Lamborghini Lanzador zamienia V12 na 800V. To nowa skala mocy
Elektryfikacja w wydaniu marki z Sant'Agata Bolognese będzie dość wyjątkowa. Nie zobaczymy tutaj supersamochodu, a crossovera. Lamborghini Lanzador to zapowiedź rywala Ferrari Purosangue, choć tak naprawdę niewiele cech łączy te dwa auta.
Cały czas synonimem unikalnego charakteru i wyjątkowości najdroższych aut są ich silniki. Konstrukcje V12 budzą podziw, a stosowane przez Bugatti W16 jest prawdziwym majstersztykiem. Ciężko jest więc przyjąć do wiadomości fakt, że niebawem określenie 800V będzie znaczyło mniej więcej tyle, co V8. Kto wie, może ktoś pokusi się o zastosowanie instalacji 1000V lub 1200V w swoim samochodzie? To pokaże czas - takim autem ma szansę stać się Lamborghini Lanzador.
To wciąż prototyp, do tego mający długą drogę do produkcji. Oficjalnie w salonach pojawi się w 2028 roku, czyli dopiero za pięć lat. Włosi są jednak zaskakująco pewni swojej koncepcji i nic nie wskazuje na to, aby chceli zmieniać rozkład jazdy na najbliższe lata.
Lanzador jest określany "czwartym autem w gamie". Stephan Winkelmann, szef Lamborghini, mówi o tym z dużą pewnością i przekonaniem. A to sugeruje, że zielone światło dla tego auta już się pojawiło, natomiast w Sant'Agata Bolognese trwają po prostu prace nad dopasowaniem odpowiedniej technologii.
Lamborghini Lanzador będzie "elektrycznym GT dla czterech osób". Według Włochów to jedyne rozwiązanie warte uwagi
Nie od dzisiaj wiadomo, że charakter Włochów sprawia, iż lubią wsadzić kij w mrowisko. Nie inaczej jest w tym przypadku. Gdy po odległej stronie koncernu Volkswagena Rimac czyni cuda dla Bugatti i pokazuje swój hipersamochód na prąd, Lamborghini twierdzi, że takie auto... nie ma sensu.
Naprawdę. Sant'Agata Bolognese wymienia ten sam problem, który jest też przeszkodą dla McLarena. A mowa o wysokiej masie samochodów na prąd. To duży problem w przypadku aut sportowych, zwłaszcza dla trakcji, prowadzenia i dla ogumienia. Lamborghini uznało więc, że dużo lepszym rozwiązaniem jest crossover.
Tutaj jednak nie mamy do czynienia z klasycznym SUV-em. To raczej podniesione GT, które na swój sposób utylizuje pewne cechy wizualne fenomenalnego prototypu Estoque. Cały czas nie mogę odżałować tego, że Włosi schowali ten samochód w swoim muzeum i nie wprowadzili go do produkcji. Zresztą ich kolejne podejście do GT, czyli Asterion, podzielił jego los.
Warto jednak pamiętać, że Lamborghini ma długą tradycję aut 2+2
I do niej chce tutaj powrócić. Nie wiem tylko, czy nadwozie zaprojektowane przez Mitję Borkerta faktycznie "przemówi" do fanów marki. Jest kanciaste, pełne detali typowych dla Lamborghini, ale jednocześnie sprawia wrażenie wypranego z emocji i nijakiego. Nawet elementy aerodynamiczne układu Aerodinamica Lamborghini Attiva są tutaj jakieś niewidoczne. Może warto spojrzeć na tak wspaniałe projekty z przeszłości jak Uracco czy Espada?
To samo tyczy się wnętrza. Ma typowy dla marki urok, czyli mnogość części z druku 3D, efektowne wyświetlacze i "ostre" linie. Luksus wyznaczają tutaj materiały wykończeniowe, które są naprawdę ciekawe. Skórę zastąpiono tkaniną, połączoną z alcantarą. Ten trend staje się coraz popularniejszy i warto mieć na nim oko.
A czy wiemy coś o napędzie tego auta?
Otóż nie. Włosi pokazali tak naprawdę projekt nadwozia i wnętrza, nie wspominając o mocy i akumulatorze. Oczywiście zaznaczono, że będzie to bardzo wydajna konstrukcja, zapewniająca rewelacyjne osiągi i duży zasięg. Moc na przekroczyć "jeden megawat", co w przeliczeniu na konie mechaniczne daje 1341 KM. Sporo, ale czy faktycznie aż tyle potrzeba w aucie typu GT? Chyba tylko wtedy, kiedy mówimy o dużej nadwadze.
Cztery byki Lamborghini. Do 2030 to te auta będą stanowić fundament gamy
Pierwszą nowość już poznaliśmy i jest nią Revuelto, następca Aventadora. W ślad za nim podąża następca Huracana. Ten wyjechał już na drogi z produkcyjnym nadwoziem i zbliża się wielkimi krokami. Włosi zrezygnują tutaj z silnika V10 (odgłosy głośnego płaczu w redakcji) na rzecz zelektryfikowanej jednostki V8.
Trzecim samochodem jest oczywiście Urus, który szykuje się do pierwszego dużego liftingu. Delikatnie zmieni się stylistyka przodu i tyłu, a także napęd. V8 pozostanie na swoim miejscu, ale będzie dostępne wyłącznie jako hybryda plug-in. Takie czasy.
Czwarte auto to właśnie Lamborghini Lanzador, pierwszy elektryk. To on wprowadzi markę w kolejną dekadę, w której mają pojawić się następne modele na prąd. Czy to przekona klientów? Zobaczymy - Ferrari szykuje swojego elektryka i ma on być prawdziwym przełomem. Zobaczymy go na drogach już 2025 roku.