Argento Vivo - Tajemnicza Honda, która stała się Mercedesem

Choć początek tej historii ma miejsce w Tokio, to Argento Vivo po drodze zaliczyło Włochy i Niemcy by przepaść w mroku azjatyckiej kolekcji.

Początek tej historii ma miejsce w 1995 roku. Na targach w Tokio pojawia się koncepcyjny projekt, stworzony przez Hondę i narysowany przez Pininfarinę. Argento Vivo, jak został nazwany, jest duchowym poprzednikiem modelu S2000 i niezmiernie ciekawym pojazdem.

Dwumiejscowy roadster wykonany jest z aluminium oraz włókna szklanego. Każde w swoim kolorze, tak aby surowe aluminium pojawiło wyróżniało się na nadwoziu. We wnętrzu również znalazło się na nie miejsce, ale w otoczeniu eleganckiego drewna oraz ciemnoniebieskiej skóry i tworzyw sztucznych.

Argento Vivo

Samochód miał tylny napęd i manualną skrzynię biegów. A co go napędzało? Jeden z najciekawszych silników Hondy tamtego okresu. Chodzi bowiem o 2,5-litrową, pięciocylindrową jednostkę o mocy 190 KM. O historii serii G przeczytacie w naszym artykule dokładniej. Póki co wróćmy jednak do Argento Vivo.

Choć sam koncept spodobał się wielu osobom i finalnie został "przejęty" przez Hondę, co wyewoluowało najpierw w koncepcyjną SSM, a potem w S2000, to wizualna strona projektu znalazła jednego, bardzo bogatego miłośnika.

Oczywiście mowa o Sułtanie Brunei, który w połowie lat 90-ych szastał petrodolarami na lewo i prawo, spełniając swoje najdziksze fantazje. I bardzo chciał mieć tego roadstera w swojej kolekcji.

Argento Vivo - Pininfarina, Honda, ale najbardziej Mercedes

Zlecenie trafiło do Włoch z fakturą na 10 milionów ówczesnych dolarów. Za cztery sztuki. Bazą dla Argento Vivo nie stał się jednak żaden japoński roadster, tylko samochód równie kultowy.

Był to Mercedes serii R129. Ale nie byle jaki, bo była to koszmarnie droga i bardzo limitowana odmiana SL73 AMG. Owiana tajemnicą, z silnikiem, który później stał się podstawą dla wszystkich Pagani.

Na dodatek, na życzenie sułtana, silnik dostał kurację wzmacniającą do 565 KM .

Argento Vivo

Dwa samochody trafiły z Affalterbach do San Diego, gdzie pracował nad nimi producent współpracujący z włoskim studiem designerskim. Pierwsze dwa Argento Vivo dość szybko zostały ukończone i trafiły do Jerundong, gdzie znajduje się słynna kolekcja. Ponoć wciąż tam znajdują się, w całkiem niezłej kondycji. Ale po internecie krąży tylko jedno, niewyraźne zdjęcie sprzed kilku lat.

Co z pozostałymi egzemplarzami? Według źródeł, w 2007 roku wciąż były na etapie montażu. Zresztą, ponoć nie zostały finalnie opłacone.

Jeden z egzemplarzy znalazł się w 2008 roku w Londynie. Na aukcji firmy Coys, niedokończone Argento Vivo znalazło nowego właściciela. Ponoć za około 80 - 100 tysięcy dolarów. Nie wiadomo za to, gdzie przepadł numer cztery. Prawdopodobnie elementy nadwozia trafiły do różnych kolekcji, a samochód stał się z powrotem "seryjnym" Mercedesem SL73 AMG.

Jak donosi jedno ze źródeł, w sprawie Mercedesów jest jeszcze jedna ciekawostka. Ponoć Argento Vivo dostało SL-a z silnikiem o końcówce numeru 052. W jeden ze słynnych kolekcji Mercedesów znajduje się z kolei "zwykły" SL73 AMG, odkupiony z kolekcji sułtana i... również ma numer 052.

Możliwe więc, że Honda / Pininfarina / Mercedes Argento Vivo istnieje już wyłącznie w jednym egzemplarzu.

źródło: Mercedes Afficionado