Lamborghini twierdzi, że elektryczny supersamochód nie ma sensu. Wygodne GT to już inna bajka
Jeśli martwiliście się faktem, że Lamborghini postawi na elektryczny supersamochód, to możecie spać spokojnie - taki plan jest odległy. Nie oznacza to jednak, że nie zobaczymy niebawem elektrycznego samochodu tej marki.
Kilka miesięcy temu Mate Rimac, założyciel i szef marki nazwanej od jego nazwiska, zaskoczył opinię publiczną. Człowiek, który produkuje elektryczne hipersamochody, powiedział wprost: "rynek nie chce elektrycznych super i hipersamochodów". Ludzie z grubymi portfelami oczekują czegoś więcej, a auta na prąd nie są do końca tym, czego poszukują. Jak widać w jego słowach było dużo prawdy, gdyż wiele firm podchodzi podobnie do tego tematu. Ferrari stawia na elektrycznego SUV-a (mniejszego od Purosangue), zaś Lamborghini też skreśla supersamochód na prąd.
Nie zmienia to jednak faktu, że elektryk w gamie marki z Sant'Agata Bolognese stanie się rzeczywistością. Będzie to jednak coś z innej bajki.
Stopniowanie modeli. Lamborghini wie, że Revuelto jest niszowe, a Urus masowy. Ale co mamy między nimi?
Szef marki, Stephan Winkelmann, mówi wprost - Revuelto nie jest samochodem, który będziemy sprzedawać w dużych liczbach. Wręcz przeciwnie, to niszowy i bardzo unikalny produkt dla wymagającego klienta.
Dużo ważniejszym z punktu widzenia sprzedaży supersamochodem jest nowe Temerario, czyli następca Huracana. Debiutuje tutaj podwójnie doładowane V8 kręcące się do 10 000 obrotów, połączone z układem hybrydowym. Moc niebezpiecznie zbliża się do 1000 KM, a wsparcie ze strony silnika elektrycznego zapewnia świetną reakcję na gaz.
Oczywiście Temerario podrożeje względem Huracana, niemniej to ten samochód ma być najczęściej wybieranym superautem Lamborghini. A obok niego pojawi się właśnie nowy elektryczny model, wywodzący się z Lanzadora. Ma to być lekko podniesione GT dla czterech osób. Szybkie, ale eleganckie. Nieoczywiste i zaskakujące. Produkcja jest jednak dość odległym tematem, gdyż mówi się tutaj nawet o 2028 roku.
Tymczasem "dojną krową" pozostaje Urus. SUV Lamborghini to strzał w dziesiątkę, finansujący wiele szalonych projektów marki. Włosi idealnie wpisali się w oczekiwania rynku, gdyż mocne V8 i przestronne wnętrze w połączeniu z logotypem z bykiem na masce działa jak magnes na wiele osób. Stąd też tak dobre wyniki sprzedaży na całym świecie.
Włoska marka podkreśla jednak, że póki co Urus jest jedynym SUV-em w planach marki. Drugiego modelu nikt nie chce tutaj dodawać, a jedynym autem o podobnym nadwoziu, które pojawia się w planach marki, jest następca tego modelu.