To Passat Pustyni. Sprawdziłem Nissana Patrola na drogach Zjednoczonych Emiratów Arabskich
Choć u nas robi wielkie wrażenie, to Nissan Patrol w Emiratach Arabskich jest popularnym, rodzinnym samochodem. Wybraliśmy się, żeby go przetestować.
Nie raz na pewno trafiliście na filmiki na youtube, gdzie Arabowie "bawią się" swoimi samochodami. Drift, jazda po wydmach, jazda na dwóch kołach. Na filmikach widać głównie dwa modele samochodów. To Toyota Land Cruiser (ta duża) oraz Nissan Patrol.
O motoryzacji w krajach arabskich można przy okazji powiedzieć wiele rzeczy, ale kilka z nich to pewniki. Pierwsza rzecz - ludzie tam uwielbiają terenówki i pickupy. Druga rzecz - samochód musi być mocny, trwały i luksusowy. Trzecia rzecz - musi być duży. Stąd wspomniane dwa modele są podstawowym wyborem, jeśli potrzebny jest duży, dobrze wyposażony SUV z możliwością przewiezienia ośmiu osób. Musieliśmy to sprawdzić, dlatego wybraliśmy się do Dubaju, aby zweryfikować teorię.
Nissan Patrol trafił do nas z "biednym" V6
Serio, kiedy przez kilka dni miałem okazję jeździć po okolicy, większość Patroli miało na błotniku logo "V8". To silnik VK56 o mocy ponad 400 KM. Nam "musiał" wystarczyć podstawowy, dostępny w Emiratach, silnik o mocy 279 KM. Czterolitrowe V6 ma 395 Nm i siedmiobiegowy "automat". To powinno być i tak całkowicie wystarczające.
Zanim przejdziemy do jazdy, zwróćmy uwagę na samego Patrola. SUV, którego widzicie na zdjęciach to samochód z roku modelowego 2020, czyli po ostatnim liftingu. Jednak jest to jedna z dwóch serii Patrola dostępnych w krajach arabskich, a sam samochód konstrukcyjnie ma ponad 10 lat. Szósta generacja Nissana Patrola zadebiutowała w 2010 roku. Oprócz tego w Emiratach możecie kupić Patrola Safari. To głęboko zmodyfikowany, znacznie bardziej spartański model Y60, czyli poprzedni Nissan Patrol. Dostępny jest jako krótki, długi oraz Pickup z rzędową "szóstką" o mocy 280 KM i uchodzi za ten "bardziej terenowy".
Na pewno jest lżejszy i mniejszy, bo nasz Patrol może i nie wyróżnia się na tle innych aut w Dubaju, ale jest wielki jak pustynie otaczające nowoczesną metropolię. Ma 5,2 metra długości, niemal 2 metry szerokości i minimalnie mniej wysokości, a "na pusto" waży 2,6 tony.
Ilość miejsca, które zajmuje na pasie ruchu, odpowiada przestrzeni wewnątrz. Jest gigantyczny. Osiem miejsc, wielki bagażnik, a miejsca w pierwszym i drugim rzędzie zapewniają jakąś zupełnie nieskrępowaną przestrzeń. Do tego pokryte jasną skórą wielka kanapa i kapitańskie fotele, które co prawda nijak nie trzymają kierowcy na zakrętach, ale za to dają mnóstwo komfortu na podróże.
48 stopni i piasek po horyzont
Pierwsze testy to arabskie autostrady (limity prędkości 100 - 120 km/h) oraz pustynia. To lipiec, więc temperatury w zasadzie nie spadają poniżej 42 - 43 stopni na pustyni, a sięgają blisko pięćdziesięciu. Klimatyzacja w Patrolu działa w trybie "Antarktydy". Dopóki nie ustawiłem jej na minimum, miałem wrażenie, że zaraz do środka zapakuje mi się stado pingwinów i założy kolonię. Miałyby gdzie, bo "druga od dołu" wersja Titanium ma nie tylko multimedia dla pasażerów z tyłu, ale ratujący życie podłokietnik. Jest dostępny z obu rzędów, a wewnątrz znajduje się bardzo sensowna lodówka, mieszczą ok. sześciu półlitrowych butelek.
Dołóżcie do tego świetne wyciszenie, audio Bose oraz bardzo komfortowe (mimo zawieszenia na ramie i braku "pneumatyki") zawieszenie. Ten wóz z przyjemnością pokonuje nawet najdalsze odległości.
Nie ma też dużych kół, a opony z wysokim profilem sprawdzą się poza asfaltem. Z autostrady w Emiratach, o ile nie ma płotu, w zasadzie wszędzie można zjechać na pobocze "i dalej", w pustynię.
A tutaj Nissan Patrol, choć nie jest najbardziej terenowym modelem, pokazuje swoje drugie oblicze.
Jeśli macie ochotę na piknik pod gwiazdami, albo podziwianie absolutnie genialnych, arabskich zachodów słońca, to obniżcie tylko ciśnienie w oponach i "ogień". Twarde wydmy z mocno ubitym piaskiem japoński SUV atakuje dzięki dobrym kątom najazdu i 27,5-centymetrowemu prześwitowi. Spory moment obrotowy pozwala na wspinanie się pod górę, a napęd na cztery koła z reduktorem i kilkoma trybami pracy, na pewność jazdy. Sporo miejscowych zakłada do Patroli (tak jak i do Land Cruiserów) inne zderzaki, które dodatkowo poprawiają zdolności najazdowe i zjazdowe samochodu. Nie wątpię, że wtedy wystarczy wcisnąć gaz do podłogi i cieszyć się spektakularnym pędem, z tumanem piasku ciągnącym się za chromowanym napisem "Patrol" na tylnej, elektrycznie otwieranej klapie.
Za to zupełnie nie wiem, po co jest szyberdach. Słońce, które przez niego świeci, jest w stanie nagrzać wnętrze do absurdalnych temperatur, więc ani go nie otworzycie, ani nawet nie odsłonicie rolety.
Góry Hajar - tu wolałbym mieć V8
Góry Hajar i najwyższy szczyt Emiratów - Jebel Jais (1934 m.n.p.m.) to niezwykle malowniczy (albo ponury) krajobraz i jedne z najwspanialszych dróg, jakimi jeździłem. I choć cieszę się, że miałem tam Patrola, to miałbym kilka innych pomysłów. Nissan świetnie sprawdził się w dolinach i tam, gdzie droga przecinała koryta rzeki (zimą sprawdziłbym również głębokość brodzenia - 70 cm wg danych). Mniejsze koła i duży prześwit pozwalały na zjechanie z asfaltu. Ale to nie jest wóz na zakręty (czego nikt i tak się nie spodziewał), z dużym przełożeniem układu kierowniczego i bardzo mocno wychylającym się nadwoziem. To ostatnie jest nawet w ostrzeżeniu na daszku przeciwsłonecznym (w wolnym tłumaczeniu "zawsze zapinaj pasy, bo może się wywrócić).
Do tego... po prostu brakuje mocy. Na ostrych podjazdach samochód sobie oczywiście radzi i nigdy niedobór koni mechanicznych nie skrócił mojej wycieczki, ale V6 się męczy. Nie brzmi dobrze, wymaga mocnych redukcji i zdecydowanie nie lubi się z górkami. Także tymi lżejszymi, ale przy wyższych prędkościach. Przy tej masie, to nie dziwi. Wolałbym V8.
Jeśli myślicie, że to znacznie skróciłoby podróż, to się mylicie.
W dzisiejszych czasach zbiornik paliwa o pojemności 70 - 80 litrów należy do rzadkości, nawet w dużych SUV-ach. Kiedyś "stówkę" miało Cayenne. Obecnie wersja Turbo ma 90 litrów. Tymczasem Patrol ma...
...140-litrowy zbiornik paliwa
W kraju płynącym ropą naftową, gdzie benzyna kosztuje 2,50 zł za litr sieć stacji benzynowych jest dość gęsta. Ale bezdroża mało przyjazne, więc solidny zasięg się przydaje. Zwłaszcza, że Nissan Patrol z silnikiem V6 prawdopodobnie pali tyle co V8. Średnio w teście około 17 l/100 km.
To nie jest off-roader, to wóz rodzinny na każde warunki.
W ciągu 4 dni testu, Patrolem zrobiłem ponad 1 300 km. Zarówno parkując w dubajskich centrach handlowych, jeżdżąc autostradami, jak i po górach i pustyni. Dojechałem do opuszczonych miast, oraz drogami, które kiedyś się do czegoś przydadzą. Nie wjeżdżałem w najgorszy teren, bo jazda samemu, bez wsparcia, nie jest najbezpieczniejsza, mimo że kraj bezpieczny. Wnioski mam takie, że Patrol to świetne auto. Z V8 musi mieć mniej wad, a te same zalety. Ale trudno mi nazwać go terenówką, taką jak Wrangler.
To niesamowicie uniwersalny samochód rodzinny. Całkowicie rozumiem jego popularność. Jest dla miejscowych praktyczny niczym Passat kombi dla nas. Tylko ma to, czego większość mieszkańców półwyspu arabskiego potrzebuje. Olbrzymie zdolności terenowe i coś, co nazwałbym "niepowstrzymywalnością". Luksus, bogate wyposażenie (Android Auto, nawigacja, skóra, hak, wspomniana lodówka, kamera cofania), duże możliwości terenowe i jakaś taka pewność, która powoduje, że to kompan na naprawdę daleką podróż. I do tego nie kosztuje bardzo dużo. Cena testowanej wersji zaczyna się od 240 200 AED (ok. 255 tys. zł).
To bardzo fajny samochód, bez którego trudno byłoby mi odkryć wiele rzeczy. Że wielbłąd potrafi być szybki, jak się zdenerwuje, że pustynia na odcinku 100 km może mieć kilka różnych kolorów, że wiatr na wydmach ratuje przed poparzeniami, że w górach są świetne drogi, a na autostradach fotoradary są mniej więcej co kilometr lub częściej. A, no i że są ulice w Dubaju z takimi progami zwalniającymi, że posiadanie Lamborghini jest kompletnie bez sensu.