Nowa dostawcza Tesla ma więcej sensu niż Cybertruck. I kupisz ją w Europie
Jest to premiera, której nikt się nie spodziewał. Dostawcza Tesla ma rozwiązać problem wśród przedsiębiorców, którzy nie chcą dostawczego "elektryka" innej marki. I może być hitem!
- Dostawcza Tesla może zabrać ponad 2000 litrów bagażu
- Ma równie duży zasięg, co modele osobowe
- Wygląda... jak Model Y
Powieszmy sobie szczerze. Tesl Cybertruck to wielki gadżet, który nie przyda się nikomu. A przynajmniej nikomu, kto potrzebuje pickupa w celu, do którego został wymyślony. Potrzebna więc była inna dostawcza Tesla. O dziwo, jej autorami jest francuski oddział marki. I póki co tylko tam będzie oferowana.
Dostawcza Tesla to Model Y, tylko dwumiejscowy
Najprostsze rozwiązania są najlepsze. Niczym Seicento Van, albo Suzuki Jimny wykastrowane przez unijne przepisy, dostawcza Tesla Model Y jest standardowym crossoverem, tylko pozbawionym drugiego rzędu siedzeń. Zamiast tego mamy dwa miejsca i płaską podłogę.
Przestrzeń bagażowa to 2152 litry, przez co samochód ustępuje może klasycznym autom dostawczym pod względem pojemności. Ale jak na samochód tej wielkości, to dobra wartość.
Komu potrzebna jest taka dostawcza Tesla?
Oczywiście Francuzi będą sobie odliczali Le VAT od auta dostawczego. I pobierali dopłaty za samochód elektryczny. Tu się zgadzają wszystkie tabelki w Excelu.
Taka dostawcza Tesla pewnie będzie też bardzo często wykorzystywana jako auto osobowe w coraz bardziej skomplikowanym systemie francuskich Stref "Czystego" Transportu.
O dziwo, wydajny i w miarę "normalny" z wyglądu samochód dostawczy przyda się też firmom, które wożą dużo, ale w "prestiżowych miejscach". I choć trudno uznać Teslę za wybitnie prestiżowe auto, to powinna wyglądać lepiej i bardziej dyskretnie od klasycznego auta "do pracy".
Clement Maguet z francuskiego oddziału ma jeszcze jeden pomysł dla swojego wynalazku. Wszelkiego rodzaju służby. Dostawcza Tesla Model Y ma bowiem dobrą cenę, niezły zasięg i sporą przestrzeń. Tylko ją okleić, dołożyć oświetlenie i "w drogę". Zarówno specjaliści policyjni, mobilna pomoc drogowa, służby miejskie mogą być zadowoleni z takich nowych "wozów bojowych". O ile mają na bazie ładowarkę. Ale o to się nie martwmy, na to na pewno da się dostać dotację.
Choć to wyłącznie francuski pomysł, i zrobiony bardzo niskim kosztem, to o dziwo ma jakiś sens. Mógłby się sprawdzić też w innych krajach.