KIA ma nowego elektryka. To duma marki i powrót do korzeni. Dosłownie!
Dla jednych te kształty oznaczają Forda Festivę lub Mazdę 121. Dla koreańskiej marki jest to początek historii w Europie. KIA Pride powróciła w bardzo elektrycznym wydaniu - stworzonym na specjalną okazję.
Na początku lat dziewięćdziesiątych mała KIA postanowiła zawitać do Europy. Na wielu rynkach, w tym w Wielkiej Brytanii, historia tej marki zaczęła się od modelu znanego także jako Ford Festiva i Mazda 121. Jest to oczywiście KIA Pride, oferowana także w Europie. To także jedno z pierwszych aut tej marki sprzedawanych w Polsce - od 1997 do 2000 roku.
Brytyjski oddział marki z Pridem wiąże dłuższą historię - ta zaczęła się w 1991 roku. Wyspiarze postanowili wrócić do korzeni i stworzyli nowe, zelektryfikowane wydanie tego samochodu. Pomysł i wykonanie robią wrażenie.
KIA Pride oferowała raptem 60 koni mechanicznych. Teraz ma ich aż 107
Koreańska marka nie sięgnęła po swoje własne rozwiązania. Do elektryfikacji małego Pride'a zagoniła firmę Electrogenic, która dostarcza systemy do elektryfikacji spalinowych samochodów.
Pojawił się tutaj 107-konny silnik elektryczny i bateria o pojemności 20 kWh, podzielona na dwa moduły, po 10 kWh każdy. Pod klapką wlewu paliwa ukryto złącze ładowania, a maksymalna moc "tankowania prądem" to 3,3 kW. Zasięg? 192 kilometry, czyli akceptowalny.
Co ciekawe silnik elektryczny łączy się tutaj z manualną skrzynią biegów. W elektryku daje to szereg dziwnych możliwości. Na przykład zostawiając auto na trójce, możecie korzystać z tego samochodu jak z auta z automatem. Trzeba tylko pamiętać o sprzęgle przy ruszaniu. Piątka jest nadbiegiem, a niższe przełożenia zaproszeniem do zabawy.
107 KM robi tutaj wrażenie. Są też łagodniejsze tryby jazdy, które ograniczają możliwości napędu i zmniejszają moc do 61 KM (tryb ECO) i 81 KM (tryb Normal).
Ciekawostką jest też masa auta. Ta wynosi 870 kilogramów, czyli o raptem 44 kg więcej, niż standardowe spalinowe wydanie tego samochodu. Niezły wynik, jak na takiego malucha.
Przy okazji elektryfikacji postawiono na remont nadwozia i wnętrza. Nowy lakier robi robotę, a wnętrze przeszyto tkaninami nawiązującymi do lat dziewięćdziesiątych. Zielone detale to nawiązanie to Kii EV6 GT.
Niestety, w salonach takiego auta oczywiście nie zobaczycie. Brytyjczycy chcą chwalić się swoim dziełem i nie zamierzają trzymać go pod kloszem. Przyznam szczerze, że sam chętnie przejechałbym się taką elektryczną Kią Pride.


