Izera: Im bliżej produkcji, tym mniej zaawansowany projekt. EDAG się wycofał
Gdyby tylko nie byłoby to z naszych pieniędzy, to byłoby zabawne. Projekt Izera za dwa lata ma wyjechać na drogi. A właśnie stracił partnera.
Z zapartym tchem śledzimy w redakcji losy polskiego, narodowego auta elektrycznego. Izera to trochę jak te filmy kryminalne, gdzie tożsamość mordercy jest znana od pierwszych scen, a przez całą fabułę dążymy do "happy endu". Tutaj też w zasadzie było wiadomo jak się skończy, ale wciąż czekamy, co nowego się wydarzy w temacie.
Tym razem okazuje się, że projekt "z wiekiem" robi się coraz mniej zaawansowany.
Izera straciła głównego partnera
Jak donoszą koledzy z interia.pl, ze współpracy z producentem Izery, czyli Electromobility Poland, wycofał się EDAG. Niemiecka firma miała być integratorem technicznym projektu. A w dużej mierze po prostu miała być dostawcą platformy dla polskiego auta.
Ogłoszenie tej współpracy trzy lata temu to był duży sukces. W końcu EDAG to duża firma, która zna się na projektowaniu i budowie samochodów. To oni mieli odpowiadać za wybór baterii, platformy, czy koordynację produkcji.
Ale już nie będą. W czerwcu tego roku logistykę produkcji powierzono dużej firmie Durr Systems AG (również profesjonalna firma z Niemiec) oraz wybrano inwestora zastępczego - firmę Prochem. Rzecznik EMP mętnie się tłumaczy, że projekt "Izera" będzie miał różnych integratorów technicznych na różnych etapach. Rozumiemy. Tyle, że póki co nie wiadomo, czy i co EDAG do tej pory zrobił.
Ponoć negocjacje z dostawcą platformy trwają. Skoro EDAG miał to koordynować, to czemu teraz kończyć z nim współpracę, zanim rozmowy zostaną dopięte? Swoją drogą, dostawcę mieliśmy poznać na początku roku. A tu już jesień za pasem.
Jeszcze w czerwcu pojawiały się zapowiedzi, że samochody zjadą z taśm w 2024 roku. Już ostatnio w to mocno powątpiewaliśmy, ale teraz mamy powody sądzić, że "wygraliśmy". Dopiero niedawno udało się (i to mimo przepychania kolanem ustawy ułatwiającej temat) przejąć grunt pod fabrykę w Jaworznie. A w zasadzie grunt przejęło Jaworzno, a nie EMP. Czyli na razie Izera może powstawać w lesie. Bo strony ustalają harmonogram prac, do przygotowania gruntów!
EMP się tłumaczy sensownie, ale... nie
Izera ma problemy, bo rzeczywistość jest taka, a nie inna. COVID, zaburzenia łańcuchów dostaw, problemy z półprzewodnikami, a na dodatek wojna w Ukrainie to tłumaczenia, które powtarzają przedstawiciele nie tylko Electromobility Poland, ale i większość producentów samochodów na świecie. I oczywiście mają one wpływ, i to potężny, na naszą motoryzacyjną rzeczywistość.
Jeszcze długo nie zasiądziemy w tym wnętrzu
Tylko wciąż mówimy o samochodzie, który nie istnieje, a którego fabryka wygląda póki co jak kilka hektarów drzew (notabene to całkiem ładny widok). Ani wojna, ani COVID nie powinny utrudniać negocjacji, projektów, czy prac przygotowawczych. One utrudniają już gotową produkcję. Izera jest jednak wyjątkowa. Gdy projekt zaczęto, był partner (EDAG), dwie makiety, trzecia jeżdżąca, projekt i pomysł. Była lokalizacja fabryki. Teraz, mamy wrażenie, jest... dużo mniej.
Czekamy na kolejny odcinek serialu, który ostatnio został dofinansowany kwotą 250 milionów złotych z budżetu, po przejęciu EMP przez państwo.