Lekko, lżej, Alpine A110. Nawet elektryczna wersja nie będzie miała nadwagi
Dobre wieści: Alpine A110 będzie lekkie. Złe wieści: mówimy o lekkim elektryku. Gdzie więc pojawi się ta magiczna granica?
Klamka zapadła. Francuzi uznali, że elektryfikacja jest jedyną drogą rozwoju, zwłaszcza dla takich firm jak Alpine. Sportowa dywizja, która wchłonęła dawne Renault Sport i obecnie chce plasować się bliżej segmentu premium, stawia na nietypowe samochody. Na rynek trafiło już Alpine A290 - elektryczny hothatch na bazie popularnej "piątki". Na drogi niebawem wyjedzie zaś Alpine A390, pierwszy SUV w historii producenta z Dieppe. Do nich dołączy niebawem nowe Alpine A110. Niestety, też w pełni elektryczne.
Francuska marka twierdzi jednak, że nie powinniśmy się martwić. W ich opinii ta zmiana nie przyniesie niczego złego. Alpine intensywnie pracuje nad tym, aby ich nowe A110 było przede wszystkim lekkie.
Cel jest prosty: elektryczne Alpine A110 ma ważyć tyle, ile obecne Porsche Cayman
Mówimy więc tutaj o poziomie 1500 kilogramów. To wynik możliwy, ale trudny do osiągnięcia. Tajemnicą pozostaje więc to jaką strategię przyjmie ta marka.
Można jednak śmiało założyć, że będzie to kombinacja odchudzonych materiałów i lekkich kompozytów ze stosunkowo niedużą baterią. Im niższa masa, tym mniejsza bateria wystarczy do "rozpędzenia" samochodu. Optymalizacja oprogramowania także pomoże w zachowaniu niskiego zużycia energii. Teoretycznie więc zastosowanie baterii o pojemności 50-60 kWh jak najbardziej wchodzi w grę.
Początkowo nowe A110 opracowywano przy współpracy z Lotusem. Francuska strona uznała jednak, że drogi tych firm zaczęły się rozchodzić i postanowiła prowadzić dalsze prace na własną rękę. Lotus zaś przedłuża życie wszystkich modeli, stawiając na napęd hybrydowy w najbliższych latach.
Kto wyjdzie na tym lepiej? Na tę chwilę trudno to osądzić. Pewne jest jednak to, że Francuzi są pewni swojej strategii i twierdzą, że będzie ona korzystna dla marki. Trzeba więc poczekać na pierwsze wyniki sprzedaży A290 i A390 po jego debiucie w przyszłym roku. To będzie prawdziwy i pierwszy papierek lakmusowy dla francuskiego producenta, który pokaże, czy kierunek rozwoju faktycznie jest dobry. Pewne jest jednak to, że wielu fanów marki będzie bardzo niezadowolonych - być może z Gordonem Murrayem na czele.