Mansory znowu to zrobiło. Ferrari cierpi, nam krwawią oczy

Może i fabrycznie nie jest pięknym autem, ale za to po modyfikacjach Mansory nie da się na to patrzeć. Tak wygląda zniszczone brutalnym tuningiem Ferrari Purosangue.

Pierwszy SUV w historii Ferrari dzieli. Jedni zachwycają się pomysłem i odwagą włoskiej marki. Inni z kolei widzą w nim abominację i coś, co nie powinno nigdy powstać. Kontrowersji tutaj nie brakuje, a tutaj oliwy do ognia dolewa Mansory, które postawiło na brutalny tuning.

To słowo jest bardzo adekwatne. Dzieło tej niemieckiej firmy tuningowej zasługuje za specjalne miejsce w galerii najpaskudniejszych modyfikacji w historii motoryzacji. Co gorsza, chętnych na taki tuning nie brakuje, gdyż stare powiedzenie głosi, że "u niektórych coraz większe kwoty na koncie oznaczają coraz mniej gustu".

Tego projektu Mansory nie da się obronić. To gwałt na Ferrari Purosangue

Dodano tutaj wszystko. Są wielkie wloty i wyloty powietrza, poszerzenia, dodatki, wstawki, kolorowe elementy, skrzydła, spoilery, wielkie końcówki wydechu. Patrząc na ten projekt można poczuć się tak, jakby za projekt odpowiadał nastolatek, który kliknął wszystkie opcje w jakiejś grze komputerowej.

I nie jest do dobre. Nie ma tutaj nawet jednego elementu, który miałby w sobie coś ciekawego. Co gorsza, kompletację tego egzemplarza uzupełnia paskudne wnętrze, które wygląda niczym wyjęte z tandetnego pałacyku postawionego za miliony gdzieś we wsi zabitej dechami. To jest po prostu złe.

Mansory nazwało ten projekt Pugnator i oczywiście zerwało wszystkie logotypy Ferrari. Nie jest to przypadek. Włosi od razu wysłaliby do Brand w Niemczech swoich prawników, uzbrojonych we wszystkie możliwe klauzule. Ten tuner dobrze o tym wie i zabezpiecza się na każdą okoliczność.

Mansory Ferrari Purosangue

Niemcy dorzucili też nowy układ wydechowy do tego auta. Dzięki temu moc wzrosła do blisko 760 KM, a dźwięk dobiegający z wydechu ma być soczysty i bardzo przyjemny. Może to jest jedyny plus w tym aucie?

Ceny, jak zwykle, Mansory nie podało. Ta marka wyznaje zasadę, że "nie gra ona roli", bo i tak chętny klient zapłaci dowolną kwotę. To niestety smutna prawda - jak widać pojazdy tej marki mają swoich amatorów. Szkoda, że nie można się tutaj powołać na klauzulę sumienia, aby te wynalazki zniknęły z dróg.