Ten przypadkowy garaż na środku pustyni to muzeum motoryzacji. Byłem tam i mocno się zdziwiłem
O National Emirates Auto Museum prawdopodobnie słyszeli wszyscy pasjonaci motoryzacji. Słynna piramida na pustyni, która zawiera wiele niesamowitych eksponatów, będących częścią kolekcji Szejka Hamada, czy też "Tęczowego Szejka". A tak naprawdę to Hamada Bin Hamdan Al Nahyan, członka rodziny panującej w Abu Zabi. To jedno z dwóch muzeów należących do Szejka i oferujących zwiedzającym możliwość zajrzenia w głąb pasji arabskiego miliardera. Drugie to Narodowe Muzeum Historii Offroadu, które szczerze polecam, a pisałem Wam o tym dwa lata temu.
Teraz postanowiłem wybrać się na pustynię, żeby obejrzeć słynną piramidę i obiekt, który występował w wielu filmach i programach, w tym w słynnym "Motorworld" Jeremy'ego Clarksona.
National Emirates Auto Museum ma kilka problemów
Oba muzea cierpią na tę samą przypadłość. Są ulokowane "gdzieś". Choć National Emirates Auto Museum ma w nazwie "Abu Dhabi", od stolicy ZEA (jej środka) dzieli je 65 kilometrów. I nie jest to po drodze do czegokolwiek.
Jak można się domyślać, nie ma w nim tłumów. To zarówno plus, jak i minus. O ile faktycznie pozwala to w nieskrępowany sposób obejrzeć kolekcję, to brak chętnych prawdopodobnie wpływa (choć nie musiałby) na stan obiektu.
Słynna piramida oczywiście się nie sypie, ale za 55 AED (ok. 65 zł) spodziewałbym się znacznie bardziej współczesnej infrastruktury. Albo chociaż czynnego sklepiku, żeby kupić wodę.
Mogłoby być też lepiej oświetlone, a eksponaty dobrze opisane. Tymczasem całość wygląda jak fantazyjny, ale prywatny garaż. Samochody stoją ciasno, opisy są wydrukowane na szybko i przy tylko niektórych samochodach. Do tego zdarzają się błędy w opisach, albo takie kwiatki jak "Chevrolet Racing", na ewidentnie tuningowanej do wyścigów na 1/4 mili Novie z końca lat 60-ych. Albo Rolls-Royce Phantom V opisany jako Phantom II.
Do tego część samochodów zaczyna wyraźnie rdzewieć, wiele nie ma powietrza w kołach, a pneumatyka w Mercedesach... no cóż, jest pneumatyką w Mercedesach. Ale dość smutnie wygląda słynna "600-ka" (seria W100), która ledwo unosi się nad ziemią. Wiele samochodów jest też zakurzonych, albo przykrytych częściowo folią. Nie wiadomo czemu.
Przejdźmy do eksponatów. Czego możecie spodziewać się po tym National Emirates Auto Museum?
Coś przedziwnego. Jak losowy parking
Przede wszystkim - rozmiaru. Słynny jest "powiększony", poruszający się Dodge Power Wagon, z czterema sypialniami w kabinie. Jest też przyczepa będąca modelem kuli ziemskiej w olbrzymiej skali, przeskalowany Jeep oraz "Arka" - przyczepa z całkiem sporą ilością miejsca do zamieszkania. Może dlatego, że jest wielkości małego bloku mieszkalnego.
National Emirates Auto Museum
Zajrzyjmy jednak do ciemnej piramidy. Eksponaty podzielono na sekcje, które mniej więcej odpowiadają krajowi pochodzenia. Szejk Hamad miał dwa koniki (poza autami terenowymi) - Mercedesy oraz auta amerykańskie. Tych drugich jest naprawdę sporo. Od Muscle Carów, po duże ilości Cadillaców. Jest też Plymouth Prowler z przyczepką i Dodge Viper, ale też oryginalna Corvette C3 Pace Car. Poza tym nie znajdziecie tu wielu aut, które byłyby wyjątkowe. Lepiej jest w Mercedesie. Choć tutaj wyjątkowość jest... inna. Poza wspomnianą 600-ką, stoi też jakieś losowe W210. O dziwo ten samochód nie jest zardzewiały. Za to W220 ze zdejmowanym dachem "prawidłowo" siedzi na zepsutym Airmaticu.
Zepsuty Airmatic jest zepsuty
Słynna jest też tęczowa kolekcja Mercedesów klasy S (W126). Każdy w innym kolorze, z pasującym wnętrzem.
Wśród pozostałych aut znajdziemy kilka BMW, Nissany Z, Mazdę RX-7, Toyotę Crown, ale też fabrycznie nowego pickupa Zamyad Z24 produkcji irańskiej.
W części "na piętrze" z kolei mamy kolekcje małych samochodów. Trabant, Fiat 500, Innocenti Mini, ale też Honda Z, czy Daihatsu Midget II. Przedziwna mieszanka wszystkiego co szejkowi wpadło akurat w ręce. Jest nawet Ford Ka, który wygląda jakby właśnie go wciągnięto na lince (ma wkręcony zaczep holowniczy). Albo Suzuki Maruti.
Na froncie za to przykuwa uwagę przykład cekinowy pojazd "księżycowy", będący czymś w rodzaju melexa z baterią świateł z przodu. A 10 metrów dalej, za barierkami stoi Bazowy Chrysler Voyager oraz Mercedes klasy V pierwszej generacji.
No właśnie. Mam wrażenie, że to muzeum zatrzymało się w rozwoju jakieś 20 lat temu. O ile w Muzeum Offroadu znajdziecie kilka nowszych egzemplarzy oraz konstrukcji, to w National Emirates Auto Museum wszystko jest takie "przebrzmiałe". Oczywiście, olbrzymie pojazdy robią wrażenie, ale całość nie jest aż tak dobra, jak można by się było tego spodziewać.
Może czekają je lepsze czasy, a być może przysypią je piaski pustyni.