Jeep Compass 2.2 CRD 4x4 Limited 70th Anniversary
Marszcząc brwi z niepokojem spoglądam na niepozorne wzniesienie znajdujące się tuż przede mną. Grząski, wilgotny piasek oraz pokaźna kałuża nie napawają optymizmem. Czy powinienem się jednak przejmować? Przecież siedzę za kierownicą auta, na którego grillu widnieje napis 'Jeep'!
Niestety, problem polega na tym, że model, którym zamierzam pokonać wzniesienie, nie nazywa się Wrangler ani Grand Cherokee. Zresztą gdyby tak właśnie było, zapewne nie zawracałbym sobie i Wam głowy jakąś tam górką. Samochód, w którym właśnie siedzę, to Compass. Najmniej terenowy lub jak kto woli, najbardziej miejski ze wszystkich obecnie oferowanych modeli Jeepa.
Spięty
Nie ma co się dłużej zastanawiać. Muszę spiąć pośladki i ruszyć przed siebie. Wzrok mam skupiony niczym Cristiano Ronaldo przed wykonaniem kolejnego rzutu wolnego, a moja prawa noga co chwilę stymuluje pedał gazu, chcąc przestraszyć groźnie wyglądającą górę. Na całe szczęście Compass, z którym mam do czynienia, został wyposażony w aktywny napęd obu osi nazwany przez Jeepa Freedom Drive I. Przy pomocy malutkiej wajchy aktywuje tryb LOCK, który za sprawą przejściowego blokowania sprzęgła między-osiowego "uruchamia" stały napęd obu osi, przekazując na tylne koła maksymalnie 50% siły napędowej...
I to by było na tyle. Reduktor? Pierdyliard opatentowanych systemów ułatwiających zdobywanie nieprzetartych szlaków? Niestety, w Compassie tego nie odnajdziemy. Prawdę mówiąc, to i tak powinienem się cieszyć, że mój egzemplarz ma w ogóle napęd na cztery koła, ponieważ ten Amerykanin występuje także w wersji z napędem tylko na przednią oś! Jeep bez napędu 4x4? No cóż, żyjemy w czasach, w których nawet silnik wysokoprężny pod maską Porsche nie dziwi.
Pierwsze koty za płoty
Po krótkiej chwili wymieniana już wielokrotnie góra została zdobyta. Moje obawy, niepewność i napięcie okazały się bezpodstawne, ponieważ Compass bez większych problemów poradził sobie z piaskowo-błotną przeszkodą. Pomimo tego, jazdy za kierownicą tego Jeepa w trudniejszym terenie raczej bym nie zaryzykował.
Pora wrócić w bardziej cywilizowane rejony, w których Compass będzie czuł się lepiej i pewniej. Dodatkowo na moją decyzję o opuszczeniu piaskowego terenu wpłynęła pogoda oraz pewni niespodziewani goście. Nie dość, że zaczęło robić się zimno i ciemno, to jeszcze ni stąd ni zowąd tuż obok mojego Jeepa pojawiły się... czołgi. Spadam stąd!
Big City Life
Jeszcze do niedawna uważałem, że każde auto spod znaku Jeepa "udekorowane" błotnym osadem na lakierze wygląda bardzo męsko, a jego właściciel najprawdopodobniej jest zarośniętym, dobrze zbudowanym facetem mającym w głębokim poważaniu efekt cieplarniany. Compass jest jednak nieco inny. Głównym obszarem jego żerowania jest miasto, a najczęstszymi przeszkodami napotkanymi na jego drodze będą przerośnięte studzienki kanalizacyjne oraz krawężniki.
Wygląd, nie tylko samochodów, jak wiadomo nie od dziś jest kwestią gustu. Sylwetka Compassa jest rozpoznawalna i wyróżniająca się na tle obłej konkurencji. Gdyby samochody mogły mówić, ten miejski Jeep zapewne do znudzenia powtarzałby kwestię "jak dorosnę, będę Grand Cherokee". Charakterystyczny przedni grill oraz kanciaste nadwozie bez wątpienia przywodzą na myśl większego brata.
Inside
Większego brata nie przypomina natomiast wnętrze (poza kierownicą oraz systemem multimedialnym). Pierwsze wrażenie jest nieco mieszane. Cała kabina jest zlana smutnym, czarnym plastikiem, a jedynym miękkim elementem zdają się być tylko skórzane siedzenia. A propos siedzeń to oprócz emblematów na przednich drzwiach, brązowe szwy oraz logo limitowanej wersji na ich oparciach foteli są jednym z najbardziej wyróżniających się wyróżników wersji 70th Anniversary.
Spotkałem się z opinią, że kabina Compassa jest toporna. Faktycznie coś jest w tym twierdzeniu, chociaż biorąc pod uwagę wersję sprzed liftingu i tak jest o wiele lepiej. Samo słowo "toporność" nasunęło mi się ponownie na myśl tuż po odpaleniu silnika i wrzuceniu pierwszego biegu.
Magia Jeepa
Nie chodzi mi o dźwięk 2,2-litrowego diesla, który został skutecznie wyciszony i nie drażni uszu, lecz o działanie lewarka ręcznej, 6-biegowej skrzyni biegów. Wrzucenie kolejnych przełożeń wymaga użycia sporej siły, a ciężko działający pedał sprzęgła dba o wyrabianie mięśni łydki lewej nogi kierowcy. Nawet dźwigienki kierunkowskazów działają z oporem. Z klapą niezbyt obszernego bagażnika (328 l) jest podobnie. Trzeba porządnie nią trzasnąć, aby się zamknęła.
A wiecie, co jest w tym wszystkim najlepsze? Taką toporność mającą miejsce w innym aucie zapewne zmieszał bym z błotem. W Compassie jest jednak inaczej. Oczywiście nie miałbym nic przeciwko bardziej gładko pracującemu drążkowi skrzyni biegów, jednak nie potrafię sobie wyobrazić tego Jeepa z tapicerką obszytą skórą z penisa walenia czy z dźwiękiem kierunkowskazów, nad którym pracował sztab specjalistów z przeszłością w chórze operetkowym.
Każdy Jeep w moich oczach musi być takim motoryzacyjnym twardzielem - nie dla fryzjerów czy innych zwolenników posła Biedronia - i Compass właśnie taki jest.
Jedyny słuszny
Jak już wspomniałem nieco wcześniej ta topornie działająca skrzynia biegów została połączona z wysokoprężnym silnikiem o pojemności 2,2 litra, generującym moc 163 KM oraz moment obrotowy równy 320 Nm. Tak naprawdę jest to jedna z zaledwie dwóch jednostek napędowych dostępnych w gamie Jeepa Compassa i jedyna słuszna, jaka powinna pracować pod maską tego auta.
W ofercie jest jeszcze 2-litrowy silnik benzynowy, jednak Compass właśnie z tą jednostką napędową pod maską posiada napęd tylko na przednią oś. Jedynym argumentem przemawiającym za zakupem tego Jeepa właśnie z silnikiem benzynowym jest cena, niższa w stosunku do diesla aż o 34 600 zł w przypadku wersji Limited.
Być może przytoczę teraz powtarzającą się przy okazji wielu aut regułkę, ale osiągi silnika CRD są w tym aucie wystarczające. Samochód nie jest demonem prędkości i z pewnością nie wygra się nim każdego startu spod świateł, ale chyba nikt od Compassa takich zapędów nie oczekuje.
Również charakterystyka silnika nie zachęca do kręcenia jednostki napędowej pod czerwone pole skali obrotomierza. Biorąc pod uwagę, że maksymalna wartość momentu obrotowego jest dostępna już od 1400 obr./min., wachlowanie lewarkiem skrzyni biegów nie musi być bardzo częstym zjawiskiem. Już od w/w wartości obrotowej auto płynnie zaczyna nabierać prędkości aż do granicy 3500 obr./min. Powyżej tej liczby z wyjątkiem zwiększającego się poziomu hałasu nie dzieje się zbyt wiele.
Wypad z kumplami
Gdy do Compassa oprócz siebie zapakowałem jeszcze trójkę znajomych, dynamika auta znacząco nie spadła. Próby z kompletem pasażerów na pokładzie nie przeprowadziłem, ponieważ umieszczone na tunelu środkowym w drugim rzędzie siedzeń nieregulowane miejsca na napoje sprawią, że środkowy pasażer tylnej kanapy nogi musi trzymać w czarnej d... tzn. w czarnym cupholderze.
Jeśli jednak zamierzacie wybrać się Compassem z paczką znajomych na jakiś eurotrip, z pewnością docenicie dwie rzeczy. Po pierwsze średnie spalanie silnika CRD wyniosło 7,5 l/100 km. W trasie bez większych problemów osiągnąłem wynik zaczynający się od cyfry "6". Bardzo dobry rezultat, jak na auto o wątłej aerodynamice ważące z kierowcą ponad 1700 kg.
Drugą rzeczą, która docenią weseli towarzysze podróży, jest system audio Boston Premium Sound, który gra iście po amerykańsku, czyli grubo. Zdecydowanie nie amerykańskie jest natomiast zestrojenie zawieszenia, które sprężyście wybiera nierówności i nie powoduje choroby morskiej u pasażerów. Pozytywne zaskoczenie tłumi jednak praca układu kierowniczego, który jak na przekór działa wręcz bardzo delikatnie, mocno maskując to, co w danej chwili dzieje się z przednimi kołami.
Zaglądam do portfela
Wertując cennik Compassa głowa od nadmiaru opcji mnie nie rozbolała. Dylemat sprowadza się praktycznie tylko do wyboru jednej z dwóch jednostek napędowych (w przypadku silnika benzynowego o napędzie 4x4 można zapomnieć) oraz jednej z dwóch wersji wyposażenia - Sport i Limited.
Kwota, jaką Jeep każe sobie płacić za przyjemność posiadania Compassa z silnikiem wysokoprężnym, w standardzie wyposażenia Limited wynosi 126 600 zł. Biorąc pod uwagę, że w tej cenie otrzymujemy auto z napędem na cztery "łapy" oraz m.in. skórzaną tapicerką, 18-calowymi alufelgami czy klimatyzacją automatyczną, w/w kwota zdaje się być rozsądnie skalkulowana. Za wersję Sport z silnikiem benzynowym na stół trzeba wyłożyć 83 400 zł.
Dalej niż Wojewódzki
Przyznam się Wam szczerze, że mam mały dylemat dotyczący oceny tego "baby Jeepa". Z jednej strony pierwsze wrażenie szczególnie dla kogoś, kto salon tej amerykańskiej marki odwiedza zaraz po wizycie u Audi, BMW czy nawet VW może być niezbyt pozytywne. Nie ma co ukrywać - Compass nie jest perfekcyjnym autem. Bogata konkurencja ma w swojej ofercie bardziej dopracowane kompaktowe SUV-y. "Problem" polega jednak na tym, że Compass nawet nie próbuje udawać, że jest idealny pod każdym względem.
Jeśli ktoś miał do czynienia z innymi, większymi czy też bardziej terenowymi braćmi Compassa, również w tym najmniejszym i najmłodszym dziecku Jeepa odnajdzie specyficzny dla marki klimat. Jeszcze przed zajęciem miejsca za kierownicą obawiałem się, że ta "miastoodporność", na jaką zostało ukierunkowane to auto, zabije nieco ducha amerykańskiej legendy. Po kilku dniach spędzonych z tym autem moje obawy okazały się na szczęście bezpodstawne.
Co prawda zdolności terenowe, szczególnie na tle Wranglera czy Grand Cherokee nie wyglądają nader efektownie, ale i tak ten miejski Jeep będzie w stanie dojechać dalej niż sięga Wojewódzki i bez większych obaw da sobie radę zarówno w zatłoczonym centrum Warszawy, jak i na nieutwardzonej drodze gdzieś pod Radomiem.
Plusy:
+ klimat i charakter
+ poprawne właściwości terenowe
+ bogate wyposażenie za rozsądnie skalkulowaną cenę
+ niski apetyt na paliwo silnika CRD
Minusy:
- opornie pracujący drążek skrzyni biegów
- smutne wnętrze, zlane plastikami
- pojemność bagażnika
Podsumowanie:
Klimat i charakter. Tych cech Compassowi trudno odmówić. Jeśli jednak ktoś kupuje nowe auto, patrząc na nie tylko i wyłącznie okiem inżyniera materiałoznawstwa, w salonie Jeepa nie zagości długo. Proponuję nie zrażać się pierwszym wrażeniem. Compass po dłuższej chwili potrafi do siebie przekonać i zarazić magią Jeepa.