Kupujcie go, póki się da. Ford Mustang Mach 1 to oda do najlepszych czasów motoryzacji - TEST, OPINIA
Jeśli macie w portfelu luźne 300 000 zł i szukacie auta mającego w sobie najlepsze motoryzacyjne geny, to Ford Mustang Mach 1 powinien czym prędzej znaleźć się w Waszym garażu. To nie jest kolejna nic nie znacząca plakietka na tym aucie. Szereg zmian mechanicznych sprawił, że to amerykańskie coupe stało się kompetentnym zawodnikiem, nie obawiającym się zakrętów i torów wyścigowych.
Naprawdę, biegnijcie do salonów Forda, rzucajcie gotówkę na stół i proście o ten samochód. Niekoniecznie musi on być wykończony tak rzucającym się w oczy lakierem. Szarość a nawet czerń też dadzą radę. To ostatnia okazja, aby wydając "tylko" 300 000 zł postawić w swoim garażu tak fantastyczną maszynę. Ford Mustang Mach 1 to coś więcej niż tylko kolejna wariacja na temat tego amerykańskiego coupe. Szereg przeprowadzonych zmian niweluje wiele wad, a jednocześnie długa lista zalet sprawia, że konkurencja nie ma do niego podejścia.
Ford Mustang Mach 1 Grabber Yellow
Ford Mustang Mach 1 to auto, które żyje
Kiedy ostatnio siedzieliście w samochodzie z charakterem? Czy w aktualnych czasach mieliście do czynienia z pojazdem, który na każdym kroku pokazuje, że "żyje"?
Taki jest właśnie Ford Mustang Mach 1. Wystarczy zająć miejsce za kierownicą, aby poczuć związek z tą maszyną. Miałem okazję sprawdzić to na dwa sposoby - najpierw na torze Słomczyn, podczas intensywnej zabawy, a później na drogach publicznych.
To jedno z tych aut, które zasady współpracy z kierowcą ustala bardzo szybko. Chcesz jechać szybko? Pomogę Ci pojechać szybko. Chcesz przesadzić w zakręcie? Przygotuj się na to, że zaatakuję nadsterownością. A może chcesz wycisnąć 100 procent możliwości z hamulców? Spokojnie, z tym także sobie poradzimy.
Mów mu Coyote
Pod maską modelu Mach 1 niezmiennie znajduje się 5-litrowe wolnossące V8 z rodziny Coyote, generujące 460 KM. To jednostka, która w niemal identycznej postaci oferowana była modelu Bullitt. Tutaj dodano jedynie większą przepustnicę (87 mm) i nowy kolektor dolotowy, aby poprawić reakcję na gaz. Ścieżka dźwiękowa serwowana przez wydech też jest nieco inna. Wszystko za sprawą układu wydechowego, którego tylna część została przeszczepiona z modelu GT500.
To jest właśnie sekret tego samochodu. Ford po cichu dorzucił tutaj różne "klocki" ze swoich sportowych modeli. Mamy więc chociażby wspomnianą przepustnicę i kolektor wywodzące się z wariantu GT350, skrzynię Tremec ze sprzęgłem dwutarczowym (także z GT350), dodatkową chłodnicę oleju (również z GT350), chłodnicę tylnego mechanizmu różnicowego (tutaj już GT500), oraz szereg zmian w zawieszeniu. Nie zapomniano też o nowym zestrojeniu amortyzatorów Magneride, zmieniających sztywność w zależności od trybu jazdy.
No i nie sposób nie wspomnieć o drobnych zmianach wizualnych, które tutaj zaszły. Ford postawił nie tylko na odważne kolory, ale też na ciekawe malowania. Nie brakuje tutaj także emblematów MACH1, które z daleka sugerują, że nie jest to kolejny ściągnięty ze stanów Mustang po tuningu. O nie, to coś znacznie więcej.
Moim zdaniem swoje trzy grosze dorzucają tutaj świetne 19-calowe lekkie felgi, które standardowo obute są w opony Michelin Pilot Sport 4S. To świetna guma, która doskonale sprawdza się podczas szybkiej jazdy, ale też w codziennych warunkach.
Ford Mustang Mach 1 - zacznijmy od toru
Lewa noga ląduje na twardo pracującym sprzęgle. Prawy palec wskazujący sięga do przycisku startera. Po krótkim obrocie rozrusznika do życia budzi się 460 gotowych do zabawy koni mechanicznych. Prawa ręka przenosi się na zakończony charakterystyczną białą kulką lewarek skrzyni biegów i wykonuje standardowy ruch "do siebie i do przodu".
To nie jest lekka zabawa. Skrzynia stawia spory opór i wymaga włożenia siły we wbijanie kolejnych przełożeń. Nie pamiętam kiedy ostatnio miałem do czynienia z samochodem, w którym wszystko nie było uproszczone. Może to było w jakimś sportowym klasyku z lat 80-tych?
Silnik reaguje nawet na bardzo delikatne muskanie prawego pedału, od razu ochoczo podbijając obroty. Powoli wytaczam się z alei serwisowej i robię powolne kółka zapoznawcze, aby wyczuć auto i nauczyć się trasy. Tor Słomczyn nie jest idealnym miejscem dla Mustanga, aczkolwiek to wciąż najlepsza rzecz, jaką znajdziemy w okolicach Warszawy. Po dwóch leniwych kółkach czas na podkręcenie tempa.
I tu zaczyna się magia
Jeździłem wieloma Mustangami. Miałem okazję sprawdzić możliwości wersji GT sprzed liftingu, z ospałym 6-biegowym automatem. Miałem też do czynienia z kabrioletem z jednostką 2.3 EcoBoost, a później także z wariantem GT po liftingu (z 10-biegowym automatem) i z wersją Bullitt.
Każda z nich miała w sobie coś urzekającego, ale żadna "nie kupiła mnie" na tyle, abym po oddaniu kluczyków powiedział "chciałbym go mieć". Tutaj było inaczej. Każde kolejne kółko na Słomczynie przejeżdżałem dużo szybciej, nie obawiając się nadsterowności lub podsterowności. Oczywiście ze względów bezpieczeństwa elektronika była włączona, ale zupełnie nie przeszkadzała w zabawie. Niesamowita progresja pedału gazu pozwala na idealne dozowanie mocy, a długie przełożenia skrzyni biegów (na dwójce rozpędzicie się do 130 km/h!) pozwalały na pokonanie całego toru bez zmiany biegów. Warto dodać, że wszelkie redukcje to tutaj czysta przyjemność. Elektronika sama dozuje międzygazy, co jest dużą zaletą dla tych, którzy nie czują się pewnie w wykorzystywaniu techniki "heel-toe".
Nie spodziewałem się, że Mustang może być tak posłuszny i zwinny. Nie boi się on dynamicznych manewrów, a w zakręty składa się bez chwili zająknięcia. Jakby ta cała spora masa i jego wymiary przestawały mieć znaczenie dzięki tym wszystkim modyfikacjom. Wiem, że instruktorzy, którzy czuwali nad nami podczas testów wcześnie objeżdżali tę trasę zwykłym modelem GT. W ich opinii nie ma porównania - standardowa wersja to kanapa, która na torze czuje się co najmniej tak, elegancki jegomość na punkowej, sowicie zakrapianej imprezie.
Ford Mustang Mach 1 imponuje też na drogach publicznych
Kilka dni po testach na torze miałem okazję porwać to auto na kilkugodzinną wycieczkę. Kręcenie się po mieście pomiędzy 8:30 a 16 nie miało większego sensu, dlatego też postanowiłem wyjechać poza granice Warszawy. Tylko gdzie tu się wybrać? Co jak co, ale Mazowsze nie ma "w swoim asortymencie" ani pięknych krętych dróg, ani też wybitnych architektonicznie miejsc, w których można zrobić zdjęcia. Padło więc na Żyrardów. Industrialna architektura może i jest daleka tej z Detroit i Dearborn (choć Mustang akurat składany jest nieco dalej, w zakładzie Flat Rock), ale ma w sobie coś urzekającego, co pasuje do tego samochodu. Po drugie jadąc do Żyrardowa można zaliczyć autostradę lub drogę ekspresową, a w takich warunkach Mustang też musi sprawdzać się dobrze.
Ciężko jest tutaj na cokolwiek narzekać. Wyposażenie wersji Mach 1 już w standardzie jest kompletne. Znajdziemy tutaj multimedia SYNC3, podgrzewane i wentylowane fotele, dobre nagłośnienie B&O oraz wiele innych gadżetów. Tym samym długa wycieczka może być umilana naszymi ulubionymi rytmami.
Szósty bieg to w tym samochodzie klasyczny "nadbieg". Jest to tak długie przełożenie, że przy 140 km/h osiągamy raptem 2400 obrotów na minutę. Efektem jest niskie zużycie paliwa. Z 30 kilometrów pokonanych na tempomacie (bez spowolnień!) udało mi się uzyskać zużycie paliwa na poziomie 10,4 litra na setkę. To bardzo dobry wynik, który ucieszy w trasie. Jadąc nieco wolniej bez problemu wykręcimy więc wartości na poziomie 8,5-9 litrów.
Absolutnie kocham elastyczność tego auta
530 Nm wstających od 4 900 obrotów sprawia, że nawet bez redukowania biegów Mustang odpycha się do przodu jak zły. A 460 KM potrafi zrobić tutaj przeciąg. Wystarczy kilka chwil, aby jedynka na liczniku zamieniła się w dwójkę. Towarzyszy temu fantastyczna ścieżka dźwiękowa, którą ciężko jest przyrównać do czegokolwiek innego oferowanego na rynku. Charakterystyczny układ zapłonów jak zawsze serwuje unikalne brzmienie i cały przekrój wibracji, które czujemy na fotelu i na lewarku skrzyni biegów.
To coś jak przyłożenie palców do tętnicy szyjnej. Każdy zapłon i każdy ruch tłoka jest tutaj wręcz namacalny, a im więcej czasu spędzamy z tym autem, tym bardziej "czujemy" jego charakter i wiemy jak go okiełznać. Naprawdę - dawno nie jeździłem autem, które dałoby mi tyle radości z każdego pokonanego kilometra.
Ile kosztuje Ford Mustang Mach 1?
283 710 zł - tyle wyjściowo zapłacimy za ten model, w wersji z manualną skrzynią oczywiście. 10 000 zł dopłaty dzieli nas od automatycznej skrzyni, aczkolwiek moim zdaniem zupełnie nie pasuje ona do tego auta. Na liście opcji są tak naprawdę tylko trzy pozycje warte uwagi: kubełkowe fotele Recaro (zdecydowanie ich brakuje), 19-calowe lekkie felgi (ładniejsze i obniżające masę nieresorowaną) oraz lakier. Za nieco ponad 300 000 zł (dokładnie 303-305 tysięcy) dostajemy auto o charakterze maszyny sprzed lat. Analogowe, proste, porywające i urzekające. To ostatni dzwonek, aby coś takiego postawić w swoim garażu. Możemy być niemal pewni, że elektryfikacja dotknie Mustanga, a wolnossące V8 będzie musiało odejść w cień.
Trzeba więc korzystać z tych ostatnich chwil, aby nacieszyć się klasyką amerykańskiej inżynierii, tutaj zaserwowanej w najlepszej postaci.