Limity prędkości na autostradach w Niemczech? Temat znów wraca. Winna? Wojna
Limity prędkości na niemieckich "autobahnach" to temat-rzeka i trochę temat-bumerang. Tym razem wprowadzenie ograniczeń ma być wynikiem wojny w Ukrainie.
Raz na jakiś czas ten temat wraca: Limity prędkości na niemieckich autostradach. Wprowadzać, czy nie? Nidy jednak temat nie może przebić się przez konsultacje społeczne, czy raporty. I tym razem przeprowadzono badanie dla portalu YouGov, z którego wynika, że większość ankietowanych jest za. 57% wolałoby, żeby nie mijała ich klasa E pędząca 200 km/h. 33% ankietowanych sama trzyma się lewego pasa, a przynajmniej nie przeszkadza im to. 10% - nie ma zdania. Jak niemiecki kierowca może nie mieć zdania na ten temat?!
A w ogóle czemu znów ograniczenia stały się tematem?
Limity prędkości sposobem na dokopanie Putinowi?
Zieloni od lat przekonują, że jazda z wysokimi prędkościami źle wpływa na środowisko, ze względu na większe zużycie paliwa i emisję CO2 przez jadące szybko samochody. Tym razem połączono to z trwającą wojną w Ukrainie. Mniejsza emisja i mniejsze zużycie paliwa, to mniejsze koszty energii i łatwiej uniezależnić się od rosyjskiej ropy.
Tyle teorii. Praktyka jest taka, że w Niemczech ograniczenia nie obowiązują na ok. 9 tys. km z 13 tysięcy istniejących autostrad. Jednocześnie, jak donosi Deutsche Welle, są badania, które informują, jakie zyski by to przyniosło. Limity prędkości ustanowione na poziomie 130 km/h spowodowałyby spadek zapotrzebowania na paliwo o około... 1,5%, czyli 600 milionów litrów paliwa. Kwota "w litrach" jest spora, ale procentowo - żadna. Innymi słowy, bez sensu. Dopiero restrykcyjne limity prędkości, ograniczające autostrady do 100 km/h, byłyby w stanie obniżyć zapotrzebowanie o 4% (czyli 1,7 miliarda litrów paliwa). Wciąż mało, ale już znacznie bardziej zauważalnie.
Czyli bez sensu.
W podobnym tonie wypowiada się też Christian Lindner, szef liberalnej partii FDP, która tworzy rząd. Lindner jest też ministrem finansów Niemiec. W niedawnym wywiadzie przyznał, że jego partia nie zamierza zmieniać zdania i poprzeć limitów prędkości. Dodał, że debata jest czysto symboliczna, bo wpływ ograniczeń prędkości na klimat oraz zależność od importu surowców byłby w tym przypadku nieznaczny.
Limity prędkości
I choć trudno zgodzić się z twierdzeniem, że wpływu na klimat to nie ma, to faktycznie, limity prędkości nie miałyby wielkiego wpływu na zależność od rosyjskiej ropy. Za to poprawienie płynności jazdy na pewno by miało, bo płynnie jadące samochody zużywają znacznie mniej paliwa.
To jednak już prztyczek w nos naszemu krajowi, bo Niemcy raczej sobie z tym radzą.


