Zrobiłem SzOK, czyli Szybki Objazd Katowic. Sprawdziłem co potrafi Fiat 600e z fabryki w Tychach
Fabryka w Tychach jest dumna z tego samochodu. Wiecie dlaczego? Otóż Fiat 600e był dopracowywany i rozwijany przez inżynierów z Polski. Nasz krajowy wkład w ten model jest więc całkiem spory. Grzechem byłoby więc nie skorzystać z okazji sprawdzenia tego modelu. Co prawda okoliczności nie sprzyjały regularnemu testowi, więc musiałem po prostu zrobić mały SZoK - Szybki Objazd Katowic.
Co prawda okoliczności nie sprzyjały regularnemu testowi, więc musiałem po prostu zrobić mały SzOK - Szybki Objazd Katowic. Fiat 600e czekał na mnie w samym sercu tego miasta, co akurat nie jest problemem, o ile nie mówimy o godzinach szczytu i o ograniczonym czasie na przejażdżkę. Szybko spojrzałem więc na mapę i zabrałem nowego "polskiego malucha" na wycieczkę.
Zacznijmy od początku. Czym jest Fiat 600e i w jakim segmencie się plasuje?
To oczywiście modny crossover z segmentu B, czyli jednego z popularniejszych na rynku. Konstrukcyjnie bazuje na platformie CMP/eCMP, która znana jest chociażby z Peugeota 2008. Tutaj fundamenty pod nowe auto dała francuska część grupy Stellantis.
600e jest bliźniakiem Jeepa Avengera i nadchodzącej Alfy Romeo Milano. Z tym drugim wymienionym samochodem łączy go bardzo dużo. Przede wszystkim spora część kokpitu jest niemal identyczna, co oczywiście obniża koszty produkcji. Na szczęście zachowano tutaj kilka charakterystycznych dla Fiata smaczków, takich jak "budka" cyfrowych zegarów, które dodają uroku desce rozdzielczej.
Stylistyka Fiata 600e nawiązuje z kolei do nowej elektrycznej "pięćsetki". Mamy więc tutaj duże okrągłe światła z przodu, które przyozdobiono lekkim makijażem w postaci "kocich oczu", zachodzących na błotniki. Charakterystyczna "żuczkowata" bryła nadwozia przywodzi z kolei na myśl starszego Fiata 500X. Zresztą tył też rozwiązano podobnie.
W to wszystko wpleciono kilka zgrabnych emblematów "600", a także włoską flagę. Muszę przyznać, że na żywo to wszystko wygląda bardzo dobrze. Powiem więcej - ten samochód nawet wpada w oko!
No dobrze, czyli jest to "idealny klon" Avengera?
Otóż nie do końca, gdyż Fiat 600e jest o blisko 10 centymetrów dłuższy, pomimo niemal identycznego rozstawu osi. Ta dodatkowa przestrzeń przełożyła się na większy bagażnik (360 litrów) i moim zdaniem na nieco większą ilość miejsca na tylnej kanapie.
Drobne różnice we wnętrzu mają też swoje plusy. Na przykład oświetlenie nastrojowe w Avengerze zachodzi na krańce deski rozdzielczej, przez co odbija się w szybach na wysokości lusterek. Tutaj tego nie mamy. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że tutaj design kokpitu dużo bardziej pasuje do stylistyki nadwozia, niż w Jeepie.
Nowy Fiat 600e z tyskiej fabryki marki póki co wjeżdża na rynek w elektrycznym wydaniu
Fiat 600e korzysta z napędu, który znajduje się w większości samochodów elektrycznych grupy Stellantis. Mamy więc tutaj nowy akumulator o pojemności 54 kWh i silnik generujący 156 KM. To przyzwoite wartości, które sprawdzą się w mieście i w jego okolicach.
W trasie zasięgu może już nieco brakować, choć producent twierdzi, że przejedziemy do 400 km poza miastem i do 600 w mieście. Oczywiście te wyliczenia bazują na normie WLTP - a wszyscy wiemy jak to się ma do rzeczywistości.
Wskoczyłem więc za kierownicę i od razu sprawdziłem na co stać ten samochód. Tak jak już wspomniałem - kluczyki dostałem w godzinach szczytu, a jazdy rozpocząłem w hotelu nieopodal dworca kolejowego w Katowicach. Tym samym przebicie się na jakąkolwiek główną ulicę zajęło bardzo dużo czasu.
Uznałem więc, że "szybki objazd Katowic", w skrócie SZoK, będzie dobrym pomysłem. Wyzerowałem komputer pokładowy i z podziemnego parkingu skierowałem się prosto na przepiękny Nikiszowiec.
Pierwszą rzeczą, na którą zwróciłem uwagę, jest tutaj typowa cecha platformy CMP/eCMP, czyli "wanienka". Przez próg trzeba się zgrabnie przedostać, gdyż jest on bardzo wysoki. Sam fotel robi dobre wrażenie i ma przyzwoity zakres regulacji.
Wnętrze z punktu widzenia kierowcy sprawia wrażenie przyjaznego. Prosty panel klimatyzacji to duży plus (są same fizyczne przełączniki), a multimedia nie mają skomplikowanej obsługi. Kierunek jazdy wybieramy dużymi przyciskami na konsoli centralnej.
Klikam więc w "D" i jadę. Fiat 600e zaskakuje na dzień dobry bardzo lekką pracą układu kierowniczego. Może wręcz zbyt lekką, gdyż nie przekazuje on zbyt wielu informacji. Z drugiej strony może właśnie taki był zamysł marki - w końcu tryb CITY przez lata stanowił wyróżnik tych samochodów.
Na katowickich nierównościach zawieszenie pokazuje swoje atuty. Jest sztywno zestrojone, ale nie wprowadza dyskomfortu podróży. Przy okazji zapewnia też stabilność samochodu podczas szybciej pokonywanych zakrętów.
Dynamika 156-konnego silnika nie pozostawia niczego do życzenia. Idealnie pasuje ona do bardziej miejskiego modelu. Wciskania w fotel tutaj nie uświadczycie, co zaliczam do listy plusów.
Na Nikiszowcu doceniłem zwrotność Fiata 600e
W wąskich uliczkach i przy wjeździe na jedno z podwórek doceniłem nie tylko promień skrętu, ale też i dobrą widoczność z kabiny. Duża ilość przeszklenia i spore lusterka ułatwiają manewrowanie. W wersji, którą jeździłem (RED) nie było kamery cofania, ale jej braku w ogóle nie odczułem.
Po ekspresowym postoju na dwa zdjęcia na Nikiszu pognałem w kierunku drugiego popularnego w Katowicach miejsca. Tym razem nie był to jednak Spodek ani budynek NOSPR-u, a salon Ferrari i restauracja La Squadra. To charakterystyczny punkt na mapie tego miasta, także tej kulinarnej. Szybki "window shopping" w Maserati i Ferrari jak zwykle wywołuje uśmiech na twarzy.
Stamtąd skierowałem się na kolejny kawałek trzypasmowej drogi biegnącej gdzieś przez miasto, aby dotrzeć do punktu startu. Trasy prowadzące przez aglomerację śląską są dla mnie od lat enigmą. Mam wrażenie, że za każdym razem jadę innym odcinkiem i poznaję coś nowego.
Tutaj miałem krótką możliwość "pogonienia" Fiata do 100 km/h, zgodnie z ograniczeniem prędkości. W kabinie wciąż było cicho, a komfort jazdy nie rozczarowywał. Z odcinka A4-ki przeskoczyłem na wąskie miejskie uliczki i dalej na parking podziemny, z którego startowałem.
Sprawdziłem oczywiście zużycie energii podczas tej wycieczki. Temperatura na zewnątrz wynosiła -3 stopnie Celsjusza, a przejechałem w ciągu godziny 23 kilometry. Efekt? 14,6 kWh. Tym samym teoretycznie pokonanie 340 kilometrów byłoby możliwe. Jest to jednak wynik dużo niższy od deklarowanego przez markę, ale wciąż można go uznać za całkiem niezły, zwłaszcza jak na możliwości tego samochodu.
Co jeszcze warto wiedzieć o Fiacie 600e?
Bazowa wersja RED kosztuje obecnie 165 000 złotych, czyli bardzo dużo. Cena topowej "La Primy" zaczyna się z kolei od 190 000 złotych. Dla porównania - Tesla Model Y kosztuje obecnie 194 000 złotych w bazowym wariancie. I to jest problem dla Fiata, ogromny.
Zakup samochodu elektrycznego jeszcze opiera się o możliwości samochodu, a nie o jego wygląd lub ze względu na upodobanie do marki. Obawiam się, że wariant na prąd zarówno w Polsce, jak i w Europie, nie będzie notować rekordów.
Ale spokojnie, bo w drodze jest spalinowa wersja, z silnikiem 1.2 Turbo o mocy 100 KM. I to ona moim zdaniem będzie tutaj kluczowa. Jeśli Fiat zadba o dobrą politykę cenową, to 600-ka może faktycznie wepchnąć się do walki w segmencie B-Crossoverów.