To szaleństwo! Dubajscy dilerzy mają dla Was wszystko, jeśli macie bardzo grube portfele
Wiele już powiedziano o Dubaju. Ale stolica pieniądza jest naprawdę szalona. Dubajscy dilerzy samochodowi mają ofertę, która potrafi zwalić z nóg.
Nie wystarczyło mi czasu, aby odwiedzić wszystkie salony znajdujące się przy przecinającej Dubaj drodze Szejka Zayeda. Ta gargantuiczna autostrada idąca przez całą metropolię ma przy swoich serwisówkach prawdziwe skarby. Przy niej mieszczą się dubajscy dilerzy Bugatti, Lamborghini, Ferrari, Maserati i Bentleya. Ale powiedzmy sobie szczerze, nawet salon Bugatti nie ma takiej oferty jak niektóre z firm, które odwiedziłem.
Choć motoryzacyjny krajobraz największego miasta w ZEA jest dalece bardziej prozaiczny niż wydawałoby się to z relacji, jeśli już pojawiają się pieniądze to są naprawdę grube. Odwiedziłem siedem salonów "wielomarkowych", które mieszczą się przy wspomnianej trasie.
To firmy, które specjalizują się w spełnianiu życzeń najbogatszych klientów. W ich ofertach są nie tylko auta używane. To skonfigurowane przez pracowników modele bez przebiegu, albo wynegocjowane "alokacje" aut, które naprawdę trudno zdobyć z ulicy. W F1rst Motors, Pupil of Fate, czy Al-Ain Motors takie rzeczy nie są przeszkodą.
Dubajscy dilerzy nie znają słowa "nie"
Już w pierwszym miejscu, do którego zajrzałem, na wejściu zobaczyłem auta, których się nie spodziewałem. Bugatti Divo powstało w liczbie 40 sztuk. Tu stały dwie. Lamboghini Veneno Roadster? 9 sztuk. Jedna z nich właśnie przede mną stoi i kusi czarnym matem z zielonym wnętrzem. O, do tego granatowy McLaren Speedtail! Jeden z trzech, które zobaczę tego dnia. Veneno - jedno z dwóch. A Bugatti Divo pojawi się jeszcze raz, tym razem w towarzystwie Chirona Super Sporta i dwóch Pur Sportów.
Dwa z pięciu Bugatti w tym salonie
Zaczynam się zastanawiać, czy aby te wszystkie Ferrari, które widzę kątem oka, na pewno tu dobrze stoją. No tak, ale to kolejne sztuki La Ferrari, SF90, Monza SP2, a nawet Enzo. Do tego 599 GTO, czy F12 TDF. Perełka za perełką. Rolls-Royce'ów nie ma co liczyć. Samych Cullinanów obejrzałem pewnie ze 25 sztuk. O, ale za to Lamborghini Sian, albo najnowszy Countach - to już coś.
Dla miłośników klasyki znajdzie się niedużo. Wspomniane wcześniej Enzo to jedno ze starszych aut. Podobnie jak Murcielago SV. Ale, ale... co to tam takie srebrne ledwo wystaje? Porsche 959! I to jest coś! W jednym z salonów dwa Nissany Skyline GT-R R34 wyglądają jak z zupełnie innej bajki, dopóki nie przypomnę sobie, ile obecnie kosztują. Zwłaszcza ten w kolorze Midnight Purple.
Szybko też przypomniałem sobie o Fordzie GT z serii Heritage, nawiązującym do załogi Holman Moody. Pisaliśmy o nim, a teraz przed nim stoję. A to jeden z czterech GT na tym 10-kilometrowym odcinku. Trzy sztuki Koenigsegga Regera? Proszę bardzo - fioletowy, albo gołe włókno węglowe. Fioletowa może być też Huayra BC, albo Huracan STO, a może np. Speedtail? Do kompletu zielone Porsche 918. Albo takie w kolorze Signalrot? Pod jedną ze ścian stało też szalone dzieło Brabusa - 900 Crawler.
Co byście chcieli, znajdziecie! To nie wszystko, co mieści się na tym dubajskim targowisku próżności. Ale samo to wystarczyło, żeby dostać zawrotów głowy.
Warto tam zajrzeć, jeśli macie samochód (najlepiej odpowiedni)
Nie wszędzie jednak chętnie patrzą na "spotterów". Raz musiałem zostawić na siebie namiary, a raz... no cóż, panie z obsługi były bardzo miłe, ale nie wynikało to raczej z chęci wsparcia dla niniejszego artykułu.