Mercedes-Maybach GLS 600 - TEST. Jest tak bardzo przesadzony, że aż go chcę
Luksus wręcz wylewa się z tego auta. Każdy detal krzyczy "jestem Maybachem" i robi to w wyjątkowo ostentacyjny sposób. I choć tego typu auta z reguły nie trafiają w mój gust, to Mercedes Maybach GLS 600 sprawił, że po kilku dniach zwyczajnie nie chciałem oddawać do niego kluczyków.
Fajnie byłoby od czasu do czasu dostać tak luksusowe auto od bezdomnego, nieprawdaż? Słowo Maybach wielu osobom kojarzy się z luksusem z najwyższej półki. Nie ma w tym nic dziwnego, gdyż przedwojenne auta tej marki były prawdziwym crème de la crème motoryzacji. Wielki powrót Maybachów na początku XXI wieku także przyniósł nam wyjątkową, ale i specyficzną wizualnie limuzynę. Mercedes Maybach GLS 600 to już jednak auto z zupełnie innej bajki.
O ile Maybach 57 i 62 były wybitnymi maszynami, o tyle rynek nie do końca się do nich przekonał. Powody były dwa - chodziło o stylistykę, zbliżoną do Klasy S, oraz o "nieznajomość" marki. Wszak przez lata Maybachy były tylko i wyłącznie widywane na konkursach elegancji klasycznej motoryzacji.
Niemcy, dość słusznie zresztą, podjęli odważną decyzję i połączyli Mercedesa i Maybacha w jedno, tworząc luksusową linię aut. Do tej pory królowała w niej Klasa S, ale teraz dołączył także GLS. I choć charakterystyczna litera M przyciąga wzrok w wielu miejscach, to pokuszę się o kontrowersyjne stwierdzenie i powiem, że nie jest to ta sama półka, co w przypadku Mercedesa-Maybacha S680.
Mercedes Maybach GLS 600. SUV na wysokości
Nie będę ukrywać, że mój pierwszy kontakt z tym samochodem we wrześniu 2019 zaowocował raczej mieszanymi uczuciami. O ile GLS jako model przemawia do mnie, o tyle plakietka "Maybach" sprawiła, że wszystko stało się tutaj "zbyt".
Auto, które oglądałem wówczas podczas zamkniętego pokazu w Stuttgarcie, po prostu biło po oczach. Dwutonowe malowanie, potężne chromy i wielkie felgi potęgowały wrażenie przesadzonego splendoru. Wisienką na torcie były zaś wysuwane progi, które wręcz prosiły się o ekipę panów w czarnych garniturach, stojących na nich z bronią.
Jak się jednak okazuje oceniłem wówczas książkę po okładce - i to raczej przeciętnej. Samochód, który trafił w moje ręce w Polsce, ma bardzo dystyngowaną i klasyczną konfigurację.
Ciemna metaliczna butelkowa zieleń w połączeniu z niemal białą skórą tworzy idealny zestaw. Chromy stają się tutaj dobrze dobranym detalem, a szprychowe felgi idealnie dopełniają sylwetkę auta.
Poza tym dopiero teraz uświadomiłem sobie, jak ogromny jest ten samochód. Jego wymiary dosłownie i w przenośni przytłaczają kierowcę. Można wręcz odnieść wrażenie, że Mercedes Maybach GLS dominuje nad swoim otoczeniem i patrzy na każde inne auto z góry.
To wrażenie spotęgowane jest we wnętrzu
Dostajemy się do niego po wspomnianym wcześniej otwieranym progu. Bez niego jest to bardzo niewygodne - trzeba wysoko podnieść nogę, aby "wkroczyć" do krainy luksusu.
A ta naprawdę imponuje. Niemal wszystkie elementy, z którymi mamy do czynienia, wykończono skórą, drewnem lub aluminium. Tyczy się to także podsufitki, która została obszyta z wyjątkowym pietyzmem.
W tym wszystkim zachowano jednak stylistykę kokpitu standardowego GLS-a. Mamy więc tutaj do czynienia z nieco starszym systemem MBUX (na dwóch panoramicznych ekranach). To akurat duży plus, przynajmniej w mojej opinii.
Na fotel kierowcy przesiądziemy się jednak później. Czas na relaks
Gdyby ktoś powiesił na tylnych drzwiach tabliczkę "chillout lounge" i pobierał 300 złotych za 30 minut spędzonych na tych fotelach, to z pewnością szybko zarobiłby krocie.
Mercedes naprawdę dobrze przyłożył się do stworzenia luksusowej strefy podróżowania dla dwóch osób. Indywidualne fotele mają szeroki zakres regulacji, są arcywygodne i wręcz zachęcają, aby spędzać w nich jak najwięcej czasu.
Oczywiście prawy fotel pozwala na nieco więcej - tam możemy rozłożyć go do pozycji "leżanki". Wówczas nawet najlepsze "first class" w liniach lotniczych może się schować.
Między fotelami chłodzi się Moët, na ekranie oglądacie ulubiony film
I tak można spędzać długie podróże. Nad podłokietnikiem, w oparciu pomiędzy fotelami, znalazło się miejsce na małą lodówkę. Wysoko zabudowana konsola kryje z kolei uchwyty na kubki/kieliszki i panel regulacji klimatyzacją.
Czy czegoś więcej potrzeba tutaj do szczęścia? Otóż nie. Kabina jest niesamowicie wyciszona i niezależnie od prędkości świat zewnętrzny nie istnieje. Nawet opony doposażono w specjalne pianki wygłuszające, które eliminują zbędne dźwięki.
To najwyższy poziom luksusu - ale wciąż odrobinę niższy, niż w Klasie S
Miałem przyjemność jeździć obydwoma autami, co daje mi doskonałe porównanie pomiędzy Maybachami w gamie. I choć wiele je łączy, to jednak luksusu Klasy S nie da się dogonić.
Przede wszystkim GLS jest ciaśniejszy z tyłu (jakkolwiek dziwnie to nie brzmi) i jednak zachowuje więcej charakteru typowego GLS-a. Nie jest to jednak przypadek - takie było założenie marki.
Tu musimy przejść do kluczowej kwestii, jaką jest pozycjonowanie modelu. W przypadku Maybacha S680 Mercedes mówi wprost, że główny użytkownik tego auta będzie podróżować wyłącznie z tyłu.
Tymczasem GLS powstał z myślą o osobach, które od poniedziałku do piątku lubią być wożone, ale na weekend zabierają kluczyki i pakują do samochodu rodzinę, aby wybrać się na krótki wyjazd.
Oczywiście w obydwu autach spędzanie czasu za kierownicą to czysta przyjemność, aczkolwiek widać, że GLS jest dużo bardziej uniwersalny i wygodny dla kierowcy.
Pomimo luksusowego charakteru, Mercedes Maybach GLS 600 ma pod maską mały reaktor atomowy
Choć w nazwie modelu pojawiła się magiczna liczba 600, to jednak tutaj nie oznacza ona silnika V12. Mercedes rozważał instalacje takiej jednostki, aczkolwiek problemem stały się wymiary komory silnika.
Wybrano więc rozsądny kompromis, czyli 4-litrowe V8 z podwójnym doładowaniem. Nie jest to jednak standardowe wydanie tego silnika. Maybach GLS otrzymał wsparcie systemu miękkiej hybrydy, dzięki czemu generuje 558 KM i 730 Nm momentu obrotowego.
To w zupełności wystarcza, aby ważący 2780 kilogramów samochód osiągał setkę w 4,9 sekundy. Po przekroczeniu tej granicy wskazówka prędkościomierza nie zwalnia i z łatwością przekracza wartość 200 km/h, aby finalnie stanąć na liczbie 250.
Przy dociśniętym do podłogi pedale gazu dostajemy też genialną ścieżkę dźwiękową. Pokuszę się wręcz o stwierdzenie, że jednostka V8 brzmi znacznie lepiej od łagodnego i miękko pracującego V12 z Maybacha S680.
Kierowca nie może tutaj na nic narzekać
Trudno powiedzieć, czy Maybachem się jeździ. Ja bym to nazwał lewitowaniem nad nawierzchnią. Pomimo 23 calowych felg jesteśmy tutaj bardzo dobrze odizolowani od wibracji i nierówności. Są one po prostu nieobecne.
To w dużej mierze zasługa aktywnego zawieszenia E-ABC, które poza odcinaniem nas od niedoskonałości świata zewnętrznego, wpływa na właściwości jezdne tego auta.
Dostajemy tutaj bowiem szereg trybów pracy całego auta. Dwa z nich zasługują na szczególną uwagę - Maybach i Curve. Ten pierwszy stawia na najwyższy komfort podróżowania. Nawet reakcja gazu jest tutaj majestatyczna, jakby na tylnym siedzeniu podróżowała co najmniej królowa, pijąca earl grey'a z zabytkowej filiżanki trzymanej w ręce.
Ustawienie Curve wyciska z kolei sto procent możliwości zawieszenia E-ABC. Oznacza to, że podczas jazdy w zakrętach auto przechyla się stosownie do łuku, tj. przy skrętach w prawo podnosi się lewa strona auta, zaś w lewych dzieje się dokładnie na odwrót.
Efekt jest piorunujący, gdyż niektóre miejsca pokonywałem z prędkościami zdecydowanie zbyt wysokimi dla tak wielkiego i ciężkiego SUV-a. Mimo to GLS potulnie składał się w zakręty, jakby zupełnie nie ruszały go moje wyścigowe zapędy.
Krótka przerwa na fragment o ekonomii
To jest rzecz, która najmniej interesuje wielu klientów, aczkolwiek z dziennikarskiego obowiązku należy o niej wspomnieć. A więc w skrócie - przy 140 km/h ze zbiornika paliwa znika 14 litrów paliwa na setkę. Przy 120 - 12. Przy 100 - 9. Proste? Proste. W mieście z kolei liczymy się w wynikiem w granicach 15-16 litrów, co w tak wielkim samochodzie jest naprawdę imponującym osiągnięciem.
Wróćmy jednak do głównego wątku. Czym Mercedes Maybach GLS 600 przekonał mnie do siebie?
Tutaj moja odpowiedź nie będzie zaskoczeniem - uniwersalnością i tym niesamowitym luksusem podróżowania. To jest coś, czego w zwykłym GLS-ie nie dostaniemy. Maybach wciąż może być autem idealnym do wyjazdu na narty, ale zabierze nas tam w unikalnej atmosferze.
Do tego konfiguracja tego auta trafiła w mój gust. Ja bym tylko wyrzucił lodówkę, zabierającą cenną przestrzeń bagażową. Bez tego dodatku da się przeżyć.
Zapewne interesuje Was też cena tego egzemplarza. Otóż spieszę z odpowiedzią - 1 141 910 złotych. Dokładnie tyle trzeba zapłacić, aby wyjechać identycznym autem z salonu. Jest to o jakieś 200 000 złotych mniej, niż za Maybacha S680. Różnicę widać więc gołym okiem.
A z jakimi autami rywalizuje Mercedes Maybach GLS 600?
Tu was zaskoczę, bo de facto z nikim nie rywalizuje. Mercedes podkreśla, że najbliżej jest im do Bentleya Bentaygi, ale to wciąż nieco inna liga auta. Rolls-Royce Cullinan w ogóle pozostaje w swojej własnej sferze, do której marka ze Stuttgartu nawet się nie zbliża.
I to jest chyba najlepszy ruch Mercedesa. GLS trafi bowiem w gusta dość określonych klientów, szukających luksusowego SUV-a o dużej uniwersalności. Najbliżej mu do nowego Range Rovera - i tu bym postawił znak równości. Cenowo także te auta są do siebie mocno zbliżone.
Problem w tym, że mając wybór pomiędzy Range Roverem a Maybachem, wybrałbym brytyjską propozycję. To jednak moja preferencja - wiem, że Maybach ma wiernych klientów, także w Polsce. Jesteśmy ósmym krajem na świecie pod kątem sprzedaży tych aut (to nie żart). Duża liczba GLS-ów trafia oczywiście do klientów na Bliskim Wschodzie i w Azji - to tam ten model króluje.
Mieć ciastko, zjeść ciastko - jednocześnie
Tak w skrócie opisałbym ten samochód. Z jednej strony dostajemy wszystkie najlepsze cechy GLS-a, a z drugiej to wszystko ubrane jest w wyjątkowy luksus, z którym najzwyczajniej w świecie miło jest obcować.