Gdyby Gruzja była samochodem, byłaby Mercedesem G63 AMG. Bez zderzaka

Tym razem autoGALERIA zawitała na Kaukaz. Gruzja to kraj z ruchem drogowym, przed którym przestrzegają przewodniki. I fascynującą kulturą motoryzacyjną.

Gruzja to niezmiernie popularny kraj dla turystów. I słusznie, bo oferuje piękne widoki, smaczne jedzenie, dobre wino i przyjaznych ludzi. To jeden z ulubionych "dalszych" kierunków wycieczkowych wśród Polaków. To działa zresztą w obie strony, choć Gruzini do Polski przyjeżdżają raczej do pracy. Przewodniki opisujące kaukaski kraj ostrzegają przed mocą czaczy (ichniej wódki/bimbru) oraz ruchem drogowym. Wyposażyłem się więc w solidny środek transportu i postanowiłem zmierzyć z tym drugim.

Albo grubo, albo wcale

Od razu założyłem, że wynajęcie małego samochodu nie ma większego sensu. W kraju o postradzieckiej historii, dużych górach, potencjalnie kiepskich drogach i ułańskiej fantazji liczy się wyłącznie duża terenówka. Dlatego za "szkiełko i oko" w badaniu gruzińskich dróg posłużyła mi Toyota 4Runner na terenowych oponach i z kilkoma offroadowymi dodatkami. Myślę, że pomalowana czarnym matem dostawała dodatkowych kilka punktów respektu na drodze.

Gruzja

Wspomniany śródtytuł dobrze określa podejście Gruzinów do samochodów. Tutaj trzeba wyglądać i budzić szacunek. Jest tylko jeden wyjątek.

Hybrydy. Toyoty Aqua i Prius oraz prawdopodobnie połowa produkcji Chevroletów Volt jeżdżą po Tbilisi jako taksówki/Ubery/Bolty. Jest ich naprawdę mnóstwo i trudno się dziwić - to są idealne samochody do tego celu.

Pochodzenie samochodów w Gruzji jest trojakie. Dwa główne zaobserwowane kanały, to importy - z USA oraz z Japonii. Samochody z kierownicą "nie po tej stronie" jeżdżą zupełnie normalnie po drogach. Jednak gros z ruchu drogowego zaczęło swoje życie w USA. I tam też je skończyło, bo po Kaukazie jeżdżą jako samochody - zombie.

Rozbite, bez zderzaków, lamp, powgniatane. Jeśli tylko nie przeszkadza to w jeździe, to nie ma co się spieszyć z naprawą. A popularne rozbitki z amerykańskich aukcji często naprawiane są na ulicy.

Gruzja

Z jakim samochodem kojarzy się Gruzja? Z Mercedesem. A także z BMW. To wciąż popularne marki, choć od starych W210 i 124-ek znacznie częściej zobaczycie klasy S (W220, W221), CLS-y, ML-e, czy klasy G. W Tbilisi większość będzie miała silnik V8. Oryginalne AMG, pakiety stylistyczne, różne Lorinsery, Waldy i Carlssony (tu importy z Japonii rządzą) to codzienność gruzińskiej stolicy. Podobnie jak BMW 550, przerobione na M5-ki.

Łącząc to wszystko, niech Was nie zdziwi, że po alei Szoty Rustaweliego wieczorem będzie darł pełnym ogniem CLS63 AMG drugiej generacji, w którym brakuje połowy przodu. Jeździ, brzmi, a to że brakuje mu zderzaka, lamp i ma zgiętą w pół maskę, to jest kompletnie nieistotne.

Sposób jazdy zresztą jest mocno specyficzny.

Gruzja nie jest dla "zielonych listków"

Potwierdzą to koledzy z tejsted.pl, którzy byli zupełnie przypadkowo w tym samym czasie w Gruzji. W tym pięknym kraju nie ma miejsca dla osób, które nie czują się pewnie na drodze. Tutaj trzeba jechać "po swoje". Najlepiej dynamicznie i, jak już wspomniałem, odpowiednim samochodem. Co ciekawe, dynamicznie nie oznacza szybko, bo ograniczenia na autostradach są dość niskie, a i drogi często nie pozwalają na rozpędzanie się do wysokich prędkości. Często też trafiałem na fotoradary, z których zdjęcia dość szybko i przez internet przychodzą do kierowców. Kaukaska fantazja objawia się więc parkowaniem, luźnym podejściem do pierwszeństwa przejazdu, linii wyznaczających pasy jezdnie oraz wyprzedzania.

Jazda po rondzie

Mimo tego... nie było tak ostro jak się spodziewałem. Wolna amerykanka na rondzie, z kierowcą, który ominął mnie lewą stroną, żeby driftem wejść w pierwszy zjazd w prawo, była jednym z najostrzejszych przypadków brawurowej jazdy.

Kierowcy z Santo Domingo i z Hanoi mogliby gruzińskich kolegów wiele nauczyć. Tutaj, jako kierowca ani razu nie miałem sytuacji, która zjeżyłaby resztki włosów na mojej głowie.

Trzeba jednak zauważyć, że Gruzja to nie jest kraj dla pieszych. Postradziecka infrastruktura to szerokie ulice i chodniki, które kończą się skrzyżowaniem, na którym krawężniki mają po 30 cm i nie ma żadnego przejścia. W mniejszych miejscowościach w ogóle chodników jest mało, a przejścia występują rzadziej. Wszyscy radzą sobie "jakoś".

Gruzińskie drogi, czyli gdzie podziały się rosyjskie samochody.

Jakość gruzińskich dróg jest bardzo różna. Ze swojej strony polecam offroad w Kaukazie. Dużo frajdy na drogach, których nie ma na mapie, albo są... tylko na mapie. Na drogach "wojewódzkich" też można zresztą spotkać ubytki asfaltu. Co kilometr coś nowego. Mnóstwo zakrętów, serpentyn, zjazdów i podjazdów, czasem bardzo stromych. Kaukaz i Kachetia są dość wymagające, ale sprawiają dużo radości.

Gruzja Dla niektórych trasa się skończyła

Wróćmy na chwilę do Kachetii. W tym winiarskim regionie jest... największe w Gruzji stężenie rosyjskich samochodów. Zachodnie auta bez przednich zderzaków (nie ma to nie ma, trudno zdobyć) zdominowały ten kraj tak bardzo, że radzieckie auta wyginęły. Wróć. Nie wyginęły potężne ciężarówki GAZ i Ził, które wciąż wożą urobek z setek winnic. Dziesiątki wywrotek i skrzyniowych ciężarówek wyładowanych po brzegi górami winogron.

Poza tym widziałem Ładę Nivę (trzydrzwiową) na taksówce i pojedyncze Wołgi, przerobione na prowizoryczne auta dostawcze.

Ciekawe jest, że poza jednym miejscem, w zasadzie nie będziecie mieli problemów z dwiema rzeczami. Tankowaniem i umyciem auta. Myjnie (jedno-dwa stanowiska z bezdotykowym "Karcherem") są w niemal każdej miejscowości a "lokalsi" przykładają wagę do tego, żeby samochód się odpowiednio prezentował. Stacje benzynowe też są często, trzeba tylko wziąć uwagę, że wciąż dość popularna jest benzyna 92-oktanowa. Jedynie miejscowość Udabno oddalona jest o 45 - 50 km od najbliższej stacji benzynowej.

Może właśnie wraca ze stacji.

Gruzja - Informacje praktyczne

Kiedy jechać: Jedźcie kiedy chcecie. Jeśli o mnie chodzi, polecam wczesną jesień albo wiosnę. Będzie ciepło również w górach, a są miejsca, do których w późniejszych okresach nie dojedziecie.

Gdzie jechać: Przed siebie. Na Tbilisi wystarczą dwa, trzy dni. Weźcie samochód i w drogę. Od Wysokiego Kaukazu, bo bezkresne i bezludne stepy koło granicy z Azerbejdżanem. Wszędzie znajdziecie coś ciekawego.

Za co jechać: Za grosze. Poza Tbilisi, bo tam wcale nie jest tanio. Poza tym wszystko jest dość sensowne cenowo, zwłaszcza przeloty. Wynajem mojego  samochodu z kolei kosztował nieco ponad 200 zł za dobę.

Czym jechać: Oczywiście samochodem. Najlepiej dużym i terenowym. Albo co najmniej terenowym. Dzięki temu dojedziecie do doliny Truso, przejedziecie się po stepie. Taka Toyota jakiej używałem, to nieco ponad 200 zł za dobę. W razie czego rozwinięta jest sieć marszrutek (tanich busów z mocno dowolnym rozkładem jazdy) i taksówek, a miejscowi też chętnie za kilka Lari zawiozą Was w odpowiednie miejsce. Na przykład cudownym Mitsubishi Delicą 4x4.