Mercedes-AMG ONE ma palący problem. Wszystkie auta wracają do serwisu
To nie jest łatwy w obsłudze samochód - a teraz okazuje się, że Mercedes-AMG One ma bardzo "palący" problem. Wszystkie egzemplarze muszą wrócić do serwisu.
- Mercedes-AMG One powstawał przez ponad 6 lat
- Zainstalowanie silnika z bolidu F1 w drogowym aucie było bardzo skomplikowane
- Ten samochód niestety bywa kapryśny - teraz wszystkie auta muszą wrócić do serwisu
Właściciele flagowego produktu Mercedesa nie będą szczęśliwi - czeka ich przymusowa wizyta w serwisie. Federalny Urząd Transportu Samochodowego (KBA) ogłosił, że Mercedes-AMG One musi wrócić do ASO na pilne naprawy. Co ciekawe nie chodzi tutaj o skomplikowaną awarię, a o... drobnostkę, która może mieć katastrofalne skutki.
Problemem jest aktywne tylne skrzydło. Mercedes-AMG One może "wypluć" płyn hydrauliczny
W jego układzie hydraulicznym może brakować elementu zabezpieczającego. Chodzi o prostą małą zawleczkę. Jej nieobecność może prowadzić do wycieku płynu hydraulicznego. Ten w kontakcie z gorącymi częściami może on się zapalić, stwarzając realne zagrożenie pożarowe.
Według KBA inspekcja i ewentualna naprawa zajmą około 90 minut. Producent musi sprawdzić, czy zawleczka jest obecna i prawidłowo zamontowana. Akcja obejmuje 219 z 275 wyprodukowanych egzemplarzy. Aż 183 auta znajdują się w Niemczech i to właściciele tych aut w pierwszej kolejności muszą skontaktować się z dealerem i umówić wizytę serwisową.
Dotknięte egzemplarze powstały między 12 grudnia 2022 roku a 9 maja 2025 roku. Wszystkie zbudowano ręcznie w zakładzie AMG w Coventry w Wielkiej Brytanii.
To właśnie tam, we współpracy z firmą Multimatic, powstała cała seria tego hipersamochodu. Tak, to nie pomyłka - ze względu na bliskość siedziby zespołu F1, montaż AMG One przeniesiono na wyspy. Ta konstrukcja jest jednak dużo bliższa bolidowi F1, niż drogowym autom z Affalterbach. Konieczne było wykorzystanie specjalnego osprzętu oraz zaangażowanie ludzi zaznajomionych z jednostką z bolidu F1.
Co ciekawe Mercedes cały czas twierdzi, że ten projekt był szaleństwem i na dobrą sprawę nigdy nie powinien był dostać zielonego światła. Koszty, które poniesiono, są absurdalnie wysokie, a zyski niewielkie.
Do tego konstrukcję mocno przebudowano względem pierwotnej wersji, co wyraźnie zwiększyło masę auta. Nie zmienia to jednak faktu, że Maro Engel pokonał tym samochodem "Pętlę Północną" w zaledwie 6 minut i 35 sekund.