Poznałem Maserati MC20 z bliska. Nowy rozdział w historii tej marki zapowiada się imponująco
Przyszłość marki z Modeny maluje się błękitnym kolorem. Maserati MC20 to początek nowego, bardzo ciekawego rozdziału w historii tej firmy. Styl połączy się tutaj z najnowszymi technologiami i elektryfikacją, aczkolwiek nie oznacza to rezygnacji z silników, które wyróżniają tego producenta.
Maserati to marka z burzliwą historią. Przez lata regularnie zmieniała właścicieli, a wśród nich był nawet Citroen czy De Tomaso. Dopiero w 1993 roku marka trafiła w ręce Fiata, a 4 lata później została odsprzedana Ferrari. To był też moment, w którym firma z Modeny wreszcie zaczęła stawać na nogi, tworząc solidną i atrakcyjną gamę modelową. Maserati MC20.
Jest coś, co łączy każdy z tych rozdziałów w historii Maserati. To auta z centralnie umiejscowionym silnikiem. Za czasów Citroena powstał model Bora, który później stał się Merakiem. De Tomaso rozpoczęło prace nad szalonym Maserati Chubasco, które miało wyróżniać się unikalnym nadwoziem zaprojektowanym przez Marcello Gandiniego. Za czasów Ferrari powstało cudowne MC12, które do dziś budzi pożądanie kolekcjonerów na całym świecie.
Tak miało wyglądać Chubasco. To byłby bez wątpienia jeden z najciekawszych projektów Gandiniego!
Teraz na scenę wchodzi Maserati MC20
Ewolucja w Modenie trwa już od blisko dekady. Wtedy po raz pierwszy zdecydowano się na wyraźne rozbudowanie gamy modelowej. Obok Maserati GranTurismo i Quattroporte pojawiła się kolejna mniejsza limuzyna - Ghibli - i pierwszy SUV, Levante. Zdecydowano się także na wprowadzenie silników wysokoprężnych, co było kontrowersyjnym ruchem, ale przyciągającym wielu nowych klientów.
Maserati MC20 to pierwszy model marki z centralnie umiejscowionym silnikiem od czasów MC12.
Rynek motoryzacyjny przechodzi teraz bodaj największą rewolucję od debiutu Forda T. Producenci muszą sprostać wymagającym normom emisji dwutlenku węgla, zachowując jednocześnie charakter danej marki. To samo wyzwanie czeka Maserati, choć tutaj przyjęto zupełnie inną, dość nietypową strategię.
Maserati MC20 pokazuje rozwój technologiczny marki
Po wielu latach przyszedł czas na powrót auta z centralnie umiejscowionym silnikiem. Tym razem jednak nie jest to samochód plasujący się w grupie hipersamochodów, a konkurent takich pojazdów jak McLaren 570S/720S, Ferrari 488 GTB czy Lamborghini Huracan.
Maserati MC20 zbudowane jest wokół monokoku z włókna węglowego, który opracowano dzięki współpracy z Dallarą. Ta włoska manufaktura znana jest z produkcji unikalnym samochodów torowych i bolidów. Ich doświadczenie pozwoliło na stworzenie bardzo lekkiej konstrukcji. Ta nie tylko pomieści silnik spalinowy, ale także napęd elektryczny. MC20 będzie bowiem pierwszym elektrycznym superautem z Modeny.
Zwróćcie uwagę na to jak szeroki i łatwy jest dostęp do kabiny w tym aucie.
Póki co mamy jednak do czynienia z nowym silnikiem spalinowym
Nettuno, czyli 3-litrowe V6, które w tym wydaniu generuje 630 KM i 729 Nm. Wykorzystano tutaj doświadczenie koncernu w Formule 1, co pozwoliło na efektywne zwiększenie mocy przy obniżeniu emisji CO2. Osiągi są tutaj porażające - to, co kiedyś było zarezerwowane dla Ferrari Enzo teraz trafia do znacznie popularniejszego i zdecydowanie bardziej dostępnego auta. Osiągi? 2,9 sekundy do setki i prędkość maksymalna wynosząca 329 km/h nie pozostawiają żadnych złudzeń - to rasowy sportowiec z krwi i kości.
Jakie jest Maserati MC20 na żywo?
Dzięki uprzejmości Maserati Pietrzak miałem okazję spędzić sporo czasu z tym samochodem, mając go niemalże na wyłączność. Choć jest to jeszcze statyczny prototyp (nie ma homologacji, co uniemożliwia jazdę po drogach), to jednak posiada wszystkie podzespoły z samochodu produkcyjnego.
Pierwsze wrażenie? Przede wszystkim na żywo MC20 jest znacznie większe niż się spodziewałem. Na zdjęciach jego wymiary gdzieś giną, zaś w rzeczywistości to maszyna nie odbiegająca swoimi gabarytami od konkurentów. Delikatne i łagodne linie tworzą tutaj bardzo zgrabny duet. Nie przesadzono z agresją, nie postawiono na przekombinowaną formę. Dzięki temu samochód naprawdę wpada w oko i spodoba się szerokiemu gronu potencjalnych klientów. Świetnym smaczkiem stylistycznym jest szyba osłaniająca silnik, która nacięciami nawiązuje nie tylko do logotypu marki, ale także do sportowych aut z lat osiemdziesiątych.
Do wnętrza dostajemy się po otwarciu wysoko unoszących się drzwi. To nie tylko efektowny zabieg stylistyczny, ale także element pozwalający na łatwiejsze dostanie się do kabiny. Swoją drogą w tej kwestii Maserati MC20 jest absolutnie niepokonane. Nie ma tutaj wysokiego progu czy też dużej przestrzeni do pokonania. W zasadzie zaraz za krawędzią monokoku znajduje się już kubełkowy fotel przygotowany przez firmę Sabelt. Zajęcie miejsca za kierownicą nie wymaga ekwilibrystyki i statusu człowieka-gumy.
Detale grają tutaj wyjątkową rolę. Trójząb na metalowych nakładkach pedałów wygląda rewelacyjnie!
Włókno węglowe widać wszędzie
Elementy nadwozia, wewnętrzne fragmenty drzwi i kabiny czy nawet przestrzeń wokół silnika eksponuje gołe włókno węglowe. To nie przypadek - MC20 ma pokazywać swój sportowy i "lekki" charakter. Jednocześnie taki zabieg nawiązuje do motorsportu i wyścigowej historii marki.
Kabina Maserati MC20 wita nas minimalizmem i świetnymi materiałami
Efektowna alcantara połączona jest tutaj ze skórą i innymi wysokogatunkowymi materiałami, przyjemnie otaczającymi kierowcę. Kierownica może wydawać Wam się znajoma - jest ona niemal identyczna jak ta w Alfie Romeo Giulii i Stelvio. Tutaj także pojawiły się przyciski na kierownicy, choć mają one nieco inną funkcję. Za wolantem znajdziemy z kolei dwie wielkie łopatki obsługujące skrzynię biegów. Są one przytwierdzone do kolumny kierowniczej, dzięki czemu zawsze znajdują się w idealnej pozycji.
Tak naprawdę poza cyfrowymi zegarami i wyświetlaczem systemu multimedialnego uConnect (z ekranem 10,25-cala) znajdziemy tutaj raptem garstkę przycisków. Najważniejszym elementem jest pokrętło sterujące trybami jazdy oraz pracą zawieszenia. Mamy 4 ustawienia do wyboru: Wet, GT, Sport i Corsa, oraz oczywiście wyłącznik ESC.
MC20 to dość praktyczne auto
W kabinie nie zapomniano np. o półce z indukcyjną ładowarką, przygotowanej z myślą o smartfonach. Mamy tutaj także spory kufer, który co ciekawe ulokowano za silnikiem. Z przodu znalazło się miejsce dla kanałów odpowiadających za odpowiedni obieg powietrza. To efekt ponad 2000 godzin testów w tunelu aerodynamicznym - wszystko po to, aby uzyskać idealną siłę docisku i niski opór powietrza.
Ile kosztuj Maserati MC20?
250 000 euro, wyjściowo. Tę kwotę łatwo jest jednak powiększyć, gdyż marka z Modeny zachęca do indywidualizacji wyglądu auta. A nie będzie to problemem, gdyż paleta dostępnych lakierów, wraz z różnymi wariantami malowania jest bardzo szeroka i pozwala na puszczenie wodzów fantazji.
Maserati MC20 ceną wpisuje się w grono swoich konkurentów, jednak będzie autem dużo rzadszym. Roczna produkcja ma ograniczać się do 400 egzemplarzy, co jest dobrą i złą wiadomością.
Dlaczego? Cóż, Ci, którzy kupią ten samochód, cieszyć się będą unikalnym pojazdem. Wszystko wskazuje jednak na to, że popyt na MC20 jest naprawdę ogromny, a "lista rezerwowych" nawet w naszym kraju liczy kilka osób.
Nad Wisłę przyjedzie kilka sztuk tego auta - są już one sprzedane i czekają na rozpoczęcie produkcji. Bardzo mnie to cieszy. Kolekcjonerzy aut coraz chętniej decydują się na auta nie będące "typowymi" propozycjami w tym segmencie samochodów.
Maserati uświetniło pokaz dwoma innymi modelami
Nie ukrywam, że mój wzrok był bardzo mocno przyciągany przez "starszego brata" MC20, czyli MC12. Nie jest to byle jaki egzemplarz, gdyż wystawiono model Corsa (torowy), pierwszy z wyprodukowanych. Cudowna linia narysowana przez Franka Stephensona nawet w surowym wydaniu przyspiesza bicie serca i wywołuje uśmiech na twarzy.
Taki widok to rzadkość. Model MC12 Corsa jest piekielnie rzadką i bardzo drogą maszyną.
Drugim autem było Maserati Ghibli Fuoriserie, czyli one-off przygotowany przez firmę Garage Italia. To prowadzona przez Lapo Elkanna (brata Johna Elkanna, prezesa zarządu FCA) manufaktura, która specjalizuje się w unikalnych projektach i tworzeniu dodatków modowych.
Ghibli Fuoriserie ma karoserię ze szczotkowanego aluminium, co jest ukłonem do wyścigowych bolidów marki z lat 30, 40 i 50. Dorzucono do tego czerwone pasy na nadwoziu i w kabinie oraz unikalną tapicerkę z fotelem "protagonisty-kierowcy" w kontrastowym kolorze.
Ghibli Fuoriserie