Plażowe Ferrari naprawdę istnieje. Jest ideałem na ciepłe wieczory nad oceanem
Czy słyszeliście kiedykolwiek o plażowym Ferrari? Taki samochód powstał w latach siedemdziesiątych i wygląda naprawdę doskonale. Teraz szykuje się do zmiany właściciela.
Trzeba mieć naprawdę dużo kreatywności i jeszcze więcej pieniędzy na koncie, aby wpaść na pomysł stworzenia plażowego Ferrari. Jak łatwo się domyślić, taka kombinacja cech często spotykana jest na Bliskim Wschodzie. Chalifa ibn Ahmad Al Sani, czyli emir Kataru panujący od lat pięćdziesiątych, postanowił stworzyć auto, które umili mu podróżowanie po drogach ciągnących się przez pustynie, oraz po nabrzeżu w Dosze.
Tak oto powstało Ferrari 365 GTC/4 Beach Car
Projekt został zamówiony u szwajcarskiego dealera Williego Felbera, prowadzącego też małą manufakturę budującą samochody. Ten z kolei zgłosił się do studia Giovanniego Michelottiego celem zamówienia projektu nadwozia.
Prace nad tym samochodem ruszyły w połowie lat siedemdziesiątych, co dla emira Kataru było sporym problemem. Zbiegło się to z kryzysem paliwowym, który ograniczył obrót gotówką w Katarze. W efekcie emir musiał wycofać się z zamówienia. Felber został więc z samochodem niemal gotowym, ale bezpańskim.
Pierwotny projekt w ostatniej chwili został lekko zmodyfikowany. Al Sani zamówił błękitny lakier połączony z niebieskim wnętrzem w kolorze dżinsu. Finalnie zdecydowano się jednak na złoto-brązowy odcień nadwozia.
Plażowe Ferrari zadebiutowało w Genewie w 1976 roku
Felber i Michelotti pochwalili się swoim unikalnym projektem, zdecydowanie innym od tego, co wcześniej prezentowano. Sportowa sylwetka, brak dachu i drzwi, podniesione progi i głęboko osadzone fotele tworzyły unikalny klimat.
Finalnie znalazł się też nabywca. Auto zostało w Szwajcarii, a przez lata wielokrotnie zmieniało właścicieli. Stało się też bardzo częstym widokiem bulwarów wiodących wzdłuż Jeziora Genewskiego. Ponoć nawet zarobiło własny pseudonim - "Croisette".
Teraz kolejny raz zmieni właściciela
Licytacja odbędzie się już dziś. Plażowe Ferrari stanie tuż obok auta, które sprzedaje Fernando Alonso, czyli pierwszego Enzo. "Beach Car" może być prawdziwym rarytasem dla kolekcjonerów.
To naprawdę "jedyny taki zobacz" samochód, nie mający żadnego odpowiednika w całej gamie marki. W pewnym sensie można też powiedzieć, że ma wspólne geny z modelami SP1/SP2 Monza. Dla właścicieli tego nowego modelu może to więc być idealne uzupełnienie kolekcji.