Ta Honda NSX spędziła 15 lat na dnie rzeki. Sprzedano ją za 38 000 złotych
Co można znaleźć na dnie jeziora? Rośliny, czyjeś buty? Owszem - ale może to być także Honda NSX, która spędziła tam 15 lat. Jej stan jest oczywiście tragiczny, ale nie przeszkodziło to w tym, aby sprzedała się za 8 500 dolarów.
Sposobów na wyrzucenie gotówki w błoto jest bardzo dużo. Ten samochód jest mniej więcej dosłowną realizacją tego powiedzenia, głównie za sprawą swojego stanu technicznego. Oto Honda NSX, która 15 lat spędziła na dnie rzeki. Została wyłowiona, wysuszona i sprzedana za 8 500 dolarów, czyli blisko 38 000 złotych.
Na co komu taki samochód? Nie uwierzycie - ta Honda NSX ma wrócić na drogi
Na pierwszy rzut oka wygląda tragicznie. Jest obecnie integralną częścią flory dna rzeki Yadkin, płynącej przez Północą Karolinę w USA. Według nieoficjalnych ustaleń, auto trafiło tam we wczesnych latach dwutysięcznych.
W jaki sposób? Tego nikt nie wie. Nic nie wskazuje na poważny wypadek, aczkolwiek to najbardziej prawdopodobna wersja wydarzeń - auto trafiło tam po kradzieży, być może podczas ucieczki. Pewne jest jedno - samochodu od razu nikt nie wyłowił i spędził tam 15 lat.
W 2019 roku, podczas porządkowania dna rzeki, Honda NSX została wyciągnięta na brzeg
Stamtąd trafiła na złomowisko, gdzie przestała kolejne 4 lata, nieco zapomniana i omijana. Nie ma w tym nic dziwnego - wystarczy spojrzeć na zdjęcia tego, co z niej zostało.
Wnętrze składa się głównie z roślin i błota, podobnie jak przestrzeń po tylnej szybie. Do tego słupek A wygląda na mocno pokiereszowany, a nadwozie mocno skorodowało.
Nie przeszkodziło to jednak w tym, aby auto trafiło na sprzedaż - i znalazło nabywcę
Tu historia staje się jeszcze ciekawsza. Otóż na początku marca znaleźli się chętni na zakup tego wraku. Podczas licytacji osiągnięto kwotę na poziomie 8 500 dolarów, co jest abstrakcyjną wartością jak na auto w takim stanie.
A to nie wszystko, gdyż samochód ma trafić do gruntownej renowacji. Honda NSX jest wartościowym i łakomym kąskiem, ale egzemplarz, który spędził większą część swojego życia pod wodą, zdaje się być przypadkiem tragicznym.
Atutem nie jest już też niski przebieg, ledwo przekraczający 63 000 kilometrów. Nowy właściciel liczy ponoć na wsparcie ze strony Acury, która może być zainteresowana autem o tak nietypowej historii.
A Wy ratowalibyście taki samochód?
Naszym zdaniem lepiej sprawdziłby się jako ozdoba na podwórku. Czas i pieniądze, które trzeba włożyć w to, aby przywrócić ją do stanu choćby dobrego, przekraczają wszelkie granice rozsądku.