Miko Marczyk pobił rekord. Przejechał Superbem 2831 kilometrów na 66 litrach paliwa
Na "oesach" wciska gaz w podłogę, ale od czasu do czasu bawi się w bicie innych rekordów. Miko Marczyk swoją Skodą Superb pokonał 2831 kilometrów na jednym tankowaniu. To nie jest błąd.
I jak tu nie cenić starych dobrych diesli? Jednostki wysokoprężne popadły w niełaskę przez aferę dieselgate i mają coraz mniejszy udział w rynku. Nie oznacza to jednak, że przestają się liczyć. Nic bardziej mylnego - nowe konstrukcje emitują bardzo mało CO2, a dzięki zaawansowanym filtrom także emisja NOx wyraźnie spadła. Poza tym wciąż potrafią to, czego nie osiągnie żaden elektryk - bez tankowania przejadą abstrakcyjnie dużo kilometrów. Miko Marczyk, rajdowy mistrz Europy, zamienił swoją szybką Fabię na zwyczajną białą Skodę Superb.
Zabrał ją na wycieczkę, podczas której pokonał 2831 kilometrów na... jednym tankowaniu. Jak to możliwe?
Miko Marczyk wykręcił abstrakcyjnie dobry wynik. Jego samochód był niemal seryjny
Określenie "niemal" ogranicza się tutaj do drobnych modyfikacji. Przede wszystkim jest to bazowa wersja Essence, ze 150-konnym dieslem 2.0 i z 7-biegową skrzynią DSG. Jedyną modyfikacją jest zastosowanie sprężyn z wersji Sportline, które obniżyły samochód o 10 mm.
Trasa prowadziła z Polski do Paryża i z powrotem, głównie bocznymi drogami. Średnia prędkość wyniosła 80 km/h, a zużycie paliwa spadło do poziomu... 2,61 litra na setkę. Taki wynik wcale mnie nie zaskoczył. Kilka lat temu jeździłem Superbem 2.0 TDI (tylko poprzedniej generacji), w wersji z manualną skrzynią. Na dystansie 150 kilometrów uzyskałem zużycie paliwa sięgające 2,9 litra. Da się? Owszem, to żaden problem.
Oczywiście nikt nie planuje tak długiej podróży "na strzała". Dużym atutem tak niskiego zużycia paliwa, poza ekologią (w pewnym sensie), jest przede wszystkim niezależność od stacji paliw. Nawet przy dynamiczniejszej jeździe, osiągnięcie zasięgu sięgającego 1000-1200 kilometrów, nie stanowi tutaj żadnego wyzwania.
Teraz porównywalne wyniki osiągają też hybrydy plug-in, ale tutaj mowa o połączonym zużyciu paliwa i energii z baterii. To niezmiennie rzecz, którą wiele osób chciałoby zobaczyć w samochodach elektrycznych. Przełom przyjdzie jednak dopiero za kilka lat, choć już teraz 500 kilometrów realnego zasięgu jest na wyciągnięcie ręki.
Miko Marczyk z kolei może celebrować oficjalny rekord. 66-litrowy zbiornik paliwa napełniono pod okiem osób nadzorujących rekord, a wlew zaplombowano. Może nie jest to wyczyn bardzo imponujący, zwłaszcza na tle europejskiego tytułu mistrzowskiego w rajdach, niemniej pozostaje to czymś wartym odnotowania.


