Mercedes 500 SEC AMG Widebody. Gangster, jakich mało
Mercedes SEC AMG Widebody mimo wieku jest jednym z największych "gangsterów" na drodze. Ale nie tylko jego widok w lusterku budzi szacunek.
Mercedes SEC ma w Polsce swoją specyficzną renomę. Nie tylko dzięki występom w telewizji, ale przede wszystkim, dzięki doniesieniom medialnym z lat 90-ych. "Stary Pruszków" i inni gangsterzy chętnie kupowali Mercedesy klasy S coupe, czy to generację 126, czy późniejszą 140kę. Dlatego "czarny SEC" zawsze budził grozę i szacunek. Ale żaden nie był takim "gangusem" jak 500 SEC AMG Widebody. Samochód z kolekcji Motocore Classic to nie tylko jedno z najciekawszych, ale i najrzadszych aut z Affalterbach.
Mercedesy SEC upodobali sobie w Europie nie tylko gangsterzy. Jeździli nimi również dilerzy, gwiazdy muzyki oraz inni "królowie życia". Poza 911 Turbo, z jego absurdalnym skrzydłem, mało było w połowie lat 80-ych aut "twardych", możliwych do jazdy na co dzień, ale i krzykliwych. Stąd popularność firm tuningowych, które różne modele przerabiały do granic absurdu i przesady. Mercedes SEC AMG Widebody był jednym z nich. Tym, który udanie balansował na granicy przegięcia. To był naprawdę "poważny gracz".
To nie jest "ten" AMG Widebody. To jeszcze rzadszy projekt
Największą sławę w tym modelu zdobył przepotężny 560 SEC Widebody w wersji sześciolitrowej, z końcówki lat 80-ych. Powstało ich między 50 a 100 sztuk (w zależności od źródeł). Te samochody, kiedy pojawiają się na sprzedaż, nierzadko osiągają ponad 150 tys. Euro na aukcjach.
Ten egzemplarz okazuje się jeszcze ciekawszy. Swoje życie zaczął we wrześniu 1985 roku jako standardowy 500 SEC w europejskiej specyfikacji. Jest więc jednym z pierwszych sztuk drugiej serii SEC-a. Od razu po nabyciu trafił do Affalterbach, gdzie zlecono pełną przebudowę na AMG Widebody. Samochód dostał nie tylko bodykit, ale i charakterystyczne, 16-calowe felgi Penta (w późniejszych modelach są "siedemnastki) oraz modyfikację wnętrza. AMG dołożyło swoje zegary, kierownicę, podłokietnik oraz drewniane wstawki.
No i oczywiście silnik. Jednostka M117 dostała głowice AMG z czterema zaworami na cylinder oraz inne modyfikacje wymagane przy tym silniku. W papierach ma 340 KM i ponoć około 470 Nm. To znacznie więcej niż seryjne coupe w tym roczniku. Przy okazji pojawiły się oznacznia 560 SEC. Nie wnikamy.
I prawdopodobnie jeden z bardzo niewielu egzemplarzy z tej serii, z silnikiem o niezmienionej pojemności. Takich SEC-ów w wersji poszerzonej nie powstało więcej niż 50 sztuk.
A jaki jest Mercedes 560 SEC Widebody?
Z akrylowym, granatowym lakierem (904 Dunkelblau), ciemnymi felgami i oponami Avon jest "jeszcze bardziej" niż na zdjęciach. Majestatyczny, lekko przesadzony i "groźny". W drodze na sesję zdjęciową miałem okazję widzieć go w lusterku... od razu ma ochotę się zjechać z drogi.
Z bliska dochodzi do tego wspaniałe wnętrze. Beżowe skóry, drewno - wszystko w nienagannym stanie. Dodaje to ekskluzywności i "prestiżu" - wygląda świetnie. Do tego dedykowana kierownica i prędkościomierz AMG wyskalowany do 300 km/h. Zdecydowanie to był krzyczący dowód ekstrawagancji w 1985/1986 roku.
A propos krzyczenia. Pięciolitrowe V8 budzi się do życia z naprawdę wspaniałym, niskim bulgotem. Nie ma w tym nic wulgarnego, za to sporo obiecuje. Żadnych strzałów z wydechu, tylko piękne dudnienie, które przechodzi w wyższe tony wraz ze wzrostem obrotów.
Osiągi? Wystarczające. Olbrzymi moment obrotowy powoduje, że samochód przyspiesza niezależnie od obrotów, dając dużo emocji już przy niższych prędkościach. Podobnie jak w amerykańskich samochodach, dzięki potężnemu momentowi obrotowemu, bez "ciśnięcia" można poczuć siłę drzemiącą w AMG.
Jak twierdzą właściciele, samochód potrafi zaskoczyć i trzeba uważać. Łatwo wprowadzić go w poślizg. Mercedesowski układ kierowniczy nie jest za to stworzony do kontrowania i tylko długi rozstaw osi powoduje, że 340-konny SEC Widebody nie obraca się na każdym zakręcie na mokrej nawierzchni.
Pewnie paliłby gumę jak zły, gdyby tylko nie szkoda było specyficznych opon w rozmiarze 255/50R16.
Zresztą, nikt tym samochodem nie jeździ jak szalony. Nim wystarczy wyjechać na trasę, żeby wszyscy poczuli respekt, niezależnie od prędkości. A przy tym mnóstwo pozytywnych emocji wśród właścicieli klasyków.
Nie dziwie się, bo takie perełki naprawdę rzadko się zdarzają.