Nissan Leaf, Renault Zoe i Seres 3 - TEST. Sprawdzamy "tanie" i proste elektryki
Czas tych modeli powoli dobiega końca. Mimo to Nissan Leaf i Renault Zoe wciąż budzą zainteresowanie, głównie za sprawą ceny. Postanowiliśmy więc zestawić ze sobą te samochody, dodając do miksu taniego elektryka z Chinm, czyli Seresa 3. Jak te auta wypadają w bezpośrednim porównaniu i który z tych samochodów jest najlepszym wyborem?
Renault Zoe kończy w tym roku 11 lat. Nissan Leaf drugiej generacji ma z kolei szóste urodziny, choć konstrukcyjnie pamięta swojego poprzednika. Seres 3 to z kolei ciekawy wynalazek, gdyż jest tak naprawdę zelektryfikowanym autem spalinowym. Tę trójkę można śmiało nazwać "najtańszymi i najbardziej przystępnymi" autami elektrycznymi na rynku.
Dlaczego? Otóż oferują sensowny komfort podróżowania, zasięg oraz przestrzeń. Ale czy są warte uwagi po tylu latach i w obliczu coraz lepszej konkurencji? Sprawdziliśmy to.
Nissan Leaf, Renault Zoe i Seres 3 - TEST. Dwie różne bajki, trzy skrajnie inne auta
Tak naprawdę Zoe i Leaf sprawiają wrażenie samochodów, które mają ze sobą dużo wspólnego. Powstały w podobnym czasie, a know-how ewidentnie było wymieniane pomiędzy Renault a Nissanem.
Obydwa te auta starzeją się całkiem nieźle, zwłaszcza w aspekcie stylistyki. Ich wygląd zewnętrzny wciąż może się podobać, choć to Zoe wyjątkowo dobrze opiera się starzeniu. Co prawda przy bliskim kontakcie widać, że ma więcej wspólnego z Clio IV generacji, niż z nowymi autami marki, ale nie jest to coś, co przeszkadza.
Leaf z kolei jest solidnym kompromisem. Ma nowsze multimedia i dobre wyposażenie, a cała reszta to "typowy japoński kompakt" w stylu nieco wcześniejszych lat dwutysięcznych.
Seres 3 nieco odcina się od tego towarzystwa
Pod tą nazwą kryje się elektryczny SUV, który powstał na bazie modelu Dongfeng Fengon E3. Seres jest jednak "osobną" marką, której siedziba znajduje się w USA, w Santa Clara. To dość unikalny twór, który skupia się wyłącznie na autach elektrycznych.
Kliknij tutaj, aby zobaczyć, jak Seres 3 sprawdził się w naszym teście
Samochód z numerem 3 w nazwie zadebiutował w 2019 roku, a do Polski trafił dwa lata później. W momencie debiutu na naszym rynku wciąż nie był najtańszym elektrykiem, ale za to oferował dobry stosunek tego, co oferuje, do ceny końcowej.
Akumulator o pojemności 53,6 kWh przekłada się na około 300-350 kilometrów zasięgu, przynajmniej według estymacji komputera pokładowego. Jest to więc identyczny wynik jak w Zoe (52 kWh), oraz nieco gorszy od Leafa, aczkolwiek tutaj większy akumulator ma 62 kWh pojemności.
Co dostajemy w tych samochodach?
Można powiedzieć, że pod kątem oferowanej przestrzeni i możliwości są bardzo blisko, choć Seres 3 w tym gronie jest nawiększy i najwygodniejszy. W przypadku Leafa i Zoe problemem jest bardzo specyficzna pozycja za kierownicą, która wymaga przyzwyczajenia. Do tego w przypadku tych dwóch modeli ilość miejsca z tyłu jest nieco ograniczona.
Tymczasem Seres 3 zgrabnie ukrywa spalinowy charakter, gdyż akumulator wpasowano tutaj pod podłogą. Pozwoliło to także na zachowanie przyzwoitego bagażnika, o pojemności sięgającej 400 litrów.
Jeśli spojrzymy na wykończenie, to Seres w pewnym sensie staje na czele. Jakość plastików w kabinie tego auta jest naprawdę przyzwoita i dobrze znoszą one próbę czasu. Testowany egzemplarz ma dwa lata i ponad 30 000 kilometrów na liczniku, a w środku w ogóle nie ma oznak zużycia.
Leaf i Zoe otaczają kierowcę głównie twardymi plastikami, choć nie brakuje tutaj kilku przyjemnych dla oka wstawek. Nieco urozmaicają one wnętrze i ożywiają te kokpity.
Leaf i Zoe biją na głowę Seresa pod kątem rozwiązań z zakresu komfortu
Przede wszystkim Seres rozczarowuje multimediami. Są proste, nie mają nawet RDS-u, o Apple CarPlay i Android Auto nie wspominając. Do tego zegary zaskakują specyficzną cechą, gdyż nie pozwalają na zresetowanie komputera pokładowego. Ten wyzerujecie tylko i wyłącznie inicjując ładowanie auta i rozpoczynając nowy cykl pomiarowy.
Zoe ma świetne cyfrowe wskaźniki znane z wielu nowszych Renault, a do tego nie rozczarowuje multimediami EasyLink. Nissan także zyskał unowocześniony system NissanConnect+, a za kierownicą oferuje kombinację analogowego prędkościomierza i cyfrowego wyświetlacza.
Wszystkie trzy samochody są też solidnie wyposażone, choć Seres ustępuje pod paroma względami. Przede wszystkim w chińskim elektryku nie dostaniemy świateł LED z przodu, które przydałyby się podczas jazdy po zmroku. Takowe znajdziemy za to w Zoe i w Leafie.
W tych autach nie brakuje za to kamer cofania (w Seresie są to nawet kamery 360 stopni), podgrzewanych foteli czy automatycznej klimatyzacji. Co ciekawe chiński elektryk ma też wbudowany wideorejestrator.
Nissan Leaf, Renault Zoe, Seres 3 - PORÓWNANIE. Jak radzą sobie na drogach?
Po trzech dniach spędzonych z tymi autami doszliśmy do prostego wniosku - ich naturalnym środowiskiem jest miasto. To tutaj są najbardziej efektywne i zapewniają idealną kombinację cech, takich jak stosunek wymiarów do praktyczności.
Pod kątem komfortu podróżowania najlepiej wypada Seres, który naprawdę miękko i przyjemnie wybiera nierówności. Czasami wręcz można zapomnieć, że jedzie się autem elektrycznym z akumulatorem pod podwoziem.
Nissan Leaf i Renault Zoe są już dużo twardsze, aczkolwiek także zapewniają odpowiedni komfort podróżowania. Seresa biją za to pracą układu kierowniczego.
W chińskim SUV-ie w jazdę trzeba włożyć nieco więcej siły, co dla niektórych może być nieco męczące. Seres 3 ma także bardzo specyficzny hamulec, który wymaga odrobiny wyczucia. Trzeba go stosunkowo mocno wciskać nawet przy lekkim hamowaniu - jest to kwestia jego dużej progresji działania.
Zużycie energii w przypadku Leafa i Zoe jest niskie. Z Seresem mamy pewien problem
Jak już wspomniałem wyzerowanie komputera pokładowego nie jest tutaj możliwe bez inicjacji ładowania. Podczas testu nie musieliśmy korzystać z ładowarki, tak więc ciężko nam było ocenić faktyczne zużycie energii.
Niemniej z relacji osób, które użytkowały ten samochód nieco dłużej od nas, wynika, że w mieście Seres 3 zużywa od 16 do 19 kWh energii przy dobrej pogodzie i do 22 kWh przy niskich temperaturach. Patrząc na pojemność akumulatora jest to dobrym wynikiem.
Leaf i Zoe to sprawdzone konstrukcje, za którymi stoją koncerny z dużym doświadczeniem. I to widać. Leafem w Warszawie dało się zejść do niecałych 14 kWh, a Zoe mieściło się w wartościach 14-15 kWh w mieście. Przy takich wynikach przejechanie ponad 300 kilometrów nie jest problemem.
W trasie niestety możliwości tych aut nieco bledną. Seres szybko zużywa prąd, podobnie jak Zoe i Leaf. Dla przykładu: przy 120 km/h Zoe zużywa 23,6 kWh/100 km, a przy 140 km/h już ponad 32 kWh. Warto też dodać, że 140 km/h jest prędkością maksymalną tego samochodu. Leaf pojedzie 150 km/h, a Seres teoretycznie 160 km/h, aczkolwiek powyżej 120 przyspieszenie pojawia się dość niechętnie.
Pod kątem osiągów Seres wypada najgorzej z tego zestawienia. Jest wystarczająco dynamiczny, ale raczej ospale osiąga wyższe predkości, gdzie Leaf i Zoe potrafią katapultować się w ekspresowym tempie. Leaf w wersji 62 kWh oferuje 204 KM, Zoe 135 KM, a Seres 163 KM. W każdym przypadku moc trafia na przednią oś.
Pod kątem ładowania wygrywa Renault i Seres - ale jest małe "ale"
Renault Zoe ma przewagę, gdyż oferuje złącze CCS, które pozwala na ładowanie z mocą 46 kW na DC i rewelacyjne 22 kW na AC. Seres 3 także posiada takie gniazdo, a oficjalnie osiąga 56 kW na DC i 6,6 kW na AC. Wielu użytkowników zgłasza tutaj jednak problemy z przerywaniem ładowania i problemy z korzystaniem z szybkich ładowarek. Nie jest to powtarzalna rzecz, ale faktycznie takich opinii pojawia się w gronie użytkowników dość dużo.
Nissan Leaf z kolei jest ostatnim autem marki, które łączy gniazdo Type 2 i ChaDeMo. To drugie służy do szybkiego ładowania i jest starszym japońskim złączem, niegdyś popularniejszym. Na ChaDeMo możemy tutaj osiągnąć i 80-100 kW mocy, aczkolwiek potrzeba do tego specjalnej ładowarki. Tych w Polsce nie brakuje, ale nowe powstają już głównie ze złączami CCS.
Ostatnia kwestia, czyli cena. To duży problem
Ile kosztują testowane samochody? Cennik prezentuje się następująco.
- Nissan Leaf 62 kWh - 192 900 złotych
- Renault Zoe R135 - 180 500 złotych
- Seres 3 - 187 500 złotych
Pamiętajcie, że te auta łapią się w dopłaty rządowe. W efekcie od ceny końcowej można odjąć 18 000 złotych lub nawet 27 000 złotych przy posiadaniu karty dużej rodziny.
Można więc śmiało powiedzieć, że są to obecnie jedne z najtańszych, jeśli nie najtańsze sensowne auta elektryczne, które oferują nieco więcej przestrzeni i dobre wyposażenie. Problem polega na tym, że wciąż jesteśmy blisko granicy 200 000 złotych.
A nieco powyżej tej kwoty pojawia się auto, które spędza sen z powiek wielu producentom - Tesla Model 3. Co prawda mówimy tutaj o samochodach dostępnych na placu u dealera w Warszawie, aczkolwiek już kilka tygodni temu dostępne były samochody za około 206 000 złotych. Dopłata w tym przypadku jest rozsądnym wyborem.
Jeśli jednak chcecie zmieścić się w niższym budżecie, a do tego szukacie auta miejskiego, to z tej trójki w ciemno poleciłbym Zoe. W Renault siedzi się specyficznie, ale wydajność i komfort podróżowania nie zawodzą.
Leaf także jest dobrym miejskim wyborem, ale wtedy zdecydowałbym się na dużo tańszy wariant z akumulatorem 40 kWh. Do miasta wystarczy, a zapłacimy za niego tylko 155 900 złotych w bazowej wersji.
Seres 3 to egzotyk, ale naprawdę udany. W przypadku tego samochodu pojawia się jednak wiele znaków zapytania, głównie tyczących się serwisowania za kilka lat. Sieć sprzedaży jest naprawdę spora (i znajdziemy w niej "gigantów", takich jak MM Cars), aczkolwiek póki co kolejny model tej marki wciąż nie trafił na rynek. Seres SF5 może dać chińskiemu producentowi odpowiedni rozpęd w Europie, którego zdecydowanie tutaj brakuje.