Nissan zaprezentował swój zespół Formuły E. Kierowcy wytłumaczyli mi, dlaczego ta kategoria jest warta uwagi
Formuła E otwiera nowy rozdział. Trzecia generacja bolidów to nowe możliwości i wielkie wyzwania. Nissan oficjalnie staje do rywalizacji, wraz ze swoim zespołem, stworzonym na bazie przejętego teamu e.dams. Miałem okazję nie tylko poznać z bliska ich nowy samochód, ale także porozmawiać z kierowcami, czyli Normanem Nato i Sachą Fenestrazem. To dzięki nim zrozumiałem powody, dla których marki chcą rywalizować w w tej kategorii.
Wiecie, że Formuła E ma już 8 lat? Dokładnie we wrześniu 2014 roku rozpoczął się pierwszy sezon tej kategorii. Wiele osób twierdziło wtedy, że są to przymiarki do wyparcia w przyszłości Formuły 1. Nic bardziej mylnego - Formuła E ma zupełnie inny cel i założenia. Miałem okazję z bliska poznać nowy bolid i zespół Nissana, który wystartuje w dziewiątym sezonie tej kategorii.
To wyjątkowy moment dla tej marki. Przede wszystkim Nissan przejął zespół e.dams, dzięki czemu ma znacznie większą kontrolę nad operacjami teamu. Jednocześnie dziewiąty sezon Formuły E to także debiut bolidów trzeciej generacji (GEN III), drastycznie różniących się od swoich poprzedników.
Zacznijmy jednak od kluczowej kwestii, czyli od wyjaśnienia samych założeń Formuły E
Przede wszystkim są to mistrzostwa, które mocno różnią się od wielu serii, w których startują jednomiejscowe bolidy. Podobnie jak chociażby w Formule 2 i Formule 3 każdy zespół korzysta tutaj z identycznego samochodu.
Za konstrukcję bolidów odpowiada firma Spark Racing Technologies i Dallara. SRT jest ciekawą spółką, gdyż stoi za nią Fred Vasseur - szef zespołu Alfa Romeo Racing F1.
W lekkim, wykonanym z kompozytów nadwoziu Dallary, instalowany jest standardowy dla wszystkich zespołów akumulator i system rekuperacji energii. Producenci wykonują więc magię związaną z opracowaniem zgodnych z przepisami silników elektrycznych, a także tworzą oprogramowanie, które steruje całym systemem.
Z tego powodu chociażby każde "otwarcie" komory jednostki napędowej wiąże się z maksymalnym osłanianiem bolidu. Podobnie jak w F1, zespoły Formuły E nie chcą, aby konkurenci widzieli ich rozwiązania. Te drastycznie różnią się pomiędzy wszystkimi samochodami.
Trzecia generacja aut elektrycznej formuły przynosi wiele zmian. Samochody stają się znacznie mocniejsze (oferują 350 kW mocy), a także mają dwa systemy odzyskiwania energii - na tylnej osi, tak jak to miało miejsce do tej pory, oraz na przedniej. Debiutuje tutaj także system ultraszybkiego ładowania z mocą do 600 kW.
Samochody stały się też dużo lżejsze - ważą 840 kilogramów
Wszystko to w połączeniu z większą mocą sprawia, że prędkość maksymalna sięga teraz 320 km/h, a przyspieszenie robi naprawdę duże wrażenie. Do tego sam system dystrybucji energii przeszedł długą drogę. Pierwsze bolidy Formuły E ledwo kończyły wyścigi, a w połowie trzeba było zmieniać samochód. Teraz nie tylko wydajność jest znacznie większa, ale też wzrósł dystans, który pokonuje się na jednym ładowaniu - nawet przy szybkiej jeździe.
Z tego powodu dziewiąty sezon po raz pierwszy zyska nowy format wyścigów, gdzie pojawiają się regularne okrążenia, zamiast wyznaczonego czasu. Ma to zwiększyć atrakcyjność i rywalizację pomiędzy kierowcami.
Jaki jest sens Formuły E i dlaczego Nissan inwestuję w tę kategorię?
To bardzo proste - motorsport zawsze jest najlepszą platformą do testowania zaawansowanych rozwiązań. A w przypadku elektromobilności nie ma lepszego sprawdzianu, niż ostra jazda z wysokimi prędkościami. To właśnie w ten sposób można stworzyć rozwiązania, które poradzą sobie z wysokimi temperaturami i intensywnym użytkowaniem.
Chodzi więc o to, aby technologie z aut wyścigowych trafiły finalnie na drogi. Nissan podkreśla, że tutaj koło wręcz się zamyka. Część rozwiązań z elektrycznych aut trafiła najpierw do bolidów, gdzie była rozwijana. Te trafiły już do wielu aut elektrycznych, a nowa generacja FE pozwoli na stworzenie jeszcze lepszych silników i akumulatorów.
Można więc śmiało powiedzieć, że jest to łączenie zabawy z pozyskiwaniem ogromnej wiedzy. Kierowcy mogą wykazać się swoimi umiejętnościami, a marki spijają dane, których gigabajty zbierają po każdym wyścigu.
Zespół Nissan Formula E Team ma dwóch nowych kierowców - Normana Nato i Sachę Fenestraza. Opowiedzieli mi oni o sekretach tego auta
Przede wszystkim ci panowie mają już ogromne doświadczenie w wyścigach, choć w skrajnie różnych kategoriach. Sacha ma zaledwie 23 lata, a już odniósł szereg sukcesów za kierownicą bolidów - w Formule 4, Formule Renault 2.0, Formule 3 i Super Formule. Ostatnie lata spędził zaś w kategorii Super GT w Japonii, w której zdobył tytuł mistrzowski. Fenestraz jest też bliskim przyjacielem Lando Norrisa - obaj przez pewien czas dzielili wynajmowane w Londynie mieszkanie.
Norman Nato, mający 30 lat na karku, zaczął od bolidów (Formuła 4 i GP2, czyli obecna Formuła 2), zaś ostatnie cztery lata spędził w wyścigach długodystansowych. Tam za kierownicą aut LMP2 startował w European Le Mans Series i w World Endurance Championship.
Nissan Formula E Team - Norman Nato
Nissan pozyskał więc dwóch kierowców o skrajnie różnym doświadczeniu - co akurat tutaj jest bardzo ważne. Dlaczego? Przede wszystkim jazda Formułą E wymaga inteligencji. Tak stwierdził Tomasso Volpe, szef zespołu Nissana.
To nie jest tylko wciskanie gazu i obserwowanie zużycia energii. Liczy się tutaj stałe kontrolowanie odzyskiwania energii, odpowiednie oszczędzanie prądu (czyli wprowadzanie strategii "lift&coast" przed zakrętami) i zachowywanie rezerwy na ewentualną walkę przed finiszem.
Nissan Formula E Team - Sacha Fenestraz
Sacha doskonale zna się na bolidach, zaś Norman wie jak zarządzać autem na długim dystansie. Razem tworzą więc zespół, który może wymieniać się doświadczeniami.
Norman i Sacha twierdzą też, że wbrew pozorom nie są to auta łatwe w prowadzeniu - zwłaszcza te najnowsze. Formuła E wykuwa mocnych zawodników
Do tej pory co prawda ich kontakt z samochodem trzeciej generacji był ograniczony, gdyż dopiero w najbliższych dniach ruszają pierwsze pełne testy. Obaj kierowcy powiedzieli mi jednak to samo - system rekuperacji energii na przedniej osi przynosi wiele korzyści, ale jego obecność sprawia, że w prowadzenie trzeba włożyć znacznie więcej siły. Po prostu przednia oś jest dużo bardziej obciążona, co czuć na kierownicy.
Sacha zauważył też, że nowe opony w tych autach będą wyzwaniem. Formuła E nie korzysta ze slicków, typowych dla aut wyścigowych. Do tej pory samochody te jeździły na niemal drogowych oponach Michelin Pilot Sport Cup 2, zaś teraz będą korzystały z ogumienia Hankook.
"Nowe opony oferują mniejszą przyczepność, co w porównaniu ze znacznie większą mocą sprawia, że auta są dużo bardziej nerwowe" - podkreśla Sacha. Nadsterowność stała się mocniej odczuwalna, co może owocować widowiskowymi sytuacjami na torach.
Zapytałem także chłopaków o to, co najbardziej lubią w Formule E. Obaj niemal jednogłośnie powiedzieli, że cudowna jest tutaj rywalizacja. Auta potrafią przez cały wyścig jechać w zwartej grupie, a walka o każdą pozycję jest niezwykle zacięta. Pomaga w tym także urok ulicznych torów - w Nowym Jorku, czy w Londynie.
Warto też pamiętać, że Formuła E wykuwa naprawdę dobrych kierowców. Wystarczy spojrzeć na Nycka de Vriesa, który zdobył tutaj tytuł mistrzowski. Jego doświadczenie pozwoliło na uzyskanie pozycji kierowcy rezerwowego w wielu zespołach. Podczas zastępstwa na Monzy, gdzie pojechał autem nieobecnego ze względu na chorobę Alexa Albona, zdobył punktowaną pozycję. A mówimy o jego pierwszym w życiu starcie w wyścigu F1!