Głupia sprawa. Nowy amerykański muscle car nie potrafi palić gumy
Dodge Charger Daytona to pierwszy muscle car w historii, który nie pozwoli Wam na efektowny burnout. Po prostu się nie da.
Zasada jest prosta: auto minimalnie się toczy, lewą nogą wciskamy hamulec, prawą wklepujemy gaz w podłogę. Tylne koła zaczynają kręcić się w miejscu, smażąc przy tym opony. Każdy muscle car słynął z tego, że można w nim było po prostu spalić kapcie. To było jak jedno z przykazań, tylko w amerykańskim wydaniu. Wydawać by się mogło, że takie cechy powinien mieć też nowy Dodge Charger Daytona, nawet pomimo swojego elektrycznego napędu.
Cóż, nic bardziej mylnego.
Dodge Charger Daytona to elektryczny muscle car, który nie pozwoli Wam na głupoty
Amerykanie mają jedną ciekawą cechę - w swoich sportowych autach, zwłaszcza w samochodach typu muscle lub pony, dokładają line lock. To nic innego jak system, który ułatwia palenie gumy w miejscu. Ma to Mustang, miał to Challenger, czyli poprzednik Chargera.
W elektrycznym wydaniu tego nowego Chargera takiego udogodnienia nie znajdziemy. Z kolei gdy wciśniemy hamulec i gaz jednocześnie, to komputer rozłączy napęd, aby go zabezpieczyć. Dlaczego? Marka nabrała wody w usta i nie chwali się powodami, niemniej jedno jest pewne - chodzi o bezpieczeństwo napędu.
Jest to o tyle ciekawe, że w momencie, w którym zaczniecie sobie kręcić bączki, to elektronika nie wtrąci się i pozwoli Wam kręcić się w miejscu. Kontrolowane poślizgi i "drifty" też wchodzą tutaj w grę, więc jest to dobra informacja.
Żyjemy w czasach, gdy nawet amerykańskie auta nie pozwalają na robienie głupot
Ciężko jest się oprzeć wrażeniu, że z roku na rok motoryzacja staje się coraz bardziej przezroczysta. Nawet te auta, które w założeniach producentów mają być najbardziej emocjonującymi, zamieniają się w nijakie papki, które są ograniczane przez różne normy i wytyczne. Wiele firm robi co może, ale tak naprawdę ich możliwości są niewielkie i muszą walczyć w wąskich ramach, które im dano.
Niemniej jest tutaj jedna dobra informacja: Charger dostanie też silnik R6, który będzie mniej ograniczany elektroniką. A kto wie, być może teraz, po pożegnaniu Carlosa Tavaresa, 5,7 V8 HEMI wróci na rynek.