Ten Ford Mustang Shelby GT350 jest od nowości w jednych rękach. Teraz może być Wasz

Ford Mustang Shelby GT350 ze znikomym przebiegiem, w idealnym stanie i od pierwszego właściciela. Brzmi doskonale? Teraz może być Wasz - i to jest fantastyczna oferta.

Jestem pewien, że ten samochód to marzenie wielu petrolheadów. Ford Mustang Shelby GT350 od zawsze budzi ogromne pożądanie, zwłaszcza jeśli jest idealnie utrzymany. Tutaj dodatkowo wraz z autem przejmujemy kawał wspaniałej historii. Warto ją poznać, gdyż wpływa ona na wartość tego egzemplarza.

Ten Ford Mustang Shelby GT350 od nowości jest w jednych rękach. I nie mówimy o zwyczajnym seryjnym egzemplarzu

Przenieśmy się do roku 1966 do miejscowości Syracuse w stanie Nowy Jork. To właśnie tam John Zeggert wszedł do salonu Forda, z którego kilka tygodni później wyjechał nowym Shelbym GT350.

Ford Mustang Shelby GT350

Auto w założeniu miało być torową maszyną, ale nigdy takową nie zostało. Ba, Zeggert wolał kupić zwykłego Mustanga do katowania na torach. Dlaczego? Otóż uznał, że GT350 lepiej sprawdza się na drogach publicznych, a poza tym szkoda było mu tak ciekawego auta.

Jednocześnie osiągi tego samochodu sprawiały, że hamowanie stawało się momentami niebezpieczne - zwłaszcza, jeśli trzeba było zwolnić z wysokiej prędkości.

Pomimo specyficznego sposobu użytkowania, John Zeggert postanowił jednak podkręcić swojego Mustanga. Seryjne 306 KM oferowało świetne osiągi, ale nie wykorzystywało potencjału jednostki 289. Tym samym pod maską wylądowała sprężarka mechaniczna firmy Paxton, podkręcająca amerykańskie V8 do około 500 KM.

Ford Mustang Shelby GT350

Do tego moc na tylne koła przenosi tutaj manualna skrzynia biegów o czterech przełożeniach. Podczas jazdy trzeba się więc nieco napracować.

Ford Mustang Shelby GT350 Zeggerta nie był też intensywnie użytkowany

Od nowości właściciel tego auta pokonał nim tylko 29 500 mil, czyli nieco ponad 40 000 kilometrów. Wszystko to ze względu na pracę, która wymuszała częste i długie podróże po całym świecie. John Zeggert pracował między innymi nad systemem naprowadzania rakiet tworzonym przez General Electric. Przez lata nabył też solidny pakiet akcji General Motors, który miał być zapleczem finansowym na przyszłość.

I nawet w czasach, w których giełda notowała największe starty, a GM ledwo prządł, Mustang pozostawał w garażu jako wierny kompan właściciela. Auto było wyciągane na leniwe przejażdżki co kilka miesięcy lub nawet lat.

Teraz nastał czas pożegnania z autem - z powodu urazu

Właściciel auta zaliczył niefortunny upadek, który ograniczył sprawność lewej nogi - co utrudnia korzystanie z pedału sprzęgła. Stąd też decyzja, aby po ponad 50 latach rozstać się z tym autem.

Samochód trafił na aukcję firmy Mecum, gdzie został sprzedany. Estymacje wahały się w granicach 275-350 tysięcy dolarów za ten egzemplarz.

Właściciel na brak następcy narzekać nie może. Jego "daily" stanowi Ford Mustang GT500 z 2009 roku. Jak widać miłość do konia pozostała.