Odszedł Copen, nadchodzi K-Open. Daihatsu bawi się formą jak mało kto
Manualna skrzynia biegów, silnik z turbodoładowaniem, napęd na tylne koła - Daihatsu K-Open rzuca wyzwanie Miacie, choć... mocy ma "nieco" mniej.
- Daihatsu K-Open to zapowiedź następcy Copena
- Nowa konstrukcja zachowała charakterystyczne detale, ale jest nieco większa i bardziej dojrzała
- W japońskiej wersji pojawi się silnik 660 cm3, zgodny z regulacjami kei car
To jeden z tych samochodów, do których mam słabość. Daihatsu Copen ma w sobie coś urokliwego i należy do ciekawych samochodów dla wąskiego grona koneserów. Dotychczasowy model po blisko dwóch dekadach schodzi z rynku, pozostawiając wolne miejsce dla następcy. Zapowiedzią takiego samochodu jest Daihatsu K-Open 2026, w którym wykorzystano lekko zmodyfikowany przepis z poprzednika.
W Tokio zadebiutowało nowe wcielenie tego samochodu - jeszcze w formie studyjnej. Wariant produkcyjny zdaje się być jednak kwestią czasu, gdyż Japończycy poważnie podchodzą do tego projektu. Czego możemy się po nim spodziewać?
Daihatsu K-Open bawi się formą i ma świetny wygląd. To uroczy mały roadster
Design tego samochodu wiernie nawiązuje do poprzednika, aczkolwiek zmieniono tutaj wiele detali. Przede wszystkim wyraźnie wydłużono maskę, poprawiając proporcje całego samochodu. Wciąż są tutaj jednak klasyczne okrągłe lampy z przodu i z tyłu. Świetnie wygląda też wnętrze, minimalistyczne i pozbawione wszelkich "rozpraszaczy". Jest tutaj jedynie klasyczny lewarek skrzyni biegów, trójramienna kierownica i prosty zestaw zegarów.
Koji Sato, dyrektor wykonawczy Toyoty, potwierdza, że produkcyjna wersja jest już mocno zaawansowana i niebawem trafi na rynek. Co więcej, zachowa wszystkie kluczowe cechy prototypu, aczkolwiek silnik nie rzuci na kolana.
W planach jest zachowanie specyfikacji zgodnej z przepisami dotyczącymi kei carów. Tym samym znajdzie się tutaj silnik o pojemności 660 cm3, oferujący 64 KM dzięki doładowaniu. Nie wykluczone jest jednak to, że powstanie także wersja z mocniejszą jednostką, objętą wyższymi podatkami.
Niestety, nic nie sugeruje, jakoby Daihatsu chciało powrócić na światowe rynki. Ta marka przed laty wycofała się z Europy i pozostała rodzimym produktem Toyoty w Japonii. A szkoda, bo taki mały roadster, z niewielkim, ale dziarskim silnikiem, byłby strzałem w dziesiątkę. Kto wie, być może zyska inne nadwozie i trafi do nas właśnie jako... Toyota?


