Nowy Range Rover oficjalnie! Odświeżony wygląd, tylna oś skrętna i 8 silników do wyboru
Nowy Range Rover jest już oficjalnie. Wygląd to ewolucja, ale sporo zmieniło się, jeśli chodzi o technologię. A, jest i V8, ale... z BMW.
Już kilka dni temu informowaliśmy Was, jak może wyglądać nowy Range Rover. Flagowy model marki ujrzał światło dzienne i oczywiście "zgadza się" z wyciekami. Mamy więc design, będący bardzo zgrabną ewolucją dotychczasowego modelu. Tylne lampy zostały połączone z listwą z logiem "RANGE ROVER", tworząc z tyłu czarne "wąsy". Z przodu samochód wygląda niemalże jak lifting poprzedniej generacji. Oczywiście linie wygładzono, dodając typowe dla nowych modeli Land Rovera chowane klamki.
Niech Was jednak nie zwiedzie podobny wygląd. Samochód spoczywa na nowej platformie MLA Flex, pozwalającej na dużą dowolność w kształtowaniu chociażby układu napędowego. Na pewno też długości, bo nowy Range Rover dostępny będzie tradycyjnie w dwóch wariantach rozstawu osi. Klienci będą mogli wybrać też ilość miejsc. Od siedmiu do czterech w najbardziej luksusowych konfiguracjach.
Nowy Range Rover to komfort i duża gama silników
Nowy Range standardowo korzystać będzie z adaptacyjnego zawieszenia pneumatycznego. Wielowahaczowe zawieszenie opracowane od zera ma jeszcze bardziej podnieść komfort podróżowania, a regulacja pracy układu będzie następować również przy współpracy asystentów podróży (w tym aktywnego tempomatu). Elektronicznie kontrolowane będą również stabilizatory. To ponoć szybsze rozwiązanie, które ma poprawić wygodę i bezpieczeństwo oraz zmniejszyć wychyły nadwozia.
W nowym Range Roverze zadebiutuje też skrętna tylna oś. Ma ona wychylenie 7,3 stopnia, co pozwoli temu mastodontowi zawracać na 11 metrach. To mniej więcej taka średnica zawracania, jak w samochodzie klasy średniej.
Nowy Range Rover otrzyma zaskakująco szeroką gamę silnikową. Klienci będą mieli pełen przekrój, choć niestety bardzo przez nas lubiane 5.0 V8 z kompresorem wypadło z oferty. Zamiast tego luksusowy SUV będzie miał niezwykle wydajną jednostkę 4.4 V8 biturbo o mocy 530 KM. Coś Wam to mówi? Słusznie, to silnik z BMW, taki jak np. w poliftowym 750i. Ten silnik otrzyma oznaczenie P530.
Oprócz tego znajdziemy jeszcze silniki P360 i P400. To trzylitrowe rzędowe sześciocylindrowce z układem miękkiej hybrydy. Są też trzy diesle. Wszystkie mają trzy litry i sześć cylindrów. Oznaczenia zgodne z mocą: D250, D300 i D350 i do 700 Nm momentu obrotowego. Dla miłośników elektryfikacji znajdą się dwie hybrydy plug-in: P440e i P510e. Oba oparte na trzylitrowych silnikach i z bateriami o pojemności netto 31,8 kWh. Mocniejsza odmiana będzie przyspieszać do 100 km/h w 5,6 sekundy, a obie przejadą do 80 km bez użycia silnika spalinowego. Wygląda to bardzo dobrze.
A co dzieje się w środku?
Luksus, luksus, luksus i wielkie ekrany. Nowy Range Rover dostał ten sam system multimedialny, który ostatnio bardzo podobał mi się w odświeżonym E-Pace, ale tutaj trafił na 13,1-calowy ekran z haptycznym potwierdzeniem działań.
Tylko czemu ten ekran został "przyklejony" na desce rozdzielczej, skoro dało się go ładnie wkomponować. Za to sporym plusem jest osobny panel sterowania nawigacją.
Drugi, jeszcze większy (13,7") ekran będziemy mieli przed oczami - jako cyfrowe zegary. O multimediach dla drugiego rzędu to już nawet nie warto wspominać - w Range Roverze są mimo wszystko naturalne. Ale dwa ekrany mają po 11,4" przekątnej, a trzeci znajduje się na podłokietniku (8") i będzie służył do sterowania multimediami.
W tym zapewne systemem Meridian, który w Range Roverze będzie osiągał absurdalną moc 1600 Watów z 35 głośników - w tym z 20 watowych, umieszczonych w zagłówkach i symulujących odsłuch z wysokiej klasy słuchawek.
Samochód powinien pojawić się na rynku (przynajmniej brytyjskim) całkiem niedługo. Cena bazowa już jest - 94 400 funtów za model D300 i 98 000 funtów za P360.