujący, choć jeśli ktoś oczekuje bardziej zdecydowanego prowadzenia i reakcji – może być zawiedziony.
Na trasie, przy wyższych prędkościach, DS jest dość stabilny, zarówno przy bocznym wietrze, jak i pokonywanych łukach na autostradzie. Jeśli chodzi o nierówności, to nie mamy ich póki co zbyt dużo na trasie, jedynie autostrady z płyt w Niemczech, jednak i te łączenia "znikają w podwoziu" DS.
Mamy do zrobienia "na raz" ponad 1 200 kilometrów. Samochód wymusza na nas postoje rozmiarem baku i spalaniem, jednak wciąż jest to duża odległość. Wspomniana wcześniej pozycja za kierownicą zdecydowanie "nie uwiera". Podłokietniki są mniej więcej tam, gdzie ich potrzebuję, kierownica dobrze leży w dłoniach, a na zegarach wszystko widzę. Tylko z każdym kilometrem coraz bardziej się zapadam. Już wiem, co jest nie tak. Fotele są za miękkie. O ile podczas krótkich, miejskich czy podmiejskich przejażdżek i dojazdów nie będziemy mieć problemów, to w długiej trasie przydałoby się nieco twardsze siedzisko. Ci z tyłu mają nieco lepiej. Kanapa jest wyraźnie twardsza i mimo dość pionowo ustawionego oparcia, jest tam naprawdę o wiele wygodniej, niż wskazywałyby na to problemy z zajęciem miejsca.
Dlatego postoje warto robić.
Cross?
Podniesione nadwozie, ale bez napędu na cztery koła. Osiemnastocalowe felgi i opony o niezbyt wysokim profilu. Czy Crossback ma w sobie coś takiego, co pozwoli mu na więcej niż zwykłemu DS 4 (zważywszy na to, że DS wcale nie jest specjalnie nisko zawieszony)?
Testujemy w kraju, w którym ciężko znaleźć kawałek offroadu. Przynajmniej teoretycznie. Bo jedziemy m.in. zwiedzić wydmy nad Morzem Północnym. Żeby tam dojechać, wspinamy się (w Holandii!) krótkim odcinkiem z dość dużą ilością zakrętów. DS wyraźnie szuka przodem, jakby sobie skrócić drogę. Połączona z miękkim zawieszeniem podsterowność powoduje, że zgodnie z przewidywaniami, wracam do szeregu i nie usiłuję grać bardziej sportowo nastawionego.
Okazuje się, że na same wydmy nie możemy wjechać – nie ma też żadnej drogi gruntowej, na jaką można by wepchnąć Crossbacka. Mamy tylko wielki nieutwardzony parking. I nierówny. Może być. Choć tak naprawdę wciąż sprawdzam głównie sposób resorowania. Ale co większe muldy mogłyby sprawić problem przeciętnemu hatchbackowi. A DS 4 Crossback sobie radzi. Jego przydatność pod pewnymi względami przypomina Dacię Sandero Stepway. Pozwala na mniej stresujące korzystanie z dróg leśnych i gruntowych bez obawy o plastiki czy miskę olejową.
Oczywiście to powinno ograniczyć nasze zapędy do prób terenowych. Jednak postanowiliśmy… zjechać w głąb polderu. Lekko wilgotna gleba, mokra trawa i nachylenie drogi. Skończyło się ubłoconym samochodem i gorączkowymi myślami, czy towarzysząca nam Honda CR-V zdoła nas wydobyć. 4x4 na pewno by tu pomogło, jednak szeroka opona (225/45R18) z wybitnie szosowym bieżnikiem wyraźnie komunikuje – Crossback jest podniesiony, ma zmienione zderzaki, ale nawet nie próbuje być bardziej uniwersalny.
W mieście sprawdzi się lepiej – wyższy prześwit to łatwiejsze pokonywanie np. progów zwalniających (choć ze względu na miękkość – polecam mimo wszystko zwalniać przed nimi). Dorzucamy do tego lekko pracujący układ kierowniczy, o którym wspomniałem wcześniej i okazuje się że w tej „dżungli” DS radzi sobie znakomicie.
W mieście przydaje się też dobra widoczność. Do przodu – jest nieźle, zwłaszcza, że Crossback ma wspaniały wynalazek Citroena, czyli szybę zachodzącą nad głowy kierowcy i pasażera. Wizualnie – świetnie, ale poprawia również praktyczność. Nieco gorzej jest ze spoglądaniem do tyłu – słupki C są bardzo szerokie, a tylna szyba niewielka. Pomaga kamera cofania oraz czujniki parkowania. Szkoda tylko, że są tylko z tyłu. W dobie układów pozwalających na samodzielne parkowanie, przydałby się komplet "gadżetów", nawet jeśli potrafimy zaparkować "na centymetry" nawet Transitem – blaszakiem.
Podsumowanie
Po spędzeniu tygodnia za kierownicą DS 4 mogę powiedzieć, że jest to dość udany samochód. Zaskoczony jestem silnikiem, który okazał się wystarczający mimo niewielkiej pojemności. Widać jednak, że nie jest to samochód bardzo dynamiczny. Jest też przyjemnie komfortowo resorujący, z dość dużym bagażnikiem. Cierpi za to na kilka przypadłości ergonomicznych i na pewno nie nadaje się dla kierowców oczekujących szybkiego samochodu. Ale tak naprawdę przeszkadza w nim głównie jedna rzecz. W przeciwieństwie np. do DS 5 nie odróżnia się bardzo od modelu, na którym bazuje. Także lista wyposażenia, choć bogata o elementy uszlachetniające (indywidualizacja kolorów, wiele wersji skórzanej tapicerki), jest krótka jeśli chodzi o "współczesne" gadżety pozwalające samochód nawet nie tyle wyróżnić, co wyrównać poziom z konkurencją. Kilka dodatkowych elementów, nieco twardszy fotel i krótszy skok sprzęgła i nie mógłbym się tak naprawdę doczepić do niczego poważnego. Test zdany.