Koniec sezonu pierwszego. Lexus GS musiał zejść na ziemię i czeka na zimę
Pora chować swoje "projekty" na zimę. Tymczasem mój zmodyfikowany Lexus GS przeszedł sporą zmianę i czeka na zimę. I wciąż cieszy tak samo.
Od początku założeniem tego projektu jest to, żeby uzyskać maksymalnie japoński styl, ale bez strat dla użyteczności auta. Dlatego mój Lexus GS dość ostrożnie zmienia się w stronę "Bippu", japońskiej limuzyny, raczej nie idąc w stronę modyfikacji ekstremalnych. Końcówka sezonu zaowocowała jednak jedną solidną zmianą. Przy okazji sprawdziliśmy też opony w warunkach, które w końcu pozwoliły im się wykazać bardziej niż na suchej nawierzchni.
Lexus GS dostał nowe zawieszenie, wbrew wcześniejszym zapowiedziom
Oczywiście, okazało się, że seryjne amortyzatory do Lexusa kosztują krocie (system AVS), a obniżające sprężyny kolejne ponad 1000 zł. Dlatego modyfikacje wizualno - zawieszenieowe poszły w zupełnie inną stronę.
Zamiast tego w nadkola trafił popularny "gwint", renomowanej japońskej marki Tein, dobrze znanej w tuningowym światku. Oczywiście, produkowany jest w Chinach. To jakby ktoś liczył na to, że Tein to produkcja czysto japońska.
Do Lexusa założyłem gwintowane zawieszenie Tein Flex Z, najbardziej drogowy. Ma szeroki zakres regulacji oraz 32-stopniową regulację twardości. Na początek samochód "zszedł na ziemię" ok. 4 cm z przodu i nieco mniejszą wartość z tyłu, żeby wyrównać efekt motorówki w seryjnym aucie. Wszystkie hybrydowe Lexusy wyglądają, jakby nos unosił się przy przyspieszaniu. Zobaczcie to zresztą na fotkach poprzedniej części sezonu. Teraz jest znacznie lepiej.
Przy okazji, wciąż zachował możliwość jazdy po drogach - układ pozwala na jeszcze większą "glebę", ale omijanie progów zwalniających w całej Warszawie mi się nie uśmiecha.
Jeśli chodzi o twardość, samochód ma najbardziej miękkie ustawienia z przodu i nieco utwardzony został "pod baterią". Docelowo do tego trafią pewnie silniczki oraz komputer marki Tein, pozwalający zrobić z tego aktywne zawieszenie.
W efekcie samochód jest tylko minimalnie twardszy niż seryjny, a ogólny komfort jazdy w zasadzie nie ucierpiał. Zmiany czuć najbardziej na krótkich, "szybkich" nierównościach jak łatane drogi, czy przejazdy przez tory.
Mokro, ale wciąż pewnie
Zmiany w zawieszeniu zbiegły się z późną jesienią i zmianą pogody. Opony Continental Sportcontact7 musiały nie tylko poradzić z zupełnie inną geometrią pracy, ale przede wszystkim z deszczem. I muszę powiedzieć, że mnie zaskoczyły. Nawet w gorszych warunkach pogodowych sprawdzają się bardzo pewnie. To guma o wyjątkowo letnim bieżniku, ale odprowadzanie wody jest na dobrym poziomie, a stabilność jazdy, także z wyższymi prędkościami, nie spada przy jeździe w deszczu, czy nawet ulewie. Także prowadzenie pozostaje bardzo pewne i naturalne.
Nie szalałbym w takich warunkach, ale testowe opony pozwalają na naprawdę dużo i można poczuć się na nich bezpiecznie.
Lexus GS sprawdza się naprawdę dobrze i niewiele zostało mu już do docelowego wizerunku. Oczywiście, "projekty" mają do siebie to, że ciągle ewoluują.
Póki co jednak idzie zima, więc trzeba będzie zrzucić dziewiętnastocalowe koła i wrócić do seryjnych "osiemnastek". I planować kolejne modyfikacje. Na przyszły sezon auto powinno wyjechać już ze zmienionym wizualnie układem wydechowym i delikatnymi poprawkami w mechanice, raczej wynikającymi z wieku auta. I będziemy prowadzić testy dalej.