Mercedes klasy V, czy GLS? Van wersus SUV w naszym teście aut na długie trasy
Jak w komfortowych warunkach wyjechać w długą podróż? Mercedes ma dwie opcje. Odświeżony Mercedes klasy V, czy może potężny GLS? Oba poruszają się w klasie "Exclusive" i kosztują równie dużo. Sprawdzamy, czy są tyle samo warte.
Chcesz mieć samochód, który przewiezie siedem osób, bagaże i sprawdzi się na trasie? Mercedes podchodzi do tematu kompleksowo. Nawet jeśli masz do wydania około pół miliona złotych i liczysz na to, że te pieniądze nie będą wyrzucone w błoto. Z jednej strony więc masz Mercedesa GLS - potężnego SUV-a, odpowiednika klasy S, tylko w rozmiarze domku jednorodzinnego. Z drugiej czeka odświeżony Mercedes klasy V. Unowocześniony, bardziej "cywilizowany", z lepszymi możliwościami konfiguracji i jeszcze większą przestrzenią. Ale bez prezencji. Tylko czy na pewno?
Mercedes klasy V w wersji Exclusive może się podobać. GLS (nam) podoba się zawsze
Czerwona "V-klasa" na felgach AMG, z dość spektakularnym grillem wersji Exclusive i światłami LED z tyłu naprawdę może się podobać. A ten samochód można jeszcze solidnie "dokonfigurować". Jeśli więc nie przeszkadza Wam, że wygląda jak Vito po wizycie w programie "Pimp My Ride", to proszę bardzo. I tak będzie nieco bardziej dyskretny niż Mercedes GLS. W naszym przypadku to "tylko" GLS 450, ale to wciąż samochód, który samym pojawieniem się w lusterku daje do zrozumienia, że wydaliśmy dużo w salonie. Ale wygląda świetnie, to fakt.
Tak samo w środku, gdzie GLS jest w pewien sposób fajniejszą wersją klasy S. Fajniejszą, bo korzysta z nieco starszej wersji systemów i ekranów i nie "razi" wszechobecnymi gładzikami i ekranami dotykowymi. Ten sam system znajdziemy też w V300d. Jak również bardzo ciekawe, poprawione wykończenia, które znacznie oddalają w końcu klasę V od modeli dostawczych.
GLS ma olbrzymie, superwygodne, mięciutkie fotele. Z kolei minivan kusi indywidualnymi podłokietnikami i płaską podłogą oraz potężną przestrzenią w środku. Choć SUV jest wielki w środku i zapewnia naprawdę komfort podróżowania, to dopiero w klasie V jest naprawdę przestronnie.
W naszej specyfikacji mamy siedem miejsc, ale pamiętajmy, że można skonfigurować ją również jako sześciomiejscowe auto, z dwoma fotelami z tyłu. Zresztą, w GLS-ie, mimo kanapy, też wygodniej będzie dwóm osobom. Ta kanapa woli być przedzielona podłokietnikiem i służyć mniejszej liczbie osób. Wtedy warunki są wspaniałe. Kanapa klasy V nie robi już dobrego wrażenia w takim zestawieniu.
Przy sześciu osobach z kolei okaże się, gdzie jest pies pogrzebany. W każdym razie w kwestii przestrzeni. Co byśmy nie robili, van zawsze będzie miał więcej miejsca niż SUV. I łatwiej będzie się dostać tym z tyłu.
Klasa V wygrywa, jeśli chodzi o przestrzeń, nie ma co do tego wątpliwości. Wygląda w środku też znacznie lepiej niż dotychczas, ale wciąż można znaleźć (i usłyszeć) elementy, które świadczą o pochodzeniu tego auta.
Jazda (Nie) do porównania
Nie naszym celem będzie tutaj bezpośrednie porównanie jednostek napędowych. To nie ma sensu. Mercedes klasy V dysponuje dwulitrowym dieslem o mocy 240 KM, a GLS w naszej specyfikacji trzylitrową benzyną. Ale nawet w najsłabszej odmianie wysokoprężnej korzysta z trzylitrowej V6-ki.
O dziwo, choć silniki są zupełne różne, charakter aut także. I oba dają inną frajdę z jazdy. Bo tak naprawdę oba sprawdzają się wyśmienicie.
Podwójnie doładowany diesel w V300d nie zapewnia może sportowych osiągów, ale nadrabia temperamentem. Samochód z napędem na obie osie rusza żwawo i chętnie nabiera prędkości. O dziwo, dość dobrze współpracuje ze skrzynią i trudno mu coś zarzucić, poza grzechotliwym brzmieniem. To jednak mija gdy osiągniemy prędkość przelotową. Klasa V jest znacznie lepiej wyciszona niż przed modernizacją i nawet po autostradzie porusza się bezproblemowo. A także dość stabilnie. Samochód nie jest bardzo miękki, raczej zawieszenie ma wiele wspólnego ze znoszącym wiele dostawczym Vito.
Nie powiem jednak, że jest twarde. Ot, dość sztywne, ale powodujące, że auto zachowuje się stabilnie. W połączeniu z chętnym do jazdy silnikiem i świetną widocznością daje nam naprawdę przyjemnego vana na długie trasy.
Zupełnie nie dziwi mnie, że na autostradach często można spotkać takie klasy V na lewym pasie.
W przeciwieństwie do GLS-a. To auto, choć ma moc, "nic nie musi". Jest wręcz rozleniwiające na swoim mięciutkim, komfortowym zawieszeniu z pneumatyką. Lekko się buja, a przy konstrukcji układu kierowniczego priorytetem nie była precyzja. Do tego jest absurdalnie szeroki, więc w efekcie jeździ się nim "bardziej" jak autem dostawczym.
Tylko w absolutnym komforcie i ciszy. Silnik pracuje równiutko i ma wystarczająco dużo mocy, żeby w razie czego zapewnić potrzebną dynamikę. Tu nic nie brakuje. Ale też nic się nie chce. Tak samo przyjemnie i tak samo bezstresowo jedzie się tym autem 90 km/h, jak i 140 km/h. Dlatego nie zdziwcie się, jak zobaczycie GLS-a na prawym pasie. On po prostu delektuje się pontonowym komfortem. Takim bardzo "Mercedesowskim".
Van, czy SUV z Gwiazdą - podsumowanie i opinia
Te samochody są tak różne i jednocześnie tak podobne. Oba są świetnymi partnerami długich podróży. Oba nie męczą, choć każdy na swój sposób. Każdy z nich świetnie sprawdza się w swojej roli. Jeden stawia na przestrzeń, drugi na komfort i prezencję. Jeden jest po prostu klasa S "w dresie i na sterydach", drugi stara się łączyć przestronność auta dostawczego z dobrymi manierami osobówki.
Który jest lepszy? Jeśli miałbym być wożony na długie dystanse, wybrałbym GLS-a. Jeśli miałbym prowadzić na długim dystansie, pewnie też. Ale jeśli realnie podróżowałbym w więcej osób, klasa V nie ma póki co sobie równych. Póki co, bo pojawia się konkurencja. Bardzo wyraźna, bo łącząca cechy obu tych modeli.
Póki co jednak doceniamy istnienie obu aut, w takich specyfikacjach. Mercedes pozwala jeszcze na dość solidne "uszlachetnienie" niektórych modeli.