Rumunia to kraj, w którym absolutnie nikt nie jeździ w pasach. To fascynujące
Rumunia to kraj pełen skrajności. Z jednej strony urzeka niesamowitymi krajobrazami, z drugiej wciąż jest daleko za innymi państwami Unii Europejskiej. Przykłady? Nikt nie korzysta tutaj z pasów bezpieczeństwa. Naprawdę!
W Polsce spotkanie kierowcy jadącego bez pasów bezpieczeństwa jest możliwe, ale już dość rzadkie. Często przypatruję się osobom w autach, które mijam w korku. Myślę, że ponad 98% osób korzysta z pasów, co cieszy. Podobne statystyki mogą zapewne podać inne kraje Unii Europejskiej. Są tutaj jednak wyjątki - takie jak Rumunia.
To fascynujące miejsce pełne skrajności. Z jednej strony mamy przepiękne góry i niesamowite widoki, z drugiej zaś ogromną dysproporcję ekonomiczną. Nie spodziewałem się też, że zobaczę jeszcze kraj w Europie, w którym jazda w pasach bezpieczeństwa jest... egzotyką.
Tam wszyscy po prostu jeżdżą bez pasów. Nie wiem, czy to kwestia nawyku, czy też społecznego przyzwolenia, ale Rumunia bardzo mnie tym zaskoczyła
Zanurkowałem w lokalnych przepisach i oczywiście nie przeżyłem zaskoczenia. Zapinanie pasów bezpieczeństwa przez kierowcę i pasażerów jest obowiązkowe. W innym przypadku pojawia się ryzyko mandatu i punktów karnych. Rumunia prowadzi wiele akcji i kampanii społecznych, które teoretycznie mają przekonać ludzi do zapinania pasów, co przełoży się na poprawę bezpieczeństwa.
Tymczasem jadąc przez jakiekolwiek miasto zauważyłem, że może jeden na kilkudziesięciu kierowców jedzie w pasach. Nawet w nowych samochodach, tych z wyższej półki, ludzie mają wsadzone klamerki w zapięcia, lub pasy puszczają za fotelem. Po co? Nie mam pojęcia.
Może to kwestia pewnej ignorancji, albo trzymania się przekonań sprzed dekad. Wydaje mi się jednak, że świadomość społeczna tego tematu powinna być już na tyle duża, że zapinanie pasów, zwłaszcza u młodszych kierowców, powinno być naturalnym odruchem po zajęciu miejsca w samochodzie.
Jest jednak dokładnie na odwrót. W Rumunii panuje przeświadczenie, że zgodnie z przepisami "w długich podróżach nie trzeba zapinać pasów". Tak przynajmniej wynika z tegorocznych artykułów publikowanych w lokalnych mediach.
Dochodzi tam nawet do dość zabawnych sytuacji, gdyż premier Rumunii pogratulował Natalii Intotero, minister rodziny, młodzieży i równych szans, zapięcia pasów na tylnej kanapie (brała udział w wypadku samochodowym). Jak się okazuje sam premier nie wiedział, że zapinanie pasów na tylnej kanapie jest... obowiązkowe.
Zdjęcia: TrainSimFan (CC BY-SA 4.0), State Farm (CC BY-SA 2.0)