SUV z miękką hybrydą na dwa sposoby. Mercedes GLC 200 i Volvo XC60 B5
Miękkie hybrydy oferowane są w coraz większej liczbie aut. Rozwiązanie to nie tylko poprawia zużycie paliwa, ale także wpływa na jakość użytkowania auta. Sprawdzamy na co stać dwa auta z tego samego segmentu, choć wyposażone w skrajnie różne silniki - jest to Mercedes GLC 200 i Volvo XC60 B5.
Mild hybrid, czyli "miękka hybryda". Nazwa ta wciąż dla wielu osób pozostaje tajemnicą, choć tego typu rozwiązanie gości w coraz większej liczbie samochodów. O czym mówimy? Otóż jest to system, w którym silnik elektryczny ma niewielką moc (od kilku do kilkudziesięciu koni mechanicznych) i jest połączony z alternatorem i rozrusznikiem. Jego celem jest wspomaganie auta w momentach, w których silnik jest najbardziej obciążony.
Mam tutaj na myśli między innymi ruszanie czy każde ostrzejsze przyspieszenie. System ten wspiera też działanie układu start-stop, zdecydowanie poprawiając szybkość jego działania. Silnik załącza się zdecydowanie sprawniej, nie szarpiąc i nie mając opóźnienia związanego z kręceniem rozrusznikiem (jednostka elektryczna "uruchamia" silnik). "Miękka hybryda" nie jest też w stanie poruszać się na samym napędzie elektrycznym, ale na przykład umożliwia wyłączenie jednostki spalinowej podczas tak zwanego "żeglowania".
Mercedes GLC 200 i Volvo XC60 B5, czyli miękka hybryda w dwóch różnych wydaniach
W tym zestawieniu spotkały się dwa konkurencyjne samochody z dwoma skrajnie różnymi konfiguracjami napędu. Co więcej, każdy z tych samochodów wykorzystuje układ miękkiej hybrydy w inny sposób.
Mercedes GLC 200 wyposażony jest dwulitrową benzynową jednostkę napędową, która generuje 197 KM i 320 Nm momentu obrotowego. Choć pokrewieństwo technologiczne z Klasą C jest tutaj bardzo duże, to jednak duży SUV na szczęście nie odziedziczył po noszącej ten sam numer wersji jednostki 1.5.
Do tego wszystkiego dołączono system EQ Boost, czyli motor elektryczny o mocy 14 KM i momencie 150 Nm. Zgodnie z wytycznymi Mercedesa tych wartości nie sumujemy, bowiem "elektryk" jest niezależnym wsparciem dla benzyny. Wskaźnik pracy małego silnika elektrycznego znajdziemy w dolnej części prędkościomierza.
Volvo XC60 B5 to z kolei absolutna nowość w gamie tego producenta. Co więcej, oznaczenie to może być mocno mylące, bowiem kryją się za nim zarówno wersje benzynowe jak i wysokoprężne. Z technicznego punktu widzenia Szwedzi mają więc bezpośredni odpowiednik dla mocniejszego Mercedesa GLC 250, bowiem benzynowy wariant B5 oferuje zbliżoną moc,.
W tym przypadku jednak do czynienia mamy z najmocniejszym dieslem, który generuje 235 KM i 480 Nm momentu obrotowego. Tutaj silnik elektryczny także oferuje 14 KM, których nie doliczamy do całkowitej mocy auta.
W obydwu przypadkach kluczowym elementem jest uzyskanie niższego zużycia paliwa. Jak to wygląda w praktyce?
Dużo vs mało
Mercedes GLC 200 zaskakuje nie tylko głośną pracą silnika, ale przede wszystkim bardzo dużym zapotrzebowaniem na paliwo. Jest to spora niespodzianka, bowiem wydawać by się mogło. że tego typu konstrukcje zostały już dopracowane i zoptymalizowane pod kątem zużycia paliwa. Tymczasem wyniki pokazywane przez komputer pokładowy w GLC szokują.
Przy 140 km/h samochód ten wciąga z lekkością 10-11 litrów paliwa. Przy 90-100 km/h, czyli teoretycznie przy spokojnej jeździe, komputer prezentuje wyniki na poziomie 7-8 litrów. To bardzo dużo, zwłaszcza w perspektywie jednak niezbyt dużych wymiarów auta oraz rozsądnej masy.
Wsparcie ze strony jednostki elektrycznej jest najbardziej wyczuwalne w mieście, gdzie wspomaga ona system start-stop i zapewnia dynamiczniejszy start. Stara się ona lekko niwelować niedobór mocy w dolnym zakresie obrotów, co wychodzi jej naprawdę nieźle. Mimo wszystko nie wspomaga to utrzymania niskiego zużycia.
Jeżdżąc po mieście w trybie Eco i starając się zachować możliwie najwyższą płynność jazdy, komputer pokładowy pokazał wartości pomiędzy 12 a 15 litrami na setkę. Jak na 197 KM pod pedałem gazu - jest to zdecydowanie zbyt dużo.
Dobra zmiana w dieslu
Silniki wysokoprężne w Volvo nie należą do najbardziej oszczędnych. Zwłaszcza konstrukcja D5 lubiła "wypić" przy miejskiej i autostradowej jeździe. Dużym zaskoczeniem było więc to, że XC60 B5 zadowoliło się zdecydowanie mniejszą ilością oleju napędowego. Nawet tocząc się przez lekko zakorkowaną Warszawę udało mi się utrzymać wynik nieprzekraczający 10,5 litra, zaś przy płynnej jeździe spadał on do 8 litrów na setkę. W trasie jest jeszcze lepiej - przy 140 km/h zużycie wynosi 8,8 litra, gdzie w słabszym wariancie D4, zarówno w XC60 jak i w XC40 było o 0,3-0,7 litra wyższe.
O miejskich warunkach nie ma co wspominać - tutaj przewaga nowej konstrukcji jest widoczna nie tylko w zużyciu paliwa, ale też w pracy całej jednostki. Elektryczny silnik sprawia, że system start-stop zupełnie nie przeszkadza, a reakcja na wciśnięcie gazu przy wyłączonej jednostce napędowej jest natychmiastowa.
Volvo zdecydowanie przebija Mercedesa także doświadczeniem akustycznym. Wysokoprężny silnik został tutaj dobrze wygłuszony i zupełnie nie przeszkadza w każdym zakresie obrotów. Tego nie można powiedzieć o Mercedesie - GLC 200 wyje w niebogłosy i do tego wyraźnie poszarpuje, co jest mocno irytujące w tej klasy samochodzie.
Komfort podróżowania i praktyczność
Pod kątem praktyczności Volvo i Mercedes idą niemalże łeb w łeb. Szwedzi ustępują Niemcom w kwestii bagażnika - w XC60 ma on 505 litrów, zaś w GLC 550 litrów. Za to ilość miejsca na tylnej kanapie miło rozpieszcza tych, którzy podróżują Volvo. W Mercedesie niestety jest nieco ciaśniej, a sama kanapa nie należy do najlepiej wyprofilowanych. Przednie fotele to z kolei wyraźna domena Szwedów. Od lat siedziska w samochodach tej marki mają idealne wyprofilowanie i zapewniają nieporównywalny z innymi autami komfort podróżowania.
W kategorii prowadzenia liderem jest z kolei Mercedes. Marka ta przeszła niesamowitą rewolucję w tym temacie, przebijając moim zdaniem nawet BMW. GLC jest zwarte, ma krótkie przełożenie układu kierowniczego, a zawieszenie zapewnia pewne i stabilne zachowanie auta w zakrętach i przy wysokich prędkościach.
Volvo zdecydowanie stawia na komfort - to nie jest pojazd dla osób, które szukają sportowych doznań. Nadwozie lekko wychyla się w zakrętach, a duże przełożenie układu kierowniczego wymusza sporo "kręcenia", zwłaszcza na rondach.
Zarówno Mercedes GLC 200 jak i Volvo XC60 B5 to dobre propozycje na rodzinne samochody. Instalacja haka czy bagażnika dachowego nie jest tutaj problematyczna. Dodatkowo sprawnie działający napęd na cztery koła jest dużym atutem. W przypadku Mercedesa domyślnie więcej mocy trafia na tylne koła, co zapewnia mu właśnie to bardziej charakterne prowadzenie. Volvo XC60 bazuje na sprawdzonym Haldexie. Takie rozwiązanie jest więcej niż wystarczające, aczkolwiek na mokrej nawierzchni czuć, że przód ma lekką tendencję do podsterowności.
Ile kosztują?
Mercedes GLC 200 4MATIC wyceniany jest bazowo na 191 900 zł. Prezentowany egzemplarz kosztuje około 240 000 zł i wbrew pozorom nie jest wyposażony "pod korek". Prezentowane Volvo XC60 jest już znacznie droższe. Wyjściowa cena prezentowanego diesla to 244 250 zł, zaś egzemplarz posiada dodatkowe wyposażenie za około 30 000 zł.
Czy trzeba bać się miękkiej hybrydy?
W żadnym wypadku! Konstrukcje hybrydowe to aktualnie najlepsze rozwiązanie dla motoryzacji. Dzięki niemu zyskujemy nie tylko niższe zużycie paliwa, ale także wyższą kulturę pracy całego napędu, zwłaszcza w kwestii działania systemu start-stop.
Kluczem do sukcesu jest jednak dobra współpraca z silnikiem. Tutaj Mercedes ma jeszcze wiele do poprawienia, gdyż w przypadku GLC 200 oszczędności absolutnie nie widać. Miło zaskakuje z kolei Volvo, które zdecydowanie poprawiło się na tle standardowej odmiany D5.