To będzie kei car dla Europy. Dostaliśmy zwiastun tego, co zobaczymy w salonach
Ten model lada chwila trafi do Europy - i zajmie miejsce Hondy e, która odniosła spektakularną porażkę. Honda N-One-e ujrzała światło dzienne w Japonii. To właśnie ten samochód, po drobnych zmianach, pojawi się na Starym Kontynencie.
Honda N-One nie jest nowością. Ten kei car pojawił się w Japonii lata temu, a teraz na rynek trafi jego nowe wydanie. Tym razem uznano, że obok wersji spalinowej jest miejsce na wariant elektryczny. Jest na pewno bardzo uroczy wizualnie, nie oferuje wielkiej mocy (ale to w przypadku kei carów oczywiste) i teoretycznie pokonuje do 245 kilometrów na jednym ładowaniu. Czy to jest przepis na podbój Europy?
Japońska Honda N-One e różni się od auta, które trafi do Europy
Przede wszystkim wariant, który dostaniemy na Starym Kontynencie, zyska znacznie szersze nadwozie. Poszerzone nadkola z przodu i z tyłu kryją przede wszystkim poszerzony rozstaw kół. Tu kluczową kwestią było zapewnienie odpowiednich właściwości jezdnych, nie tak ważnych w przypadku małego japońskiego kei cara.
Pewne jest zaś to, że długość i rozstaw osi pozostaną takie same. Mówimy więc o samochodzie, który ma mniej niż 3,4 metra długości. Teoretycznie więc Honda N-One e będzie jednym z nielicznych przedstawicieli segmentu A w najmniejszej formie. Warto zaznaczyć, że BYD Dolphin Surf, teoretycznie grający w podobnej lidze, ma 3,8 metra długości.
Póki co Honda nie chwali się dokładnymi danymi technicznymi. Wiadomo, że N-One e oferuje w elektrycznym wydaniu w Japonii 64 KM, a zasięg to 245 kilometrów na ładowaniu. Akumulator powinien mieć więc około 26 kWh pojemności, przynajmniej w teorii.
Maksymalna moc ładowania prądem stałym to 50 kW, ale do pełna "zatankujemy się" w 30 minut. To dodatkowo sugeruje, że nie będziemy mieli w tym aucie dużej baterii.
Największą zaletą Hondy N-One e będzie praktyczność
Jest mała, ale bardzo dzielna. Przede wszystkim zastosowano w niej wiele ciekawych patentów Hondy, w tym system Magic Seats. Teoretycznie więc dostaniemy tutaj dużo przestrzeni ładunkowej. Do tego deska rozdzielcza stawia na ergonomię i nie ma zbędnych udziwnień. W teorii więc możemy dostać naprawdę ciekawy miejski samochód elektryczny.
Problemem może być jedynie cena. Jak wiemy Honda raczej "ceni się" w Europie. Istnieje więc spora szansa, że małe N-One e może być zbyt drogie w stosunku do konkurencji. Wówczas z pewnością podzieli los Hondy e, która była ciekawa wizualnie, ale mało wydajna i okrutnie droga.


