Chris Bangle wymyślił elektrycznego Smarta i skrzyżował go z McLarenem F1. Dla Fiata
Kontrowersyjny, oryginalny, ze świeżymi pomysłami. Taki jest Chris Bangle. I taki jest Fiat Downtown, który powstał pod jego kierownictwem w 1993 roku.
W 1993 roku na targi w Genewie wszechpotężny Włoch, Gianni Agnelli, przyjechał z lotniska... czymś. Małe, wygląda jak skrzyżowanie czapki z daszkiem z kaczym dziobem i do tego bezgłośne. To Fiat Downtown. Najnowsze dziecko biura projektowego Fiata, pod kierownictwem Chrisa Bangle'a.
Trzeba przyznać, że ten maluch miał "wejście" jakie mało który koncept. Miał też być tym, co okaże się idealne dopiero kilka lat później. Ale nawet do koncepcji auta miejskiego Bangle podszedł po swojemu.
Fiat Downtown nie miał szans, bo... przyćmił go Fiat Coupe
Tak, targi w Genewie to były targi Bangle'a. Ale tak po prawdzie, Downtown kompletnie nie miał sensu w pierwszej połowie lat 90.
Założeniem była mobilność miejska i elektryczny napęd. Coś takiego dopiero na przełomie wieków zaczęło się przebijać do świadomości, a kolejne 10 lat później realnie pojawiło się na rynku.
Fiat Downtown został zaprojektowany przez Roberto Giolito, "świeżaka" w Fiacie. Jeśli nie kojarzycie tego nazwiska, to zdecydowanie powinniście. To on dał światu najpierw Fiata Trepiuno, a potem już seryjną 500-kę w jej kochanym, retrowydaniu. Giolito stworzył też innego Fiata.
Multiplę!
Wróćmy jednak do Downtowna, który zapowiadał, że pan Roberto ma zadatki na wzorniczego szaleńca. Mały Fiat ma 1,49 metra szerokości i 2,5 metra długości. To tyle co Smart.
Tyle, że mieści trzy osoby. W konfiguracji podobnej do tej z McLarena F1. Kierowca siedzi po środku, a za plecami po bokach ma dwójkę pasażerów. Tyle, że rozmiary auta spowodowały, że pasażerowie siedzą lekko skosem, z nosami skierowanymi w słupki A. Za to taki układ powodował, że z tyłu mieściły się dwie torby podróżne. Choć zakładam, że raczej kabinówki niż normalne "duże" bagaże.
W środku wyróżniała się budka zegarów z nawigacją satelitarną oraz zadziwiająco zwyczajne przełączniki, kratki nawiewu, zwykłe radio oraz pokrętła klimatyzacji. Wszystko wyglądało jak wzięte z fiatowskich półek.
Fiat Downtown miał napęd elektryczny. Dwa silniki, o mocy 9,5 KM każdy, umieszczone były przy kołach, a pomiędzy nimi znalazło się miejsce na akumulator. Samochód rozpędzał się do 100 km/h i był w stanie przejechać w optymalnych warunkach aż do niebagatelnych 300 km. To wynik, który nawet dziś nie byłby zły. Przy tym wszystkim, Fiat ważył 700 kg. Jak na auto elektryczne, był więc leciutki.
Jak widać, był to wyjątkowy projekt, który wyprzedzał swoje czasy. Nie tylko designem. Koncepcja małego, miejskiego elektryka przyjęła się w Azji dopiero w drugiej dekadzie XXI wieku. Fiat był pierwszy. Ciekawe, czy przyjęłaby się ta stylistyka.