Hyundai Kona Electric w pierwszym teście. Oto wszystko, co chcecie wiedzieć o tym aucie

Jest większy, ma efektowniejszą stylistykę i oferuje lepsze wyposażenie. Hyundai Kona Electric wydoroślał i zyskał bardzo ważną rolę w gamie tej koreańskiej marki - ma być najtańszym i najbardziej przystępnym sposobem na elektromobilność. Co tutaj dostajemy i czy jest samochód warty uwagi? Odpowiadam na wszystkie Wasze potencjalne pytania.

Pierwsza generacja tego auta okazała się być dużym sukcesem. Wówczas Koreańczycy zaczęli od atrakcyjnej wersji spalinowej, którą uzupełnili wydajnym elektrykiem. Nagle okazało się, że jest możliwość stworzenia samochodu w dobrej cenie, oferującego naprawdę solidny zasięg. Nowy Hyundai Kona Electric wykorzystuje ten sam przepis, aczkolwiek udoskonalono go za sprawą uwag klientów.

To ich głos był tutaj najważniejszy. W końcu nie od dzisiaj znamy powiedzenie, że "klient ma zawsze rację". Nabywcy tego auta oczekiwali szeregu zmian, w tym większych wymiarów, lepszego wyposażenia i solidniejszego wykończenia. Hyundai więc usiadł do pracy i stworzył samochód spełniający ich wymagania.

Hyundai Kona Electric test

Hyundai Kona Electric w pierwszym teście. Na żywo robi dobre wrażenie

Przede wszystkim muszę podzielić się tutaj moją małą refleksją. Otóż na parkingu przed hotelem, w który nocowaliśmy, na chwilę zaparkowałem elektryczne wydanie nowej Kony obok wersji spalinowej. Wbrew pozorom różnią się one wizualnie i według mnie elektryk wypada dużo lepiej.

Brak dodatkowych ozdobników, gładsza linia nadwozia i jednotonowe malowanie zderzaków sprawia, że Kona wygląda dużo bardziej elegancko i nowocześnie. Ma w sobie też więcej lekkości wizualnej, co według mnie jest dużym plusem.

Koreańczycy zgrabnie przemycili tutaj detale z poprzednika (charakterystyczne światła z przodu i z tyłu), ale ubrano je w nowy styl, nawiązujący do IONIQ-ów. Hyundai ładnie nazywa to "parametrycznym designem", pełnym kwadratów i małych pikseli. To idealnie pasuje do wizerunku tego samochodu.

Kona zdecydowanie urosła i to widać na pierwszy rzut oka. Jednocześnie stała się też dużo bardziej masywna wizualnie, przez co 19-calowe felgi idealnie wpasowują się w nadkola. Egzemplarz, który miałem okazję zobaczyć w maju, stał na 17-calowych kołach, które ginęły w tym nadwoziu.

Wnętrze nikogo tutaj nie rozczaruje. To mocny punkt w nowej Konie

Oczywiście kokpit w dużej mierze jest taki sam, jak w wersji spalinowej. Tak naprawdę różnicą są łopatki od systemu rekuperacji energii i inne wskazania na zegarach.

To mój pierwszy dłuższy kontakt z tym samochodem i muszę go zaliczyć do wyjątkowo przyjemnych. Owszem, nie uświadczymy tutaj zbyt wielu miękkich plastików, ale wszystkie elementy spasowano z należytą starannością. Bardzo podoba mi się także jasne wykończenie wnętrza, łączone z przyjemną szarością konsoli centralnej. To po prostu ładny i dobrze narysowany kokpit, pełen praktycznych schowków i skrytek.

Hyundai Kona Electric 2024 wnętrze

Do zalet dodam także znacznie większą ilość miejsca na tylnej kanapie, a także przestronniejszy bagażnik. 466 litrów w zupełności wystarczy, aby wrzucić tutaj dwie duże walizki, lub trzy mniejsze. Nawet dłuższy wyjazd nie będzie żadnym wyzwaniem.

Co oferuje Hyundai Kona Electric w kwestii napędu?

W nowej generacji tego auta mamy do wyboru dwa akumulatory. Bazowy oferuje 48,4 kWh pojemności, zaś większy (wersja Long-Range) 65,4 kWh. Wybierając podstawową wersję dostajemy silnik o mocy 156 KM i 255 Nm, zaś w wersji 65,4 kWh dostajemy 218 KM i 255 Nm.

Osiągi nie rozczarowują. Przy 156 KM pod prawą nogą setkę osiągniemy w 8,8 sekundy, w mocniejszej wersji zajmie to o sekundę mniej. Prędkość maksymalna waha się od 162 do 172 km/h.

Jaki zasięg ma Hyundai Kona Electric?

Wersja z mniejszym akumulatorem przejedzie od 350 do 377 kilometrów na jednym ładowaniu, a wariant long-range od 480 do 514 kilometrów. Różnice uzależnione są od rozmiaru kół - na mniejszych i węższych siedemnastkach zajedziemy znacznie dalej.

A jak wypada kwestia ładowania?

To nie jest najmocniejsza strona tego auta, ale gdzieś trzeba było uciąć cenę. Wbudowana ładowarka pokładowa w Konie oferuje moc 10,4 kW. Dzięki temu ładowanie w domu zajmie przy ładowarce 11 kW od 4 do 5,5 godziny.

Znacznie gorzej wypada kwestia szybkiego ładowania. Hyundai o dziwo nie podaje dokładnych danych, ale czas ładowania od 10 do 80 procent według marki wynosi 41 minut. To tyle, ile w poprzedniku, a to sugeruje, że maksymalna moc ładowania prądem stałym to około 80 kW. Tutaj wyraźnie widać, że Hyundai Kona Electric, jak i spokrewniona z nim Kia Niro EV, bazują w dużej mierze na swoich poprzednikach.

Jak jeździ nowa elektryczna Kona?

Tutaj nie ma rozczarowania. To bardzo przyjazny samochód, który sprawdza się w codziennej eksploatacji. Najmniejszy elektryczny Hyundai jest dość komfortowo zestrojony, ale nie "buja się" niczym łajba na wzburzonym morzu. Układ kierowniczy pracuje lekko, jednak nie jest oderwany od rzeczywistości i daje pewność prowadzenia.

W kabinie jest też cicho, nawet przy prędkościach autostradowych. To dobra wiadomość dla osób, które chcą tym samochodem jeździć także w trasę.

Podczas liczącej 80 kilometrów trasy uzyskałem zużycie energii na poziomie 16,7 kWh/100 km. Patrząc na to, że jazda była szarpana, testowałem przyspieszenie i trakcję, a dłuższy fragment drogi biegł autostradą, to ten wynik jest naprawdę zadowalający.

Jaka jest moja opinia o tym aucie?

Hyundai podszedł do sprawy w rozsądny sposób, idąc na pewne kompromisy. Niskiej ceny nie da się utrzymać stosując nowe drogie technologie. Przeniesienie rozwiązań z poprzednika jest więc słusznym kierunkiem, nawet pomimo niskiej mocy ładowania prądem stałym.

Uważam też, że nie jest to samochód, który warto brać pod uwagę przy chęci pokonywania bardzo długich dystansów. To świetna propozycja do "codziennej aglomeracyjnej jazdy".

Dłuższe dojazdy do pracy, czy jazda po zatłoczonym mieście, to naturalne warunki dla tego auta. Wówczas rozsądnym wyborem będzie nawet wariant z mniejszym akumulatorem, zapewniającym solidny zasięg.

Ile kosztuje Hyundai Kona Electric?

Tego nie wiemy. Producent wciąż nie podzielił się z nami cenami tego modelu. Pokusiłem się więc na odrobinę wróżenia z kryształowej kuli i spojrzałem na ceny w Czechach, czyli w kraju, gdzie powstaje ten samochód. Tutaj bazowa wersja, w przeliczeniu na złotówki, kosztuje 171 000 złotych.

Obstawiam, że w naszym kraju bazowa wersja dla zachęty może kosztować 169 000-179 000 złotych. Tym samym mogłaby rywalizować z wieloma "tańszymi" elektrykami o porównywalnych wymiarach.

Tutaj lista konkurentów jest dość specyficzna, gdyż Hyundai chce rywalizować m.in. z Peugeotem e-2008 i Oplem Mokką-E. Paradoksalnie jednak do zabawy dołączyło Volvo EX30, które w najtańszym wydaniu kosztuje właśnie 169 900 złotych.

Zobaczymy więc co zaproponuje nam Hyundai. Bez wątpienia będzie to jedna z ważniejszych pozycji na rynku, zwłaszcza w obliczu rywalizacji w gronie "tańszych" aut BEV.