Elektryczny Rolls-Royce powstanie. Mimo, że nikt go nie potrzebuje
Elektryczny Rolls-Royce pojawi się na rynku, choć nie wcześniej niż za 10 lat. Brytyjski producent szykuje się po prostu na zmiany w przepisach.
Zarząd marki przekonuje, że na razie rynek nie potrzebuje takiego samochodu i nikomu elektryczny Rolls-Royce nie jest potrzebny. Klienci wolą V12. I chwała im za to. Zarówno klientom, jak i nie wychylającym się przed szereg Brytyjczykom.
Ale z drugiej strony, prace trwają. Rolls-Royce twierdzi, że elektryczna, superluksusowa limuzyna powstanie dopiero w okolicach 2030 roku. Jedwabiście pracujący silnik dwunastocylindrowy to idealne połączenie z Rollsem, ale z drugiej strony, cichy silnik elektryczny mógłby spowodować, że samochód przeniesie się na jeszcze inny poziom komfortu. Zwiększona masa i zapewne niezbyt duży zasięg z kolei przekreślają póki co sens takiej limuzyny. Według marki, również idea wożenia w bagażniku kabli i podłączania samochodu do gniazdka zupełnie psuje image ich właścicieli, który po prostu nie chcą tego typu "problemów" w użytkowaniu.
Mamy jeszcze 10 lat. W tym czasie technologia powinna nieco się poprawić, albo zmienić na tyle, że "zeroemisyjny", czyli np. elektryczny Rolls-Royce będzie miał dużo więcej sensu. Dekada nie jest tu jednak założeniem czysto technologicznym.
W 2030 wiele dużych miast (i państw) planuje wprowadzić całkowity zakaz wjazdu dla samochodów z silnikami spalinowymi. Niektórzy, tak jak Wielka Brytania, planują pełen zakaz sprzedaży wszystkiego, co ma zasilanie paliwem kopalnym (czyli również hybryd). A w dużych miastach są bogaci ludzie, którzy chcą jeździć Rolls-Royce'm. Dlatego firma przygotowuje się do tego problemu, mimo że póki co nikt tego nie chce.