Forza Horizon 3 - nasza recenzja
Czyż może być coś lepszego niż piękny krajobraz, mnóstwo ciekawych dróg, kilkaset samochodów do wyboru? Każdy z nas chciałby spędzić trochę czasu w takim raju, oddając się przyjemnościom jazdy samochodem. Forza Horizon 3 idealnie oddaje ten klimat, pozwalając na wiele godzin fantastycznej zabawy.
I to niezależnie od tego, czy lubicie ścigać się ze znajomymi, podziwiać widoki, driftować po ulicach, czy może skakać po wydmach pustynnym buggy. Każdy znajdzie tu jakiś element rozgrywki dla siebie. Ale od początku.
Do trzech razy sztuka?
Wszystkie edycje konsolowej gry Forza Horizon zbierały świetne recenzje. Ale właśnie trzecia część od kilku dni rozpala umysły graczy i miłośników samochodów, zdobywając w kolejnych serwisach branżowych najwyższe noty. Czy faktycznie jest najlepsza? Jeśli o mnie chodzi... nie wiem. Mam porównanie z częścią drugą, znacznie mi bliższą pod względem klimatu, bo rozgrywającą się w regionie, który można nazwać Prowansją, Lazurowym Wybrzeżem lub Ligurią. W "trójce" mamy jednak równie ciekawe miejsce - Australię. Nie spodziewajmy się realnych nazw miejscowości (choć występujące w grze Byron Bay znalazłem na mapie) i zachowania odległości, jednak mimo tego, jest co zwiedzać i gdzie jeździć. Samych dróg jest o połowę więcej niż w poprzedniej części, podobnie jak zróżnicowania krajobrazu. Mamy do dyspozycji kilka "miejscówek". Na zachodzie czeka na nas pustynia - typowy australijski Outback. Na południu - las tropikalny. Na wschodzie znajdziemy piękne plaże, nadmorskie drogi i niewielkie miejscowości "pełne surferów". Na północy - duże miasto z promenadami, tunelami i zdradzieckim tramwajem czyhającym na nieostrożnego kierowcę. A po między nimi pola uprawne, winnice i zielone łąki. W zależności od naszych umiejętności i posiadanego samochodu przejazd z jednego końca mapy na drugi może zająć dobre kilkanaście minut.
Znów zwiększono też ilość samochodów. Pomijając wszelkie dodatki, do dyspozycji jest ponad 350 aut. Już w tym momencie można poczuć się jak w wielkim sklepie z zabawkami. W zasadzie znajdzie się tu każdy samochód, o jakim pomyślicie (pomijając Porsche, które pewnie pojawi się w przyszłym roku jako płatny DLC, podobnie jak w FH2). Jest potężna paczka Muscle Carów. Dla miłośników "Forza Italia" jest pełen przegląd Lamborghini, Ferrari, Maserati, ale także Abarthy, Alfy Romeo, Lancie, czy Fiaty. BMW M są chyba wszystkie, jakie pojawiły się w historii. Gdy budżet nam pozwoli, możemy stać się właścicielami nawet Koenigsegga Regery. Gdy wolimy inne klimaty - jest nawet trójkołowy Reliant Regal wywracający się na każdym zakręcie, albo BMW Isetta, która z trudem podjeżdża pod niektóre wzniesienia.
Każdy samochód, a także otoczenie, odwzorowane są w fantastyczny sposób. Grę testujemy na platformie Xbox One, bez wspomagaczy takich jak HDR czy mocniejsza wersja konsoli - One S. I i tak jesteśmy zaskoczeni jakością obrazu. Choć mam wrażenie, że postęp względem poprzedniej części jest niewielki, to i tak zachodzące słońce odbijające się w karoserii Dino 246 GT, czy krople deszczu spływające po nadwoziu Mazdy Cosmo wciąż sprawiają wielką frajdę.
Ostra jazda bez trzymanki
Pora przejść od teorii do praktyki. W trzeciej odsłonie serii postawiono większy nacisk na sam tytułowy festiwal Horizon. Nasz bohater jest szefem tegoż i musi dbać o to, żeby impreza się nie rozsypała. W efekcie roboty jest mnóstwo - nie tylko zwykłego ścigania się od miejsca A do B, ale również zdobywania publiczności poprzez przejazdy pokazowe, wyścigi ważne z punktu widzenia PR oraz rozbudowa miejsc festiwalowych, połączona z zatrudnianiem graczy dla zespołu, czy podpisywaniem kontraktów ze stacjami radiowymi (jest nawet Timeless FM, nadające muzykę klasyczną). Nie jest to oczywiście gra typu RTS, wciąż wszystko kręci się wokół "upalania" samochodów, ale jest to świetne urozmaicenie oraz zwiększenie ilości rozrywki. Pozostawiono kilka "misji" pobocznych z poprzednich części, takich jak fotoradary, strefy prędkości, czy, moje ulubione, poszukiwanie "barnfindów" w opuszczonych stodołach. Nie zdradzę Wam, co można znaleźć w australijskim interiorze - zapraszam do rozgrywki.
Ta ostatnia jest utrzymana w takim samym klimacie jak do tej pory, choć jeszcze ją dopracowano. Wciąż ("stety lub niestety") dużą część krajobrazu możemy przemodelować bez uszczerbku na zdrowiu, tracąc jedynie kolejne warstwy lakieru. Stąd fruwające w trakcie wyścigów śmietniki, skrzynki na listy, płotki, krzaczki i małe drzewka nie powinny Was dziwić. Niestety, jak dla mnie, również zderzenie z solidną przeszkodą, bądź pędzącym z przeciwka samochodem nie kończy się "śmiercią tragiczną", a jedynie mocnym uszkodzeniem karoserii i zmianą zachowania samochodu (ściąga na obie strony, nie rozpędza się, biegi się ślizgają itd. itp.). Mimo wszystko jednak Horizon zachowuje zdrowy kompromis między realizmem, a czystą zabawą.
Samochody zachowują się z dużą dozą prawdopodobieństwa tego, jak powinny się zachowywać w rzeczywistości, choć oczywiście nie jest to poziom chociażby Assetto Corsa. Innymi słowy, Muscle Cary mają fatalne zawieszenia i moc przekładaną głównie na dym z opon. Supersamochody są niedorzecznie szybkie i perfekcyjnie trzymają się drogi do momentu, w którym osiągniemy punkt krytyczny i jazda kończy się efektywny piruetem zakończonym wielokrotnym dachowaniem. Tylnonapędówki z Japonii idą bokiem jakby brały udział w castingu do kolejnej części Tokyo Drift, a terenówki pracują zawieszeniem i łykają jazdę na skróty bez zająknięcia. Jednak wszystkim można przegiąć w tym stopniu, w którym się tego spodziewamy. To nie Need for Speed, gdzie przy 300 km/h można wejść slajdem w łuk i przejść go pięknym "bokiem", po czym jak gdyby nigdy nic wyprostować koła i polecieć dalej.
Do tego naprawdę wszystkie samochody nieźle brzmią. To pięta achillesowa wielu gier wyścigowych, ale Forza "daje radę" i wyróżnia się wśród konsolowych konkurentów.
Każdy z samochodów, poza swoją charakterystyką, ma sporo możliwości tuningu. Poza dowolnymi pracami na kolorze, możemy zmienić wszystko od opon zaczynając, a na systeniem podwójnego doładowania, przekładce silnika, czy konwersji z RWD na AWD kończąc. Wszystko to oczywiście nie jest bardzo skomplikowane i nie wymaga znania się na mechanice, jednak wyraźnie wpływa na poszczególne zachowania samochodu. Przykładowo widoczny w galerii GMC Vandura z silnikiem 5,7 V8 został solidnie obniżony, dostał usztywnione zawieszenie, stracił 500 kg masy i uzyskał sensowną moc 470 KM. I jest przyzwoitym materiałem do wyścigów.
W wyścigach toczących się na otwartych drogach musimy uważać na masowo pojawiające się samochody "zwykłych obywateli". System nie jest może idealny, więc np. potrafi się okazać, że w jednej dzielnicy jeździ wyłącznie Mini Cooper S, ale w większości przypadków zróżnicowanie jest na odpowiednim poziomie. Jeśli wybierzemy wyścig na "zamkniętym torze", samochodów nie będzie, będą za to punkty kontrolne w postaci powiewających flag, i bandy od których nasz samochód się odbije. Nic odkrywczego. Gra pozwala również (cały czas mówimy o trybie Single Player) ścigać się w konwojach na długich trasach, wyzywać na pojedynki losowo przejeżdżające samochody, czy "korespondencyjnie" ścigać się "jeden na jeden" na określonych odcinkach z avatarami innych graczy pobranymi przez grę. Tradycyjnie dla serii, jeśli coś nam nie wyjdzie, możemy cofnąć ostatnie kilka sekund i zaatakować zakręt ponownie (oczywiście nie w nieskończoność. I proporcjonalnie im bliżej końca wyścigu, tym więcej razy możemy próbować)
Za to wszystko zdobywamy punkty doświadczenia, które przekładamy na kolejne umiejętności (podzielone na bonusy czysto egoistyczne, dodatkowe umiejętności, czy dodatki dla "szefa festiwalu") oraz na kasę, którą pakujemy w tuning, w głupie samochody do garażu (Renault Twizy!), albo w zbieranie kasy na Ferrari 250 Testa Rossa z 1957 roku.
W ostatnim rzędzie galerii zamieściłem poglądowe fotki z Forzy Horizon 2, abyście mogli porównać widoczki i klimat. Wszystkie materiały w galerii są wykonane w "Trybie Zdjęcia" podczas normalnej rozgrywki.
Podsumowanie
Godziny rozrywki. Naprawdę godziny. Gigantyczna ilość zabawy. Najprzeróżniejsze samochody, piękna grafika. Niewiele irytujących rzeczy. Czyż można chcieć czegoś więcej? No cóż, niestety chęć kupienia wszystkich dodatków (DLC z samochodami będzie wychodzić mniej więcej co miesiąc) zrujnuje nasz budżet. Kwestia gustu, ale ja bym oczekiwał nieco bardziej "uszkadzalnych" samochodów. Ale Forza urzeka swoją grywalnością i nawet w wersji bazowej, którą testowaliśmy pozwala na wspaniałe kilka godzin odprężenia. Nie wiem czy w 100 procentach, ale zgadzam się z ocenami bliskimi 10/10, głównie za jej grywalność. A tymczasem wybaczcie, czeka na mnie salon, garaż, warsztat i kilka ładnych kilometrów dróg.