Czy Omoda 5 omota polski rynek? Znam odpowiedź na to pytanie. Test nowego auta z Chin
Jest już MG, BAIC i BYD. Teraz do tych chińskich zawodników, ostrzących sobie zęby na polski rynek, dołącza grupa Chery. Ta na start wystawia na ring dwóch zawodników, a jednym z nich jest Omoda 5. Co to za samochód, co potrafi i czy jest warty uwagi? Sprawdziłem to.
- Omoda i Jaecoo to dwie marki grupy Chery, które debiutują w Polsce
- Póki co ta pierwsza marka wprowadza spalinowy model 5, a w ślad za nim pójdzie elektryczny wariant E5
- Chery chce przekonać ceną, gwarancją i wyposażeniem
Gdyby w 2014 roku ktoś mi powiedział, że za 10 lat chińskie samochody będą mocnymi zawodnikami na europejskim rynku, prawdopodobnie głośno bym się zaśmiał. Dziś jednak do śmiechu nikomu nie jest. Marki z Państwa Środka weszły z impetem na Stary Kontynent i nie zamierzają gnieździć się w ogonie. MG przetarło szlak, BAIC pojawił się w kilku krajach, a BYD wjechał na czerwonym dywanie w blasku jupiterów, budując zaufanie swoją obecnością na EURO 2024. Grupa Chery dołącza teraz do tego towarzystwa, a Omoda 5 to pierwszy produkt, który ma podbić serca Europejczyków.
Tutaj nie ma miejsca na nieprzemyślane decyzje, wprowadzanie kiepskich jakościowo produktów i sprawdzanie na żywym organizmie, czy "to się uda". Chery ma strategię, plan i cele. Czy jest w stanie je osiągnąć?
Zacznijmy od dwóch prostych kwestii: jak wygląda historia grupy Chery i czym jest Omoda 5?
Chery swoje pierwsze kroki postawiło w 1997 roku, a jednym z pierwszych produktów motoryzacyjnych tej firmy był... Seat Toledo pierwszej generacji. Być może kojarzycie dziwnie wyglądający samochód, który od czasu do czasu pojawia się na polskich drogach, zwykle na ukraińskich lub białoruskich tablicach.
To właśnie Chery A11, znane także pod wieloma innymi nazwami. W Chinach, na licencji, powstawało od 1999 do 2006 roku i bardzo szybko stało się jednym z popularniejszych samochodów. Powód? Niska cena, dużo przestrzeni. Takich cech poszukiwano ponad dwie dekady temu w Państwie Środka.
Później Chery, tak jak i wiele innych grup z tego kraju, przeszło okres "podglądania". Chińczycy lubili pożyczać design i technologię innych producentów, co oczywiście budziło wiele kontrowersji i prowadziło do sporów prawnych.
Kliknij tutaj, aby zobaczyć nasz wideotest Omody 5 - WIDEO
Te czasy są już jednak dawno za nami. Od wielu lat Chińczycy tworzą własny design, mają własne konstrukcje i rozwijają całe gamy modelowe. A Omoda jest jedną z tych submarek, które mają przekonać do siebie europejskiego klienta - bardzo wymagającego.
Mamy tutaj do czynienia z kompaktowym SUV-em
Ma on 4,4 metra długości, 1,83 metra szerokości i 2,63 metra rozstawu osi. Wymiary są więc tutaj mocno zbliżone do poprzedniej generacji Qashqaia.
Zresztą nie tylko one, gdyż sam design również ma kilka cech poprzedniej generacji tego popularnego samochodu. Oczywiście Omoda wplotła tutaj wiele własnych detali, takich jak masywny grill ze zdobieniami, czy charakterystyczne lampy przednie (podzielone na ledy na górze i główne światła po bokach).
Linia boczna, a zwłaszcza tył, przywodzą jednak na myśl Qashqaia. Nie jest to jednak zła inspiracja, a całość, choć generyczna, robi tutaj dobre wrażenie - zwłaszcza w tym błękitnym lakierze, który bardzo pasuje do "piątki" ze stajni Omody.
Nie zabrakło tutaj kilku "sportowych" ozdobników
Jest na przykład lotka nad tylną szybą, a w tylnym zderzaku zrobiono wycięcia imitujące końcówki wydechu. Nie każdemu przypadnie to do gustu, ale naprawdę nie ma się do czego przyczepić. To po prostu solidnie wykonana robota.
Dobrze prezentuje się też montaż. W przypadku chińskich samochodów wiele wątpliwości budzi jakość budowy samochodu. Tutaj wszystkie szczeliny są równo spasowane i nic nie wygląda, jakby pochodziło z innego samochodu. Z plusów: maska jest na siłownikach. To rzecz, której coraz częściej brakuje nawet w europejskich samochodach. Warto też dodać, że w testach EuroNCAP, Omoda zgarnęła komplet gwiazdek.
Wnętrze także miesza różne style
Ja widzę tutaj coś z Nissana Ariyi, połączonego z Teslą i typowymi SUV-ami tej klasy. Nawiązania do japońskiego SUV-a przychodzą na myśl po spojrzeniu na panel klimatyzacji (dotykowe przełączniki na czarnym panelu ozdobnym) i na ekrany, tworzące spójną całość. Z kolei mocno wyeksponowana ładowarka indukcyjna i miejsce na kluczyk to coś, co kojarzy mi się właśnie z Teslami.
Całość robi dobre wrażenie, może z wyjątkiem tych elementów wykończonych plastikami piano black. Wyglądają one dość tanio, zbierają cały kurz i każdy odcisk palca. Utrzymanie czystości jest tutaj ogromnym wyzwaniem.
Materiały wykończeniowe są poprawne
Drzwi na przykład zbudowano z twardych plastików, ale na podłokietniku nie pożałowano miękkiego tworzywa. Na szczycie deski rozdzielczej znajdziemy garść miękkich plastików. Pozostałe elementy wykonano z dobrych tworzyw (tu na plus zapisuje się tunel środkowy z matowego plastiku). Całość spasowano wzorowo, a nawet na dużych nierównościach nic nie wydaje nieprzyjemnych odgłosów. Brawo!
Ciekawe są też fotele ze zintegrowanymi zagłówkami. Wyglądają dobrze, a choć nie mają regulacji lędźwiowej, to zapewniają przyzwoity komfort. Siedzisko jest odpowiednio długie, a "plecy" ukształtowano w przyjazny sposób.
Za kierownicą generalnie można poczuć się dobrze. Jest tutaj wygodnie i przyjemnie, bez większych zastrzeżeń. Kierownica, nawet ładna, dobrze leży w dłoniach, choć plastikowe wykończenie dolnej części subiektywnie nie robi wybitnego wrażenia.
Ilość miejsca na tylnej kanapie nie rozczarowuje
Nie jest to wielki samochód, ale mimo to mając 185 cm mogę usiąść sam za sobą. Mam miejsce nad głową i na nogi. Minusem jest niestety płasko poprowadzone siedzisko, zmniejszające komfort podróżowania. Na szczęście nie zabrakło tutaj nawiewów i gniazda USB. Klimatyzacja jest dwustrefowa, więc pasażerowie jeżdżący z tyłu nie mogą zadowolić się własnymi ustawieniami temperatury.
- Omoda 5 ma bagażnik o pojemności 380 litrów, który po złożeniu tylnych oparć powiększa się do 1070 litrów
Kształt jest tutaj ustawny, ale niestety poza główną przestrzenią nie dostajemy żadnych dodatkowych schowków lub skrytek pod podłogą. Plus za gniazdo 12V w bagażniku.
Co ma pod maską i jak jeździ nowa Omoda 5?
Sercem tego samochodu jest silnik 1.6 Turbo, który generuje 197 KM i 290 Nm momentu obrotowego. Zresztą do tej wartości odnosi się plakieta na pokrywie bagażnika, co może być mylące. Dla wielu osób oznaczenie 290T sugeruje 290 KM. Niestety, tutaj trzeba zadowolić się wartością o 100 KM niższą.
W praktyce jednak mocy mogłoby być... jeszcze mniej. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta - układ jezdny zachęca do bardzo leniwej i spokojnej jazdy. Omoda 5 stawia raczej na miękkie zestrojenie i lubi przechylić się w zakręcie. Wszystko jest tutaj oczywiście w granicach bezpieczeństwa, aczkolwiek warto mieć to na uwadze.
Szybkiej jeździe nie sprzyja też układ kierowniczy, który ma bardzo dużą siłę wspomagania przy niskich prędkościach i jest sztucznie sztywny przy wyższych. To trochę tak, jakbyście wzięli starą kierownicę do grania i ustawili tam force feedback na 100%. Dostajemy dużo "syntetycznych" wrażeń i mało realnego kontaktu z kołami.
Skrzynia biegów również nie zachęca do mocnego dociskania gazu. Po pierwsze - przy ruszaniu robi coś przedziwnego i jakby "przeciąga" jazdę na półsprzęgle.
Mocne dociśnięcie gazu również nie motywuje jej natychmiastowo do pracy - potrzeba chwilki, aby doszło do oczekiwanej reakcji. Do wyboru mamy trzy tryby pracy: ECO, NORMAL i SPORT. Tłumacząc je na język kierowcy byłoby to: bardzo leniwie, leniwie i trochę mniej leniwie.
Zaskoczyło mnie zużycie paliwa
Z prostego powodu - nie byłem w stanie stwierdzić ile ten samochód realnie pali. Komputer pokładowy po wyzerowaniu od razu serwuje wartość 7,0 l/100 km. Po 8 km przy prędkości 120 km/h nic się nie zmieniło. To samo zadziało się po takim samym dystansie pokonanym jadąc stale 140 km/h. Ba, w mieście również nie zobaczyłem niczego innego poza "siódemką".
To sugeruje, że dystans próbkowania jest bardzo duży, co utrudnia zrobienie pomiarów. Na dokładne wyniki musicie więc poczekać do pełnego tygodniowego testu tego samochodu.
W trasie zauważyłem też, że komfort akustyczny kończy się tutaj przy 120 km/h. Powyżej tej prędkości w środku wyraźnie słychać szumy dobiegające z nadkoli (opony firmy GITI mogły być tutaj dodatkowym składnikiem tego hałasu) i z powietrza "opływającego" nadwozie.
Jeździłem wersją Premium, która kosztuje 129 900 złotych i ma wszystko. To flagowa Omoda 5
Są światła LED (proste, ale jednak), są multimedia z Apple CarPlay, Android Auto i sterowaniem głosowym, jest dobre wykończenie, podgrzewanie foteli i komplet systemów bezpieczeństwa. Czy czegoś tutaj brakuje?
Tak, jednej rzeczy - ostatniego szlifu. Największy minus należy się właśnie elektronice, która wspiera kierowcę. System Lane Assist jest małym terrorystą i dosłownie wyrywa z rąk kierownicę w momencie, w którym zbliżycie się do krawędzi pasa. Do tego przy włączonym tempomacie adaptacyjnym układ prowadzenia samochodu jest potwornie nerwowy i ciężko mu zaufać.
Do tego co chwile coś tu wydaje dźwięki. Tu jakiś blip, tam jakiś ping, a to wszystko zamyka przedziwny odgłos włączonych kierunkowskazów. To nie tylko rozprasza, ale też sprawia, że co chwilę szukamy powodu. A ten jest nieznany.
Gdybym miał wystawić Omodzie 5 szkolną ocenę, to byłaby to solidna czwórka, może nawet czwórka z plusem
Nie jest to wybitny samochód, ale niczego mu też nie brakuje. Ma dobre wyposażenie, mocny silnik i nienajgorszy wygląd. Brakuje mu lepszego działania systemów wspierających kierowcę i - bardzo subiektywnie - ładniejszych multimediów. Grafika jest tutaj bardzo "budżetowa".
To wszystko dostajemy jednak za 129 900 złotych, wraz z 7-letnią gwarancją ograniczoną przebiegiem 150 000 km. Realnie więc jest to kusząca oferta, która ma kilku mocnych konkurentów. Tak, zgadliście - są z Chin.
Nieco taniej wyjdzie nas MG HS w topowej wersji. Jest jednocześnie minimalnie większe i bardziej uniwersalne wizualnie. BAIC Beijing 5 kosztuje dosłownie o kilkaset złotych więcej, ma lepsze tworzywa w środku, ale za to znacznie gorsze multimedia. W moich odczuciach jest też gorszy pod kątem silnika, ale za to lepiej jeździ.
Czy Omoda 5 przyjmie się w Polsce?
Przyznam szczerze, że początkowo byłem nieco sceptycznie nastawiony do tej marki, ale mam wrażenie, że może ona znaleźć swoją niszę. Za jej sprzedaż, tak jak i w przypadku MG oraz BYD, stoją tutaj duże grupy dealerskie. Klienci są już zainteresowani, gdyż sam byłem dzisiaj świadkiem oględzin dealerskich sztuk tego auta.
Cena jest tutaj atutem, gdyż dostajemy wszystko za mniejsze pieniądze, niż np. w Volkswagenie (T-Roc z takimi opcjami kosztowałby o 30-40 tysięcy złotych więcej). Tym samym niektórzy skuszą się właśnie z tego powodu, a faktem cementującym ich decyzję może być solidna gwarancja. Chery szykuje centrum logistyczne, które zapewni dostęp do wszystkich części zamiennych w 24 godziny. Oby to się udało.
Tą drogą szła Kia z Hyundaiem
Pamiętam jak w 1998 roku moi rodzice szukali nowego samochodu i oglądali Kię Shumę. Powiedzmy sobie szczerze - była straszna, brzydka i plastikowa. Miała jednak atut w postaci ceny. To samo tyczyło się Daewoo. Z jednej strony koreańskie korzenie odstraszały, ale z drugiej cena czyniła cuda.
Różnica polega jedynie na tym, że wtedy byliśmy nienasyceni i szukaliśmy wszystkiego co jeździło i było nowe. Teraz mamy dostęp do dowolnych samochodów, nowych i z drugiej ręki. W dobie rosnących cen te pierwsze stają się jednak coraz mniej dostępne. I to właśnie ta półka, tych samochodów "przyjaźniejszych portfelowi" będzie dostępna dla chińskich producentów. A to może być świetna trampolina do zbudowania pozycji na rynku.